Po zawodach udało nam się porozmawiać z trenerem drużyny gości Mariuszem Staszewski, który tak podsumował piątkowe spotkanie - Myślę, że parę punktów więcej mogliśmy ugrać. W kilku biegach naprawdę dobrze wystartowaliśmy, po błędach własnych gdzieś tę pozycję traciliśmy. Wynik był taki standardowy dla nas 55:35, taki jak wszędzie.
Ostrowska drużyna jest jedyną w najwyższej klasie rozgrywkowej, która nie posiada żadnego punktu w tabeli. Jaki wobec tego jest plan trenera na przełamanie złej passy - Myślę, że drużyny z pierwszej czwórki w tabeli są poza naszym zasięgiem. Będziemy szukali rozwiązań i jakiś punktów w meczach u siebie. Na wyjazdy zawsze jedziemy optymalnym składem i chcemy pokazać kilka dobrych biegów i widowisko. Wiadomo, że wygrywanie meczów jest bardzo trudne w naszym przypadku.
Ogromnym utrudnieniem dla beniaminka jest brak Grzegorza Walaska, który miał być jednym z filarów drużyny. Staszewski przyznaje, że jego brak jest odczuwalny - Wiadomo, że Grzechu był na początku sezonu w rewelacyjnej formie i tych jego punktów nam brakuje. Mógłby w trakcie meczu jeździć w ramach rezerwy taktycznej, chociaż to na pewno nie przesądziłoby o tym, żebyśmy wygrali w Gorzowie- analizował szkoleniowiec.
Dodatkowym smaczkiem rywalizacji był fakt, że trener Arged Malesy jest gorzowianinem, jak samkował powrót w rodzinne strony? -Ja nie wracam do Gorzowa, ja tu mieszkam. Czułem się dzisiaj dobrze. Fajnie, że kibice pamiętają i doceniają. W tym roku spłynęły na nas wszystkie plagi świata: kontuzję, deszcze, plandeki. Wszystko co mogło się wydarzyć to się wydarzyło. Mam nadzieję, że w pierwszej rundzie limit pecha na cały sezon wyczerpaliśmy i teraz będzie już tylko lepiej- zakończył Staszewski.