Trudno zapomnieć o panedmii jak jeździsz na treningu bez publiczności, w okrojonym składzie – mówi Marcin Momot, menager Antonio Lindbaeck`a, który znalazł chwilę czasu aby podzielić się swoimi spostrzeżeniami. Dodaje przy okazji, że w boksie jego szefa pojawiła się radość z możliwości korzystania z dwóch mechaników.
Informowaliśmy jakiś czas temu, że Antonio Lindbaeck jest jednym z zawodników, nad którym patronat medyczny objął gabinet MK MED. Michała Kliby. Po konsultacji z fizjoterapeutą, Szwed podczas ćwiczeń korzysta z drążka, który ma za zadanie pobudzić mięśnie do wysiłku. O efektach tych ćwiczeń trudno jest w tej chwili cokolwiek powiedzieć. Zamysł był taki, żeby pobudzić mięsnie, które podczas normalnego treningu nie zostałyby uruchomione. Na dzień dzisiejszy trudno powiedzieć jaki będzie tego efekt. Trening jest treningiem – mówi menager zawodnika i dalej wyjaśnia co ma symulować. To ma być symulacja jednego wyścigu z ograniczonym dopływem powietrza i drgań podczas jazdy na żużlu. Drążek ma przyzwyczajać organizm do danej sytuacji w jakiej będzie trwał bieg.
Na razie Szwed nie korzysta z drążka tuż przed treningowymi jazdami. Antonio jak nie jeździł, np. teraz na tej kwarantannie to na tym trenował. Na dzień dzisiejszy chodzi bardziej o okres, kiedy nie jeździ aby trenować, żeby mieć to czucie. Częstotliwość treningów w Zielonej Górze jest intensywna. Masz 4 – 5 wyjazdów, po 3 – 4 starty spod taśmy. To prawie tak, jakbyś odjechał parę dobrych biegów. Na razie przed zawodami nie będziemy z tego korzystać. Zobaczymy co będzie dalej. Standardowa rozgrzewka jest wystarczająca tym bardziej teraz, kiedy masz dużą ilość jazd.
Nie znamy na razie żadnych potwierdzonych informacji, kiedy miałyby ruszyć zawody w lidze szwedzkiej, czy GP w których Antonio Lindbaeck też bierze udział. Zazwyczaj wszystkie starty są planowane z dużym wyprzedzeniem, co daje komfort psychiczny menagerowi team`u. Marcin Momot nie obawia się jednak większych problemów z logistyką jak wspomniane imprezy znajdą swoje miejsce w kalendarzu startów. Na razie to tylko wróżenie z fusów. Cykl na pewno będzie okrojony, nie będzie tylu jazd. Myślę, że to jest do ogarnięcia przy takiej częstotliwości startów jaka będzie teraz. To nie będzie jakieś wielkie wyzwanie dla nas. Jeżeli zaś chodzi o Szwecję to my jesteśmy cały czas przygotowani. Mamy tam drugą bazę, czekają tam motory, trzeba tylko włożyć w nie silniki. Logistycznie zatem to nie będzie stanowiło żadnego problemu – kończy nasz rozmówca.
Jakie będą efekty stosowania nowego ćwiczenia?