Po dwóch rundach mamy świetny układ w Grand Prix. Na czele jest dwóch Polaków, Bartosz Zmarzliik i Patryk Dudek, którzy mają po 28 punktów. Trzecie miejsce zajmuje beniaminek Leon Madsen, który traci dwa "oczka". Dopiero ósmy jest Tai Woffinden, który zdobył zaledwie 15 punktów. Na domiar złego Brytyjczyk jest kontuzjowany, co dodatkowo komplikuje jego sytuację.
Na pewno nie pojedzie teraz w sobotę w Pradze. Potem kolejną rundę zaplanowano 6 lipca, ale także tam jego start wydaje się wykluczony. Jak wróci to dopiero na turniej numer pięć do Wrocławia, który zaplanowano 3 sierpnia, ale wówczas może tracić do liderów - miejmy nadzieję, że Polskich - nawet 30 punktów. Przed Polakami otwiera się więc wielka szansa, aby wreszcie któryś z nich zdobył złoty medal.
- Chciałbym tego bardzo, jak większość z nas, ale za wcześnie o tym mowić - mówi Tomasz Bajerski, w przeszłości uczestnik GP, a obecnie trener Power Duck Iveston PSŻ Poznań i żużlowy ekspert. - Szanse na to, aby Polak zdobył złoto są duże, bo pozycja wyjściowa jest niezła, ale za wcześnie mówić o czymkolwiek. Do końca jeszcze osiem turniejów. Ranking może się zmienić jeszcze wiele razy, a zdarzyć dosłownie wszystko. Największe szanse z naszych mają naturalnie Dudek i Zmarzlik, ale poczekajmy jeszcze na Janowskiego, który może włączyć się do gry o złoto. Jeżeli Tai Woffinden opuści, jedną, góra dwie rundy, to jest jeszcze będzie w stanie coś zrobić. Jeżeli więcej, to raczej nie, bo trzeba liczyć, że pauzując w danej rundzie traci się przynajmniej około 10 punktów.
W środowisku nie brakuje opinii, że tylko Woffinden jest w stanie zagrozić Polakom i jeżeli Brytyjczyk polegnie, to złoto będzie nasze.
- Nie zgodzę się z tym. Nasi muszą uważać na innych. Leon Madsen już pokazuje na co go stać. Ostatniego słowa nie powiedział Jason Doyle. Groźni będą Fredrik Lindgren i Martin Vaculik. Wreszcie bardzo szybki jest Artiom Łaguta. Na razie nie przekładało się to na wynik w zawodach, ale w każdej chwili może się to zmienić - zakończył Bajerski.