Niedzielny wieczór nie należał do Stalowców. Derby to najważniejszy mecz sezonu. Jednak żużel to sport nieprzewidywalny, raz wygrywasz, raz przegrywasz. Nastroje po niedzielnym spotkaniu w obozie gospodarzy nie były wesołe. Zadowolony nie był również Bartek Zmarzlik, który wywalczył w spotkaniu 12 punktów w 6 startach.
-Był to bardzo zacięty pojedynek. Jedna strona programu tak jak by na rzecz Gorzowa, a druga na rzecz Zielonej Góry. Wygrał rywal Zielona Góra, gratulacje dla nich, wszystko było fair, wszystko było w porządku, fajne zawody na korzyść Falubazu. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, trzeba się szykować, bo jutro jest nowy dzień i pracować dalej, żeby w kolejnych spotkaniach takich wpadek nie było-powiedział wychowanek gorzowskiej Stali.
Kibicom z miasta nad Wartą bardzo zależało na tym, aby na Jancarzu można było się ścigać po całej szerokości. Pogoda jednak nie była zbyt łaskawa. Niskie temperatury, do tego opady deszczu w sobotni wieczór. Niestety, ale w tym roku pogoda nie sprzyja żużlowcom i kibicom, ale jak to jedna Pani kiedyś powiedziała: Sorry taki mamy klimat.
Bartek Zmarzlik przyzwyczaił fanów Stali Gorzów do dwucyfrówek i to zawsze po jego stronie pojawiało się najwięcej trójek, jednak należy pamiętać o tym, że kapitan żółto-niebieskich nie jest robotem, a człowiekiem. Mimo ogromnych starań tego spotkania nie udało się wygrać.
-Zielonogórzanie lepiej czytali tor, aczkolwiek ja nie chce na to zganiać, też jestem przecież żużlowcem i muszę się jak najszybciej dostosowywać, do warunków bez względu na to, gdzie jestem. Fakt, jeżeli na domowym torze coś działa przez parę lat i jakby zastajesz coś innego, to ciężko naprawdę coś zmienić, bo wiara jednak jest tam, bo dużo punktów się robiło, aczkolwiek dzisiaj zrobiłem coś na ostatni wyścig, czego nigdy nie robiłem i wygrałem. Jednak to nie jest żadna wymówka. Gratulacje dla Zielonej Góry. Pracujemy i będziemy jechać dalej. Moja regulacja nie była perfekcyjna do toru dzisiaj i to jest moja wina-zakończył Zmarzlik.