Krzysztof Kurasiewicz (Dziennik Wschodni): Żużlowa centrala podjęła decyzję o zawieszeniu sparingów i treningów. Nic dziwnego, patrząc na to, co się dzieje w światowym sporcie…
Jacek Ziółkowski (menedżer Speed Car Motoru Lublin): Na pewno była to rozsądna decyzja. Zresztą, nie tylko my tak zrobiliśmy, bo to właściwie rozgrywki we wszystkich dyscyplinach są zawieszone. Nie chodzi tylko o nasz kraj. Jak słyszymy, mecze piłkarskie też się nie odbywają. Wszystko zamarło i staramy się – jako ludzie – zrobić wszystko, żeby pokonać koronawirusa. To chyba jest jedyny sposób, bo ani szczepionki, ani leku jeszcze nie ma. Musimy do minimum ograniczyć kontakty międzyludzkie, żeby nie pozwolić na rozprzestrzenianie się wirusa.
Wiemy już, że dwie pierwsze kolejki PGE Ekstraligi będą przełożone na inny termin. Start ligi w połowie kwietnia to i tak dosyć optymistyczny scenariusz.
Chciałbym, żeby udało się w tym terminie rozpocząć rozgrywki ligowe, ale patrząc na to, co się dzieje… Myślę, że zależy dużo od dyscypliny ludzi. Druga sprawa, to temperatura. To są dwie rzeczy, które mogą zadecydować o tym, czy będziemy mogli ruszyć z rozgrywkami ligowymi. Zobaczymy, jak to wszystko się potoczy.
Wyobraża pan sobie taki scenariusz, że mogłoby zabraknąć żużla w tym roku?
Nie. Myślę, że przyjdzie lato i temperatury pójdą do góry… Widać już w Chinach, że wirus przestaje się rozprzestrzeniać. U nas później się to zaczęło i trochę później się skończy. Nie wydaje mi się, że żużla mogłoby zabraknąć. Rozgrywki będą, tylko te terminy będą musiały być przesunięte.
Może być tak, że pojedziecie bez publiczności?
Gdyby to ode mnie zależało, to nie byłbym za takim rozwiązaniem. Nie wyobrażam sobie meczu ekstraligowego bez publiczności. To by było trochę dziwne. To tak, jakby przedstawienie w teatrze odbywało się bez publiczności. Po co?
Co dla klubów oznaczałby brak widzów na trybunach w trakcie spotkań?
Przede wszystkim potężne straty finansowe. Wpływy z biletów wstępu na mecze są poważnym kawałkiem budżetu poszczególnych klubów. Nie wyobrażam sobie, żeby kluby to wytrzymały. To byłoby bardzo trudne.
Trener Maciej Kuciapa pracował ostatnio na torze przy Alejach Zygmuntowskich?
Tak i to będzie kontynuowane. Chodzi o to, żeby tor był jak najlepiej przygotowany na ten moment, kiedy będzie można rozpocząć zajęcia. Na razie wszystko jest zawieszone.
A zawodnicy muszą siedzieć w domach…
Jakie jest inne wyjście? Przecież nie po to nie odbywają się zajęcia w szkołach, żeby zawodnicy kontaktowali się ze sobą na treningach. Chodzi o izolację.
Czyli teraz pozostaje tylko czekać…
Sytuacja jest bardzo trudna. Na pewno taka, z którą się nie spotkaliśmy. Przynajmniej nasze pokolenie. Musimy się zmobilizować i stawić czoła tej sytuacji.