Szybko się dogadaliście.
Jakub Jamróg: Rzeczywiście. To nie była trudna decyzja. Jeszcze przed play-offami wstępnie się dogadaliśmy, ale czekaliśmy na rozwój wydarzeń. Czuję się zobligowany, żeby trochę naprawić to, co nie wyszło w tym roku i żeby spróbować zaatakować PGE Ekstraligę w kolejnym sezonie. Co prawda pojawiały się propozycje z innych klubów, ale z żadnym nie dochodziłem nawet do kwestii finansowych. Szybko się dogadaliśmy, ale na to pracowało się przez cały rok. Wszystko było w porządku, czuję się tu bardzo dobrze, więc nie pozostało mi nic innego, jak podziękować za zaufanie i pozostać w klubie na kolejny sezon.
W trakcie sezonu nie było słychać o żadnych problemach finansowych, poślizgach w wypłatach. To też pewnie miało wpływ na twoją decyzję.
Przychodziliśmy do Wybrzeża ze złymi wspomnieniami z poprzednich klubów. Płynność finansowa była jednym z głównych argumentów przy wyborze zespołu. I ona była. Gdyby było tu źle, to pewnie bym przeciągał podpisanie nowego kontraktu, ale fakt, że tak szybko doszliśmy do porozumienia najlepiej pokazuje, że pod kątem finansowym nie było żadnych problemów.
Jest w tobie poczucie niedokończonej pracy w Gdańsku? Wiadomo, że cel był inny niż sam awans do czwórki.
Nie pojechaliśmy w takim stylu, jakiego od nas oczekiwano. Brak awansu sprawił, że jest we mnie chęć naprawienia błędów z tego sezonu. Chcę dać kibicom to, czego oczekują i na co zasługują.
Twoja pierwsza reakcja na wiadomość, że Eryk Jóźwiak dalej będzie menedżerem zespołu?
Cenię sobie współpracę z nim i jego pozostanie w drużynie miało duży wpływ na to, że tak szybko dogadałem się w kwestii mojej umowy. Nerwowe ruchy i poszukiwanie kogoś nowego byłoby niewskazane. Rok temu zaszło tu sporo zmian i nie było pewności, że wszystko zagra od samego początku.
Pamiętam, że przed rewanżowym meczem z Wilkami Krosno mówiłeś, że nie stoicie na straconej pozycji i generalnie czuć było w was optymizm. Tymczasem nie potoczyło się to tak, jak sobie wyobrażaliście.
Myślę, że pozycja w tabeli po rundzie zasadniczej o czymś świadczy. Oba półfinały wyszły podobnie. Drużyny z pierwszego i drugiego miejsca znalazły się w finale. Nic nie dzieje się bez powodu. Cóż, życie rozstrzygnęło to sprawiedliwie. Patrząc z perspektywy całego sezonu, niestety to był nasz sufit. Osobiście mam sporo przemyśleń.
Twój występ w Krośnie był przedziwny i chyba podsumowujący niejako cały sezon. Mieliście zbyt duże wahania formy. Jeździliście bardzo nierówno.
Tor w Krośnie jest dla mnie jak zaczarowany. Może to głupie, bo przecież jeździłem tam czterokrotnie. Ktoś mógłby powiedzieć, że powinienem wszystko wiedzieć o tamtejszej nawierzchni, ale fakty są takie, że w ostatnim meczu tor różnił się diametralnie od każdego z trzech wcześniejszych zawodów. Oczywiście, spodziewaliśmy się, że będzie bardziej przyczepny. Silnik z tamtego meczu poszedł na diagnozę. Zawiódł mnie w pewnym momencie. Zacząłem na motocyklu numer jeden - nie wyszło. Wziąłem drugi i też nie jechałem zbyt dobrze, w dodatku zanotowałem upadek i skasowałem ten motocykl. Wróciłem do pierwszego, trochę zmieniliśmy ustawienia i wygrałem bieg. Później przyjechałem drugi, a potem były już same zera. Szukałem różnych ustawień i w pewnym momencie po prostu zgłupiałem. Nie mogłem nic zrobić. Silnik nie reagował na żadne korekty i byłem bezradny. Żużel jest grą błędów.
Nie jest tak, że czasami za dużo kombinujecie ze sprzętem? Nie korciło cię, żeby w jakimś meczu nic nie zmieniać, niezależnie co by się działo?
Zdarzyło się tak w Szwecji, gdy... zdobyłem komplet punktów. Niewiele osób o tym wie, ale teraz mogę już to powiedzieć: miałem dość poważny wypadek w tym meczu. Informacje napływające ze Szwecji są dość szczątkowe, a tamto spotkanie nie było transmitowane. W pierwszym biegu wjechał we mnie zawodnik i mocno uderzyłem w motocykl głową i ręką. Byłem dość mocno przytłumiony, ale pojechałem na adrenalinie i zdobyłem piętnaście punktów, nie zmieniając prawie nic w sprzęcie. Tak naprawdę walczyłem tylko o to, by nie spaść z motocykla. W przerwach między biegami siedziałem spokojnie, nie świrowałem koło motocykla, nic nie zmieniałem i paradoksalnie wyszło tak, że zdobyłem komplet. Czasami tak to jest, że lepiej nic nie zmieniać, natomiast dostajemy tyle informacji z zewnątrz, że cały czas kotłuje nam się w głowie. Szukamy perfekcji i niekiedy idzie się zaplątać w tym wszystkim.
Czuliście atut własnego toru w poprzednim sezonie? Bo trudno było odnieść takie wrażenie, gdy oglądało się mecze w Gdańsku.
Może po prostu my byliśmy słabi? Trzeba to powiedzieć otwarcie i wprost. Nie byliśmy wystarczająco dobrzy, również w kwestiach teoretycznych, doborze ustawień na poszczególne mecze. Tor się zmieniał, ale tak musiało być po dosypaniu nawierzchni. Można to porównać do ułożenia nowego toru. Nie da się tego uspokoić na przestrzeni jednego czy dwóch meczów. To czasami trwa cały rok.
Widać było, że na torze pojawiały się dziury, często komisarze mieli zastrzeżenia.
Wszyscy się uczą tego toru. Dobrze, że Eryk Jóźwiak został na swoim stanowisku, bo jeśli przyszedłby ktoś nowy, to musiałby się tego uczyć na nowo. W trakcie sezonu trudno jest wyciągać odpowiednie wnioski, ale zimą przyjdzie na to czas. Liczę, że ten tor się uspokoi i w przyszłym roku faktycznie stanie się naszym atutem. Ale powtarzam, to nie jest tak, że on nie był nam przychylny. Sporo robi też aura. W Polsce mamy ekstremalne warunki. Cały kwiecień jechaliśmy w zimowych warunkach, aż tu nagle przyszło czterdzieści stopni. Takie warunki mają kolosalny wpływ na zachowywanie się nawierzchni.
Zastanawialiśmy się ile razy dałeś się wyprzedzić w tym sezonie. I na dobrą sprawę nie jest łatwo się doliczyć zbyt wielu takich sytuacji. Chyba nie jest łatwo cię pokonać na trasie.
Tak jest odkąd pamiętam. Rzadko mam dyskomfort, że ktoś mnie minie. Na pewno taka sytuacja miała miejsce, ale szczerze mówiąc nie wiem czy można byłoby doliczyć się pięciu takich przypadków. Dziesięciu na pewno nie. Mam tego świadomość, ale wynika to m.in. z mojej dość lekkiej postury. Jestem też ofensywnie jeżdżącym zawodnikiem, nie ma dla mnie straconych pozycji, cały czas staram się walczyć. Może to wynika z tego, że skupiam się na ataku, a nie na obronie. Należę do najlżejszych zawodników, co pozwala mi jeździć szybciej, z kolei mam przez to problemy ze startami. Zdaję sobie sprawę, że muszę nad tym popracować.
Nie należysz do najmłodszych zawodników. Da się w tym wieku diametralnie poprawić wyjścia spod taśmy?
Oczywiście, że tak. Nie chodzi nawet o sam refleks. Śmieję się, że refleksowo nie opłaca się teraz startować, bo i tak wyścig zostanie przerwany. To nie ma większego sensu, bo totalnie rozwala sytuacje w powtórce biegu. Człowiek jeszcze bardziej się hamuje, gdy ma świadomość, że dostał ostrzeżenie. Nie jestem najmłodszy, ale człowiek uczy się całe życie. Mam swój wstępny plan i pomysł na to, jak usprawnić moje starty. Zima jest świetnym okresem. Można wszystko wywrócić do góry nogami. Rozkręcamy motocykle do ostatniej śrubki i pracujemy nad tym, żeby efekty zmian były widoczne w sezonie.
Poczynisz duże inwestycje zimą?
Tak. Jak co roku. Nie oszczędzam na sprzęcie. Zdarzają się przypadki, że motocykle z poprzedniego sezonu są na tyle świeże, że mogą po mi służyć i w kolejnym roku. Tym razem jednak będę musiał je wymienić, gdyż za mną intensywny sezon. Dużo jeździłem, a poza tym, w moim odczuciu miałem zbyt wielu tunerów, co mogło rzutować na moje wyniki. Miałem silniki z paru źródeł, a teraz będę chciał się skupić na jednym. Ostatnio zostało mi parę silników z Ekstraligi i szkoda mi było je wyrzucać czy oddawać. W każdym dostrzegałem jakiś potencjał i trochę się w tym zagubiłem.
Mimo wszystko, czytając opinie kibiców, rzadko kiedy można było dostrzec negatywne komentarze pod twoim adresem. To chyba pokazuje, że zostałeś pozytywnie odebrany w gdańskim zespole.
Cieszę się, bo zostałem w Gdańsku miło przyjęty. Nie spotkały mnie jakieś przykre sytuacje. Myślę jednak, że kibice oczekiwali ode mnie więcej. Ja sam tego oczekiwałem od siebie.
Czyli po przegranych meczach nie czytasz komentarzy?
Unikam tego. Jasne, jeśli ktoś skomentuje jakiś mój post na fanpage'u, to nie idzie tego nie zobaczyć, ale żebym wertował każde wpisy w internecie na mój temat, to zdecydowanie nie. To jest dla kibiców, nie dla nas. My musimy się skupić na jeździe. Dziękuję jednak kibicom, bo po przegranej w Krośnie i mojej bardzo słabej jeździe dostałem prywatne wiadomości, w których nie było hejtu, a słowa wsparcia i prośby, żebym został w Gdańsku.
Z drugiej strony trudno się dziwić, bo jednak ludzie w Gdańsku mają już trochę dość pierwszej ligi.
Szukając klubu w ubiegłym roku kierowałem się ambicjami. Chciałem trafić do zespołu walczącego o awans. To był jeden z moich głównych argumentów. Gdańsk to miasto wielu możliwości i widzę, że jest tu ogromne parcie na awans. Uważam, że Gdańsk zasługuje na Ekstraligę. Osobiście również chcę do niej wrócić.
W sezonie 2021 osiągnąłeś średnią 1,951 punktu na bieg.
To minimum, które sobie zakładałem. Miałem świadomość, że pierwsza liga jest mocna i nie można jej w żadnym stopniu porównać do tej sprzed paru lat. Liczę, że w kolejnym sezonie ta średnia będzie jeszcze lepsza.
Nie będzie już w lidze drużyny z Ostrowa lub z Krosna, ale będzie Falubaz.
Poziom na pewno się nie obniży. Falubaz będzie miał niesamowite ciśnienie na szybki powrót do elity, ale nie jest powiedziane, że będą dominatorem w stylu Apatora Toruń sprzed roku. Możemy o czymś takim zapomnieć. Teraz poziom strasznie się wyrównał. Falubaz będzie bardzo mocny, nie ma co się oszukiwać, natomiast uważam, że każdy jest w stanie nawiązać z nimi równorzędną walkę.