Na pierwszy rzut oka możnaby powiedzieć, że jest to argument jak najbardziej trafny. Większość z nas patrzy jednak na to przez pryzmat fatalnych wyników ROW-w oraz Arged Malesy Ostrów Wlkp. które, najdelikatniej mówiąc, fatalnie wyglądały na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Ale głębsze spojrzenie na ten problem nie pozostawia suchej nitki na ''obrońcach" tego argumentu. Spójrzmy na ostatnie lata:
Jak prezentuje się zatem bilans? W ostatnich siedmiu sezonach spadło 3 beniaminków (czwarta Stal Rzeszów sportowo się utrzymała) oraz 4 ekipy które beniaminkiem nie były (4 beniaminków się utrzymało). Pokazuje to, że argument o tym, że KSM należy wpowadzić żeby beniaminkowie mogli walczyć o utrzymanie, nie ma najmniejszego sensu, ponieważ historia pokazuje, że mogą się oni utrzymać, nawet dokonując kosmetycznych, ale mądrych transferów.
W polskiej lidze żużlowej na wzór brytyjskiej średniej CMA w latach 1999-2002 oraz 2011-2013 obowiązywała KSM, czyli kalkulowana średnia meczowa. Ciekawych wyliczeń odnoście KSM dokonał także Maks Pulkowski:
Statystyki pokazują zatem, że KSM w żaden sposób nie pomaga beniaminkom, a ci nawet radzili sobie nieco lepiej kiedy KSM-u nie było. Kibice zwracają również uwagę na to, że jedyne, z czego zapamiętają czasy KSM-u to chaos oraz utrata wielu zawodników którzy przez limity zostali zmuszeni do zakończenia kariery (Jason Crump zakończył karierę w 2012 po tym jak Stal zakontraktowała Nicki-ego). Kibice zwracają również uwagę na to, że realną pomocą dla beniaminków mogłoby być wycofanie się z przepisu o zawodniku U-24 w składzie, które wobec utworzenia U24E traci nieco sens a sprawia, że kluby często muszą korzystać z usług młodych, niedoświadczonych żużlowców (którzy często nie są w stanie spełnić wysokich oczekiwań) kosztem starszych i pewniejszych seniorów.
Pozostaje mieć nadzieję, że tym razem KSM zostanie lepiej uregulowany i nie doprowadzi do ponownego chaosu w szeregach zespołów oraz zawodników.