Zostań naszym Fanem!
ZALOGUJ SIĘ: 
Polecamy
Wspomnienia Rufina Sokołowskiego – zanim zostałem prezesem. Część pierwsza
 18.05.2020 21:47
Rufin Sokołowski przez dziesięć lat pełnił funkcję prezesa Klubu Sportowego Unia Leszno. Człowiek znikąd, który nie widział w całości imprezy żużlowej, został wybrany na prezesa najbardziej utytułowanego klubu żużlowego w Polsce. O swoich początkach z żużlem, Unią Leszno i starych (nie) dobrych czasach opowiedział na łamach portalu. Zapraszamy na pierwszą część wspomnień Rufina Sokołowskiego, w których były prezes aktualnych Drużynowych Mistrzów Polski cofa się do czasów kiedy jeszcze nie stał na czele klubu z Wielkopolski.

Z pewnością byłem pierwszym - może nawet na świecie - prezesem klubu, który do czasu wyboru nie obejrzał do końca żadnej imprezy żużlowej.  Może 2-3 razy widziałem po 1-2 biegi przy okazji np. spaceru z synem. Pierwszy mój kontakt z żużlem polegał na tym, że do mojego Ośrodka Rehabilitacji przywieziono czterech kontuzjowanych żużlowców na wózkach Michalaka, Błaszaka, Nowaka i leszczynianina Piotra Pawlickiego. Wtedy promowaliśmy metodę rehabilitacji MRT skierowaną dla dzieci z porażeniem mózgowym. Doświadczeń w rehabilitacji, kontuzji kręgosłupa za pomocą posiadanej unikalnej aparatury nie było żadnych. Spróbowaliśmy jednak. Najlepszy rezultat osiągnął Piotr Pawlicki. Stanął na nogi. Moi ludzie przywrócili mu wiele funkcji fizjologicznych.  W pewnym sensie jestem ojcem chrzestnym jego synów.

 

Organizacyjnie z Unią Leszno zetknąłem się przy okazji wizyty w mojej firmie Pana Stanisława Mizgalskiego, ówczesnego Prezesa Zarządu KS Unia Leszno.  Miałem wtedy 32 lata, a tu staje przede mną elegancki starszy Pan z siwą głową i prosi o wsparcie jakiegoś klubu sportowego. Kupiłem wtedy dwie szuflady biletów na „Mecz bez meczu”. Takiej swoistej akcji zbierania cegiełek. W podziękowaniu prezes Mizgalski „zmusił mnie” do podpisania deklaracji członkowskiej. Nawiasem mówiąc moją legitymację członkowską znaleziono w jakiejś szafie już po wyborze na prezesa.

 

Uczestniczyłem w dwóch walnych zgromadzeniach klubu. Za każdym razem do pierwszej przerwy. Na jednym z nich prezes Mizgalski zwrócił się do członków klubu z apelem: „Jest nas tu dziś stu pięćdziesięciu, potrzebujemy 15 tysięcy złotych na oddanie Wrocławowi za Łabędzkiego. Jak każdy da dziś po 100 zł to rozwiążemy problem.” Przed przerwą poprosiłem siedzącego naprzeciw Pana, aby przekazał moje 100 zł, bo ja muszę wyjść.  Jak się potem okazało osobą tą był Andrzej Bortel - jeden z moich późniejszych najbliższych współpracowników, a moja wpłata jedyną jaką zebrano.

 

Drugie zebranie miało niezwykle dramatyczny charakter. Doszło do konfrontacji pomiędzy zarządem klubu a grupą byłych działaczy z lat 70-80 skupionych wtedy wokół Tygodnika Żużlowego. Należeli do tej grupy Adam Zając, Jan Nowicki, Tadeusz Paździor i omamiony przez nich Jan Ludwiczak. Przed zebraniem łamy TŻ był pełne złośliwej krytyki pod adresem zarządu klubu. Opozycja „wiedziała”, jak wszystko zrobić lepiej. Ich pomysłem było przekazanie klubu w prywatne ręce pewnego biznesmena, który twierdził, że ma worek złota zakopany w ogrodzie. Po latach poszukiwany międzynarodowym listem gończym. Na tym właśnie zebraniu,po przerwie (a więc już pod moją nieobecność) prezes Mizgalski podał się do dymisji ze słowami: „Panowie wiedzą jak lepiej, to proszę”. Po tych słowach opozycja uciekła. Był to jeden z najbardziej dramatycznych momentów w historii klubu. Wtedy nestor i największa osobowość leszczyńskiego żużla Józef Olejniczak zagrodził własnym ciałem drzwi i powiedział: „ten klub ma prawie 60 lat. Nikogo stąd nie wypuszczę, dopóki nie wybierzemy zarządu”. Tak urodził się zarząd prezesaak urodził się zarząd prezesa Zbigniewa Potoka. Było im bardzo trudno, bo byli podzieleni. Dochodziło do konfliktów ze słynnym wyjęciem pistoletów gazowych.  Może by do tego nie doszło, gdyby nie spadek z ligi. Niesprawiedliwy, bo będący rezultatem oszustwa w meczu Toruń – Lublin w ostatniej kolejce. W takiej sytuacji odbyło się nadzwyczajne walne zgromadzenie, z którego wyszedłem jako Prezes Zarządu Klubu Sportowego Unia Leszno stowarzyszenia powołanego 5 maja 1938 roku.

Dominika Bajer (za: inf. własne)
Czy na pewno chcesz usunąć ten komentarz?
TAK NIE
Komentarze (7)
5 lat temu
W odpowiedzi na komentarz:
w całym meczu po stronie Torunia tylko jedna taśma http://www.speedway.hg.pl/199x-200x/1994/1994_09_13_Torun_Lublin.htm
http://www.speedway.hg.pl/199x-200x/1994/1994.htm
Co podaje ten sam portal( link powyżej) ale tekstowo proszę przeczytać od: "a potem przyszedł mecz ,który stał się jedną z nielicznych"....
PS. Część tej informacji na tym portalu www.speedway.hg.pl jest zaczerpnięta z książki: Anioły na torze Historia toruńskiego żużla 1930-2001Krzysztof Błażejewski Moją wypowiedz oparłem na tych dwóch źródłach.
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu
W odpowiedzi na komentarz:
"Niesprawiedliwy, bo będący rezultatem oszustwa w meczu Toruń – Lublin w ostatniej kolejce."
- Myślę ,że wypowiedz dotyczy meczu z 1994r pomiędzy Apator-Motor To był dziwny mecz na tamte czasy niechlubny zapisany na kartach historii toruńskiego ,jak i polskiego żużla. Torunianie popełniali błędy wjeżdżając w taśmę swą postawa dali w pewnym sensie dowód ,że tego meczu wygrać nie chcą. Toruński zespół został wygwizdany a nawet obrażany przez zdenerwowana własną publiczność. Po meczu poirytowany trener Żabiałowicz powiedział do mikrofonu,że jego zawodnicy "sprzedali mecz" .Potem jednak z tego powiedzenia wycofał się twierdząc ,że działał pod wpływem impulsu chwili. W krótkim okresie trener Żabiałowicz złożył dymisję,która została przyjęta. Dodam ,że ten rzekomo wygrany mecz rezultatem 44:45 spowodował utrzymanie się w lidze Lubelskiego Motoru,a toruńskim kibicom powracającym z meczu pozostał gorzki smak czarnego żużla w ustach.
w całym meczu po stronie Torunia tylko jedna taśma http://www.speedway.hg.pl/199x-200x/1994/1994_09_13_Torun_Lublin.htm
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu
W odpowiedzi na komentarz:
"Niesprawiedliwy, bo będący rezultatem oszustwa w meczu Toruń – Lublin w ostatniej kolejce."
- Myślę ,że wypowiedz dotyczy meczu z 1994r pomiędzy Apator-Motor To był dziwny mecz na tamte czasy niechlubny zapisany na kartach historii toruńskiego ,jak i polskiego żużla. Torunianie popełniali błędy wjeżdżając w taśmę swą postawa dali w pewnym sensie dowód ,że tego meczu wygrać nie chcą. Toruński zespół został wygwizdany a nawet obrażany przez zdenerwowana własną publiczność. Po meczu poirytowany trener Żabiałowicz powiedział do mikrofonu,że jego zawodnicy "sprzedali mecz" .Potem jednak z tego powiedzenia wycofał się twierdząc ,że działał pod wpływem impulsu chwili. W krótkim okresie trener Żabiałowicz złożył dymisję,która została przyjęta. Dodam ,że ten rzekomo wygrany mecz rezultatem 44:45 spowodował utrzymanie się w lidze Lubelskiego Motoru,a toruńskim kibicom powracającym z meczu pozostał gorzki smak czarnego żużla w ustach.
tylko że nikt nie pamięta że My w trakcie sezonu straciliśmy najlepszego zawodnika Pera
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu
W odpowiedzi na komentarz:
Rufin to barwna postać. Zawsze wolałem takich jak on, Komar, Witek. Niż takich technokratycznych kombinatorów jak Dowhan czy Termos
Oczywiście ,że tak nawet tacy którzy się uczą poznają tajniki żużla oraz kierowania klubem mając wizję;oni są do zaakceptowania ale nie nadęte bufony wszędobylskie pieniacze,ślizgacze po sporcie do polityki a w głowie zakodowana nieomylność w postępowaniu własnym.W konsekwencji dołują kluby pozostawiając zgliszcza ale to nie ich winna- obecne wytłumaczenie dla kolejnych pokoleń to nie oni to pandemia.
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu
Rufin to barwna postać. Zawsze wolałem takich jak on, Komar, Witek. Niż takich technokratycznych kombinatorów jak Dowhan czy Termos
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu
"Niesprawiedliwy, bo będący rezultatem oszustwa w meczu Toruń – Lublin w ostatniej kolejce."
- Myślę ,że wypowiedz dotyczy meczu z 1994r pomiędzy Apator-Motor To był dziwny mecz na tamte czasy niechlubny zapisany na kartach historii toruńskiego ,jak i polskiego żużla. Torunianie popełniali błędy wjeżdżając w taśmę swą postawa dali w pewnym sensie dowód ,że tego meczu wygrać nie chcą. Toruński zespół został wygwizdany a nawet obrażany przez zdenerwowana własną publiczność. Po meczu poirytowany trener Żabiałowicz powiedział do mikrofonu,że jego zawodnicy "sprzedali mecz" .Potem jednak z tego powiedzenia wycofał się twierdząc ,że działał pod wpływem impulsu chwili. W krótkim okresie trener Żabiałowicz złożył dymisję,która została przyjęta. Dodam ,że ten rzekomo wygrany mecz rezultatem 44:45 spowodował utrzymanie się w lidze Lubelskiego Motoru,a toruńskim kibicom powracającym z meczu pozostał gorzki smak czarnego żużla w ustach.
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
Sokołowski zawsze budził kontrowersje i dobrze się czytało wywiady z nim.
  Lubię
  Nie lubię
© 2002-2024 Zuzelend.com