Daniel, odkąd zakończyłeś karierę minęło już 8 lat. Czym się aktualnie zajmujesz?
Witam wszystkich kibiców Włókniarza! Aktualnie żyję życiem rodzinnym, to jest dla mnie zdecydowanie najważniejsze. Oprócz tego pracuję w porcie.
Przysłowiowe “buty na kołku” odwiesiłeś dość nieoczekiwanie, jaki był tego powód?
Głównym powodem był fakt, że nie mogłem być już lepszy. W późniejszym okresie przytrafiło się jeszcze kilka kontuzji.
Brakuje Ci czasem tych emocji, które generowała rywalizacja na torze?
Zdecydowanie. W przeszłości przez sporo dni odczuwałem brak żużla.
Oglądasz lub śledzisz wyniki w polskiej PGE Ekstralidze?
Nie oglądam wszystkich spotkań, jednak gdy mam dostęp do polskiej telewizji, to staram się nadrabiać zaległości śledząc rezultaty.
Do Włókniarza Częstochowa trafiłeś w 2011 roku. Pamiętasz jak do tego doszło?
Oczywiście! Do Włókniarza trafiłem z pierwszoligowego Rybnika. Za mój transfer do Częstochowy w głównej mierze odpowiadał Marian Maślanka. Moja partnerka rozmawiała wtedy z ówczesnym prezesem klubu i to właśnie dzięki niemu dostałem możliwość jazdy w Ekstralidze.
W latach 2011-2012 “Lwy” walczyły o utrzymanie w lidze. Jak wspominasz ten okres?
To faktycznie były ciężkie lata, ponieważ musieliśmy walczyć o utrzymanie. Osiągniecie tego celu było dla nas jak zwycięstwo.
Łącznie spędziłeś tu 2 lata. Jest jakiś moment, który szczególnie zapadł Ci w pamięć?
Było wiele takich momentów. Tak jak wspomniałem, na pewno jednym z nich było utrzymanie Włókniarza w Ekstralidze. Bardzo miło wspominam również kibiców, którzy byli z nami na dobre i na złe. Osobiście czułem ich wsparcie przez cały czas.
Byłeś jednym z liderów drużyny. Możesz powiedzieć, że był to najlepszy okres w twojej karierze?
W czasie jazdy dla Włókniarza zostałem złotym medalistą indywidualnych mistrzostw Szwecji, więc z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że był to szczególny okres w mojej karierze.
Kibice Włókniarza do dziś wspominają Twoje znakomite wyjścia spod taśmy. Jak się czułeś na torze w Częstochowie?
Gdy pierwszy raz miałem okazję ścigać się na torze w Częstochowie, to nie przypadł mi on do gustu, ponieważ preferowałem zupełnie inne nawierzchnie. Z czasem było jednak coraz lepiej, dzięki czemu mogłem solidnie punktować.
Jeździłeś w klubie z innym Szwedem – Peterem Karlssonem, macie ze sobą jakiś kontakt? Zdarza się Wam wspominać czasy, gdy jeździliście pod Jasną Górą?
Mieliśmy okazję się kiedyś spotkać i trochę porozmawiać. Peter jest cały czas bardzo zaangażowany w środowisku żużlowym. Ponadto uważam, że jest po prostu świetnym gościem, zawsze miło go spotkać, ma świetny charakter.
Jak często odwiedzasz Polskę? Masz może w planach wizytę na stadionie przy ulicy Olsztyńskiej?
Bywam w Polsce, ponieważ wciąż mam tam bardzo wielu przyjaciół. Staram się zawsze przynajmniej raz w roku odwiedzić Wasz kraj, gdy tylko mam taką możliwość.
Obserwując media społecznościowe widać, że dużo czasu poświęcasz swojej córce. Życie ojca jest lepsze od życia żużlowca?
To są dwie zupełnie różne rzeczy! (śmiech). Cieszę się, że okres mojego ojcostwa nie łączy się z karierą sportową, dzięki czemu dużo czasu mogę poświęcić córce. Gdybym jednak miał ocenić, to obie te role były i są dla mnie bardzo ważne.
Kiedy ostatni raz zdarzyło Ci się oglądać mecz Włókniarza?
Staram się być na bieżąco. Sporo spotkań oglądałem w trakcie lata, podczas ostatniego sezonu.
Myślisz, że w nadchodzącym sezonie 2022 drużynę “Lwów” będzie stać na walkę o najwyższe cele?
Ciężko mi przewidzieć jak potoczą się sprawy w polskiej lidze. Ekstraliga jest niezwykle wyrównana i niemal każdy może wygrać z każdym. To, co mówią eksperci, nie zawsze się sprawdza. Musimy cierpliwie czekać na start sezonu i dopiero wtedy będziemy mogli ocenić potencjał poszczególnych drużyn. Niemniej życzę swoim przyjaciołom z Częstochowy samych sukcesów.
Na sam koniec chciałbyś coś przekazać kibicom?
Przede wszystkim dziękuję za czas, który razem spędziliśmy. Życzę wszystkiego dobrego w przyszłości i chciałbym, aby klub z roku na rok stawał się coraz lepszy. Włókniarz zawsze będzie miał szczególne miejsce w moim sercu!