Piotr Pawlicki po zawodach ocenił sytuację z biegu trzynastego. Pawlicki i Dudek walczyli o ligowe punkty, do sytuacji doszło na drugim łuku pierwszego okrążenia. Sędzia pomimo braku upadku zdecydował się na przerwanie wyścigu, a po analizie powtórek uznał torunianina jako sprawcę przerwania gonitwy - Z mojej perspektywy wyglądało to tak jak z perspektywy sędziego. Pewnie z perspektywy Patryka Dudka i ekipy z Torunia ta sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Wejście w drugi łuk było bardzo szybki, było nieco nawierzchni na wejściu w łuk, motocykl mnie trochę pociągnął, ale panowałem nad wszystkim. Byłem już przed Patrykiem Dudkiem na wyjściu, znaleźliśmy się w takim momencie, że się zrobiło ciasno. Ciężko mi cokolwiek powiedzieć, pewnie jakbym mył na miejscu Patryka to pewnie też bym się bronił przed niebezpieczną sytuacją torową. Ciężko mi tak naprawdę na gorąco to opisać, muszę na spokojnie obejrzeć kilka raz powtórki. Z mojej perspektywy nie dotknąłem Patryka, ale na pewno było ciasno. Sędzia podjął taką decyzję jaką podjął, dla nas ta decyzja była dobra decyzja. Nie chciałbym na gorąco powiedzieć czegoś za dużo, żeby sobie zaszkodzić. Rozumiem złość Patryka Dudka po tym wyścigu, ale takie sytuacje na torze się zdarzają.
Leszczynian przyznał co było powodem, że w początkowej fazie biegu nie wychodziły po myśli podopiecznych Piotra Barona - Początkowo ten tor trochę nas zdziwił, bo ten tor wyglądał tak jak zawsze i miał się też tak zachowywać. W początkowej fazie meczu było nerwowo, musieliśmy się napracować na torze jak i w parkingu. Ostatecznie był to dla nas dobry test, bo inaczej się jeździ gdy mecz ma statu zagrożonego. Dopasowanie do tego toru zajęło nam trochę czasu, żeby znaleźć odpowiednie przełożenia. Po tym meczu musimy wyciągnąć wnioski, bo nauka na pewno nie poszła w las.