Krzysztof Cegielski uważa zresztą, że dyskusja nad powrotem KSM najlepiej pokazuje, na czym polega największa choroba polskiego żużla. - Wszystko chcemy naprawiać i regulować. Kiedy pojawiają się jednostronne wyniki lub gdy beniaminek spada z ligi, to natychmiast uaktywnia się jakaś dzika chęć wprowadzania zapisów, które to wyeliminują. Nigdy jednak nie osiągniemy efektu, bo na końcu jest to tylko sport. Dodam zresztą, że mi kilka wysokich wyników w sezonie zupełnie nie przeszkadza, bo to dzieje się w każdej dyscyplinie. Tam jednak nie ma takiej psychozy. Mam wrażenie, że gdyby przenieść żużlowe decyzje na grunt piłki nożnej, to nagle boiska stałyby się mniejsze, bramki byłyby rozmieszczone bliżej siebie, a do tego gralibyśmy większymi piłkami. Musimy zrozumieć, że wyrównane składy na papierze nie są gwarancją wyrównanych spotkań. A beniaminek? Można mu pomóc w inny sposób niż za pomocą KSM - zapewnia Cegielski.