Przemysław Frączek: Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Zgadzasz się z tym stwierdzeniem?
– Ernest Koza: Zgadzam się jak najbardziej, ale jeszcze trzeba dużo potrenować, bo jak widać może być dużo lepiej.
– PF: Mówię też nie tyle o samych wynikach, co o przynależności klubowej. Zacząłeś w Unii, potem kilka innych klubów, a teraz znów jesteś w domu.
– EK: Oczywiście. Można powiedzieć, że mam wszystko pod nosem. Tutaj się wychowałem, tutaj zdałem licencję. Po prostu cieszę się, że mogę tutaj startować.
– PF: Twój transfer, mimo, że jest wypożyczeniem to ciągnął się niczym telenowela. Ostatecznie się udało, ale wiem, że dużo osób było zaangażowanych w to, żebyś mógł tutaj startować.
– EK: Tak jak mówiłem w poprzednich wywiadach, bardzo dziękuję Panu Józefowi Guzemu oraz Prezesowi Łukaszowi Sademu. To ich połączone siły sprawiły, że mogę tutaj startować.
– PF: Dzisiaj (18 maja dop.red.) pięć punktów i dwa bonusy. Twoja jazda nie wyglądała źle, szczególnie w drugiej części zawodów. Czy poprawa startów była kluczem do zdobywania punktów?
– EK: Po prostu przesiadłem się na drugi motocykl i to dało sporą różnicę. Trzeba jednak będzie mocno popracować, albo z obecnymi silnikami, albo wykombinować coś na ten tarnowski tor, bo jest tutaj dosyć twardo.
– PF: Jak to zazwyczaj w Tarnowie…
– EK: Tak, ale dziś chyba było jeszcze bardziej twardo niż zazwyczaj. Te deszcze, które intensywnie padały chyba jeszcze bardziej zbiły ten tor. Wszyscy zapunktowaliśmy. Oczywiście 2-3 chłopaków ciągło ten wynik, zdobyli dużo punktów. Myślę, że kibicom ten mecz powinien się podobać. Były zwroty akcji, bo na początku przegrywaliśmy. Ostatecznie skończyło się jednak na plus dla nas.
– PF: Liczyłeś na udział w biegu nominowanym? Punktowo byliście z Danielem na równo, bonusami byłeś jednak trochę lepszy.
– EK: Tak byłem lepszy. Czułem jednak, że tej trasy nie miałem zbyt mocnej. Poprosiłem, żeby jednak trenerzy zadecydowali, kto ma jechać. Padło na Daniela, cóż, cieszę się przede wszystkim, że mecz udało się wygrać.
– PF: Wróćmy na moment do Rybnika. Zastał was tam bardzo ciężki tor, na którym jednak radziłeś sobie całkiem dobrze. Mimo małej liczby startów widać było, że przygotowanie do sezonu jest na odpowiednim poziomie.
– EK: Do sezonu przygotowałem się solidnie. Nie wiedziałem gdzie będę jeździł, ale wiedziałem, że gdzieś na pewno. Chcę jeździć, chcę się rozwijać. W Rybniku miałem sporo pecha, ale już nie chcę do tego wracać. Mam nadzieję, że spasuję się tutaj z tym torem i przynajmniej do momentu powrotu Artura Mroczki będę go godnie zastępował, a później zobaczymy co będzie.
– PF: Rozumiem, że nawet po powrocie Artura po kontuzji powalczysz o skład i broni nie złożysz?
– EK: Oczywiście, że broni nie złożę, ale to będzie decyzja sztabu szkoleniowego. Na pewno wiele będzie zależało od mojej dyspozycji. Ja sobie doskonale zdaję sprawę z tego, że jestem tutaj na zastępstwo za Artura, a co będzie dalej to czas pokaże.
– PF: Obserwując park maszyn zauważyłem, że doskonale wpasowałeś się w tę drużynę. Rozmawiacie, żartujecie. Atmosfera wygląda na bardzo dobrą, a Ty chyba od razu poczułeś się częścią tej ekipy?
– EK: Mamy bardzo młody skład. Wszyscy znamy się dobrze z poprzednich lat, jeździliśmy wspólnie w zawodach juniorskich. Atmosfera jest super. Wszyscy rozmawiamy, podpowiadamy sobie, jest bardzo fajnie.
– PF: Ernest, ostatnie pytanie. Mówiłeś, że chcesz jeździć, chcesz się rozwijać. Czy jakieś starty zagraniczne wchodzę w grę? Coś się u Ciebie dzieje w tym kierunku?
– EK: Bardzo bym chciał. Zgłaszałem się w zimie do różnych klubów, ale póki co pozostało to bez odzewu. Na razie nie mam gdzie startować. Szkoda. Myślę, że dobra jazda w Polsce może zaprocentować i otworzy dla mnie więcej furtek. Wszystko wiąże się po prostu z dobrą dyspozycją.
– PF: Tego Ci Ernest życzę i jeszcze raz gratuluję wygranej.
– EK: dziękuję.