26 lutego drużyna wylatuje na zgrupowanie na Maltę? Skąd pomysł, aby obóz przygotowawczy odbywał się właśnie w tamtym kraju?

Krzysztof Gałańdziuk: Pogoda, która jest obecnie w Polsce, czyli na przemian mróz z odwilżą, to jest pogoda infekcyjna. Z doświadczenia wiem, że wyjazd tuż przed sezonem w takie miejsce skutkował wystąpieniem infekcji u kilku zawodników, dlatego lepiej jak polecimy w ciepłe miejsce. Żużlowcy wchłoną trochę słońca, bo tego brakuje w ostatnim czasie.

Jakie zajęcia będą mieć zawodnicy podczas zgrupowania?

Jedziemy z trenerem przygotowania fizycznego, Radosławem Smykiem. Przewidziane są aktywności na zewnątrz, czyli jazda na rowerze, gra w piłkę nożną, bieganie. Na pewno w ciągu tygodnia nie da się zrobić kondycji, dlatego jeżeli ktoś nie zrobił jej do tej pory to w ciągu zgrupowania tego nie zrobi. Chodzi o to, aby wyzwolić w chłopakach głód do jazdy na żużlu, wrzucić w nich trochę energii, bo okres zimowy wpływa depresyjnie na wszystkich, dlatego pojechanie w ciepłe miejsce, gdzie jest dużo słońca jest bardzo pożądane i będzie pożyteczne.

Przez wielu ekspertów APATOR Toruń został uznany za „króla polowania” podczas okienka transferowego. Jakie są zatem cele sportowe toruńskiej drużyny na nadchodzący sezon?

Mając taki skład musimy mierzyć wysoko. Nie możemy być fałszywie skromni i mówić, że sam awans do play-off będzie sukcesem. Z punktu widzenia potencjału zespołu, będziemy bić się o najwyższe cele. Idealnie byłoby, jeśli awansowalibyśmy do finału, a w nim wygrali. Jeśli kontuzje będą nas omijały i żużlowcy będą jeździć na poziomie, który prezentowali w poprzednich sezonach, to możemy być optymistami, jeśli chodzi o wynik sportowy

APATOR Toruń w swoim składzie ma 4 stałych uczestników cyklu FIM Speedway Grand Prix. Czy biegi z ich udziałem podczas każdej z rund, to zawsze dodatkowy stres dla sztabu szkoleniowego klubu?

U każdego to budzi stres. To jest oczywiste. Jednak, gdy przyjrzymy się kalendarzowi rozgrywek PGE Ekstraligi i FIM Speedway Grand Prix, to są tylko dwa terminy, które mogą nas niepokoić, bo wówczas rundy GP rozgrywane będą na dzień przed meczami ligowymi, natomiast cała reszta nie pokrywa się z terminami meczów PGE Ekstraligi, dlatego podchodzimy do tego spokojnie.

Do U-24 Ekstraligi sprowadziliście trzech zagranicznych żużlowców Zacha Cooka, Bastiana Pedersena i Evgenii Saidullina. Czym się kierowano przy kontraktowaniu tych zawodników?

Na pewno nie bierzemy nikogo przypadkowo tylko po to, żeby wypełnić regulamin. Mamy bardzo ambitne plany związane z U-24 Ekstraligą i chcemy uzyskać jak najlepszy wynik w tych rozgrywkach.

Czy widział Pan ich na torze?

Z rekomendacji Jacka Holdera jest tylko Zach Cook, natomiast pozostali to są zawodnicy, którzy już mieli okazję pokazać się na torze. Szczególnie zależało mi na pozyskaniu Bastiana Pedersena, ponieważ w zeszłym sezonie, podczas Pucharu Europy w Toruniu, byłem kierownikiem zawodów i zrobił on na mnie potężne wrażenie, dlatego zabiegałem, aby znalazł się on w naszej drużynie, co też się udało.

Jak będzie wyglądała współpraca z zapleczem U-24?

Jestem po to w klubie, aby patrzeć do przodu, a nie tylko na to, co mamy tu i teraz, ale po to, aby klub miał korzyści z tych żużlowców w przyszłości. Wszystkie działania, które udało się do tej pory zrobić czy też te, które dopiero planujemy i chcemy wdrożyć w życie mają służyć temu, co będzie w niedalekiej przyszłości. Jestem zadowolony, że powstały takie rozgrywki jak U-24 Ekstraliga, bo jeśli klub jest zorientowany, aby szkolić takich żużlowców, jest zorientowany na przyszłość bazując na swoich wychowankach, to lepszy prezent APATOROWI Toruń nie mógł się przytrafić jak utworzenie rozgrywek U-24 Ekstraligi.

Kiedy planujecie wyjechać na tor?

Wstępnie planujemy wyjechać na tor ok. 9-10 marca. Jeśli pogoda jakoś radykalnie nie zepsuje się, to będzie to jak najbardziej realne i możliwe.

W ostatnich latach Motoarena nie stanowiła wielkiego atutu dla gospodarzy? Jakie zmiany zostały poczynione, aby tor znów stanowił przewagę dla żużlowców APATORA Toruń?

Na tym etapie zostało zrobione, to co mogło być zrobione. Na tor wjechał ciężki sprzęt – równiarka, która wyrównała tor. Łuki są w tej chwili równe. Przywrócono pochylenie łuków, bo one w ostatnim czasie nie wyglądały dobrze. Samo przygotowanie toru będzie radykalnie inne niż do tej pory. Po to będziemy trenować na własnym torze, aby zawodnicy zapoznali się z nim, i żeby im ten tor odpowiadał, a jednocześnie żeby stwarzał duże możliwości w kontekście stworzenia widowiskowej jazdy.

Co sądzi pan o zmianie formuły play-off?

Można doszukiwać się w tej zmianie pewnej sprawiedliwości. W przypadku, gdy drużyna pod koniec sezonu ma problem z kontuzjami, jak choćby to miało miejscu w zeszłym sezonie w MOJE BERMUDY STALI Gorzów, gdzie ze składu z powodu kontuzji wypadli Martin Vaculik i Szymon Woźniak, i gdyby nie to, że mieli wypracowaną zaliczkę punktową, to nie awansowaliby. Czy oni nie zasłużyli na play-off? Z pewnością zasłużyli, ale poprzez to co się wydarzyło, do play-off by nie weszli. W przypadku awansu sześciu zespołów zostają stworzone szanse na wypadek takich zdarzeń jak to miało miejsce w przypadku drużyny z Gorzowa w roku ubiegłym. Czy to się sprawdzi, czy nie, to ocenimy to po sezonie. Na pewno kibice będą mogli częściej oglądać swoje drużyny na stadionach.