Mając w pamięci ubiegłoroczny mecz "Lwów" z "Bykami" na SGP Arenie Częstochowa, który okrzyknięty został mianem meczu sezonu można było się spodziewać, że w tym roku emocji na torze przy ulicy Olsztyńskiej ponownie nie zabraknie. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna i goście rozbili gospodarzy 59:31. Leszczynianie prowadzenie objęli już w pierwszym biegu i nie oddali go do końca spotkania, a jedynie z każdym biegiem powiększali swoją przewagę. Już po pierwszej serii startów Fogo Unia prowadziła 15:9, a prowadzenie mogłoby być jeszcze większe gdyby nie ambitna postawa Madsena, który w premierowej gonitwie wydarł na trasie 2 punkty Brady'emu Kurtz'owi, i Zagara, który po walce zdołał minąć Piotra Pawlickiego w czwartym biegu.
Częstochowianie już dawno nie weszli tak źle w mecz na własnym obiekcie i kibice zgromadzeni na trybunach mieli nadzieję, że już w drugiej serii nadejdzie przełamanie. Rzeczywistość okazała się brutalna, a leszczynianie biegi numer 5, 6 i 7 wygrywali kolejno 2:4, 1:5 i 1:5, powiększają swoją przewagę aż do 16 punktów. Zawodnicy forBET Włókniarza wyglądali jak dzieci we mgle i kompletnie nie radzili sobie z piekielnie mocnymi leszczynianami. W trzeciej serii startów ponownie lepiej radzili sobie goście i ich przewaga po 10. biegach wynosiła już 22 (!) punkty.
"Przełamanie" dla "Lwów" przyszło w jedenastym biegu, kiedy to triumfował Leon Madsen. Wygrana Duńczyka była pierwszą trójką dla gospodarzy w niedzielnym pojedynku. Kibice ożyli dopiero w trakcie biegu dwunastego. Bardzo dobrym startem popisał się Jakub Miśkowiak, który przez 95% wyścigu skutecznie odpierał ataki Sajfutdinowa i Kubery. Junior Włókniarza dał sobie wydrzeć 3 punkty dosłownie na kresce, gdyż na ostatnim wirażu nieprawdopodobną szarżą popisał się Rosjanin, który pół łuku przejechał prostym motocyklem jadąc niemalże po dmuchanej bandzie. Kolejne wyścigi pokazały, że częstochowianie mogą mieć problem ze zdobyciem chociażby 30 "oczek". Częstochowianie uniknęli totalnego blamażu dzięki wygranej 4:2 w ostatnim biegu, był to też jedyny drużynowy triumf "Lwów" w całym meczu.
W drużynie gości trudno znaleźć słaby punkt, natomiast wśród gospodarzy na rozgrzeszenie zasługują jedynie Leon Madsen i Jakub Miśkowiak. Duńczyk wywalczył 12 punktów i jako jedyny z gospodarzy był w stanie dojechać do mety na pierwszym miejscu. Natomiast Miśkowiak wywalczył co prawda "tylko" 4 "oczka", jednak skradł serca kibiców swoją walecznością, za co został nagrodzony owacją na stojąco. Fatalnie wypadła cała reszta "Lwiej" drużyny.
Warto zaznaczyć, że ok 13-14 tysięczna częstochowska publika doceniła świetną postawę Fogo Unii Leszno i po meczu nagradzała ich zawodników brawami. Okazję do rehabilitacji przed własną publicznością częstochowianie będą mieć już w najbliższy piątek, kiedy to pod Jasną Górę przyjedzie Betard Sparta Wrocław.