Marcin Góreczny: Czy u Pawła Miesiąca jest jeszcze urlop, czy już trwają przygotowania do sezonu 2020?
Paweł Miesiąc: Przygotowanie fizyczne rozpocząłem jeszcze w listopadzie. Zostało trochę czasu, aby podomykać sprawy związane z przygotowaniem motocykli. Dokupiłem kilka nowych silników, a oprócz tego będę bazował na tym co miałem w ubiegłych latach.
W tym roku nie uwzględnił pan w przygotowaniach startów w Argentynie.
Był czas, kiedy jazda w Argentynie stanowiła część przygotowań. Aktualnie przygotowuje się na miejscu i nie biorę wyjazdu pod uwagę.
Wspomnianych silników będzie pan potrzebował więcej z racji kontraktu ze szwedzką Indianerną Kumla. Co skłoniło pana do powrotu do Elitserien?
W każdym roku szukałem tam jazdy i zgłaszałem swoją gotowość. Teraz udało się zawrzeć kontrakt w Szwecji wcześniej. W ilu meczach tam wystąpię to dopiero zobaczymy. Chcę, aby oprócz treningów mieć okazję więcej pojeździć w poważnych zawodach. Mam nadzieję, że pokażę się tam z dobrej strony. Zapewne jeszcze będę chciał poszukać jazdy gdzie indziej. W roku 2019 miałem umowy w Danii i Niemczech, ale wystąpiłem tylko w jednym spotkaniu (12 pkt. dla Wolfe Wittstock – red.). W Danii nie pojechałem ani razu.
Nie obawia się pan, że jazda w lidze szwedzkiej może kolidować z celami Motoru? Chodzi mi głównie eksploatację sprzętu i kwestie zdrowia fizycznego.
Jazda w PGE Ekstralidze jest dla mnie najważniejsza. Ja nie jestem przyzwyczajony do udziału w dużej liczbie zawodów i nie zamierzam wprowadzać zmiany, że od teraz będę jeździł Bóg wie ile. Jak mówiłem, chcę nieco więcej pojeździć w meczach, a nie tylko na treningach. Mam trochę silników i rozwiązań do sprawdzenia i będę to mógł robić jeżdżąc w Szwecji. Te jednostki które mam na Polskę zostają w kraju.
Po połowie ubiegłego sezonu na lubelskim stadionie słychać było głosy, że Pawłowi Miesiącowi skończyły się silniki i już nic z tym nie robi. Jak się pan do tego odniesie?
Do pewnego momentu miałem lepszy sezon, a potem nie wyglądało to tak dobrze jak na początku. Nie było to kwestią problemów z silnikami, ale raczej zmienności warunków pogodowych oraz torowych. Starałem się szukać najlepszych rozwiązań, lecz nie zawsze mi to wychodziło.
Czy jakoś szczególnie ma pan zamiar pracować nad wyjściem spod taśmy?
Nad startami pracuję zawsze. Jeśli zgram się ze sprzętem to i wyjścia spod taśmy będą wychodzić.
Po niektórych meczach, zwłaszcza tym w Zielonej Górze, były komentarze zarzucające panu jazdę faul. Chodzi mi oczywiście o charakterystyczne wymachiwanie prawą nogą. Wówczas mówił pan „taki jest mój styl jazdy”. Jak postrzega pan to już na chłodno dzisiaj?
Z mojej strony było dużo obserwowania żużlowców, którzy pomagają sobie balansując nogą. Wielu tak jeździ. Zdarza się, że jadąc blisko rywala takie zachowanie może mu przeszkadzać. Wygląda to tak, jakby chciało się go kopnąć, ale w ogóle tak nie jest. Jest to po prostu taki odruch, aby pomóc sobie i motocyklowi. Czasem jednak efekt jest przeciwny, bo powoduje to utratę prędkości.
Na którym torze ekstraligowym najlepiej się panu jeździło?
Każdy bez wyjątku tor był dobry, a jeśli mi szło gorzej to po prostu nie był mój dzień, nie wpasowałem się i nie będę zrzucał winy na zły tor.
Sporo mówi się na temat lubelskiego stadionu. Czego, jako zawodnikowi, na obecnym obiekcie panu brakuje.
Stadiony są bardzo różne, na niektórych łatwiej podjechać blisko busem do swojego boksu, na innych jest nieco dalej. W Lublinie działacze robią co mogą, aby zawodnikom i kibicom było jak najwygodniej, ale pewne rzeczy są nie do przeskoczenia.
Menedżer Jacek Ziółkowski twierdzi, że po zmianach w tabeli biegowej może być trudno przekonać niektórych zawodników do jazdy pod parzystymi numerami. Czy pan tę tabelę już analizował?
Mam ogólną wiedzę na ten temat, ale nie analizowałem zmian dokładnie. Dotychczas zawsze rozmawiałem z trenerem Maciejem Kuciapą i menedżerem Jackiem Ziółkowskim. Oni wiedzieli, co ja lubię, jaki mam styl i po konsultacjach dobierali mi numer startowy. Bywały jakieś nagłe sytuacje, zmiany wynikające z przebiegu zawodów. Mam nadzieję, że teraz będzie podobnie. Nie obawiam się też o ewentualną jazdę z juniorem, bo akurat my mamy dobrych młodzieżowców i oni sobie poradzą.
Jak ocenia pan to co się dzieje w Rzeszowie?
Śledziłem wszystko i sporo na ten temat czytałem. Bardzo fajnie, że żużel się po roku odrodził. Oby to teraz jak najlepiej funkcjonowało. Trzymam kciuki za nowy klub i życzę mu powodzenia.
Podobno trudno zrobić panu przed meczem fotkę, na której byłby pan uśmiechnięty. Rzeczywiście tak mocno się pan denerwuje przed zawodami?
Przed meczem jestem bardzo skupiony. Na świeżo po zawodach jeszcze sporo o nich myślę i stąd mój wyraz twarzy. Kiedy wszystko mija to już się cieszę.
Dziękuję za rozmowę. Życzę powodzenia i zdrowia w nowym sezonie.
Kibice są już zapewne spragnieni szarż Pawła Miesiąca. (fot. Andrzej Mitura)