W biegu 10 na drugim okrążeniu Hans Andersen zaatakował Camerona Heepsa i w konsekwencji obaj zawodnicy szczepili się motocyklami po czym z całym impetem runęli na tor. Upadek Andersena była na tyle nieszczęśliwy, że z dużą siłą upadł na głowę, co zresztą można było wywnioskować po mocno zniszczonym kasku.
Młody Australijczyk po chwili o własnych siłach udał się do parkingu. Zdecydowanie gorzej wyglądała sytuacja ze stanem zdrowia kapitana Panter. Andersen zaraz po upadku stracił przytomność i natychmiast został przewieziony do pobliskiego szpitala.
Przypomnieć należy, że doświadczony Duńczyk dopiero co powrócił do ścigania po kontuzji złamanej łopatki, która wykluczyła go na trzy tygodnie.
Tym razem na szczęście obeszło się bez złamań lecz stwierdzono mały krwotok w mózgu.
- Jest mały krwotok w mózgu, ale lekarze twierdzą, że nie ma się czym przejmować. Opisali to jako pęknięcie małej żyły, bez wątpienia spowodowane tym strasznym uderzeniem głową w tor. Jego kask był mocno zniszczony, ale odczuwam ulgę, że nosił ortezę na szyi, która prawdopodobnie uratowała go przed znacznie poważniejszymi obrażeniami. Istnieje możliwość, że Hans nabawił się kontuzji nadgarastka, ale to dopiero muszą ocenić lekarze - powiedział wieloletni przyjaciel Mick Bratley