Dlaczego Polonia nie zdołała zrealizować celu maksimum i awansować do PGE Ekstraligi?
Jacek Woźniak, trener Abramczyk Polonii: Wygraliśmy z dużą przewagą rundę zasadniczą. Tam wszystko nam się układało. Przyszedł jednak słabszy dzień w pierwszym półfinałowym meczu ze Stelmet Falubazem i to nas zgubiło. Upadek Adriana Miedzińskiego w tamtym spotkaniu narobił nam szkód. Straciliśmy zawodnika na kilka punktów. Po drugiej stronie był z kolei zysk ekstra, czyli dobra jazda juniorów wypożyczonych z Leszna do Zielonej Góry. Jak do tego dodamy, że Falubazowi tamtego dnia wszystko pasowało, to nagle zrobiło się układ nieciekawy dla Polonii. A ten pierwszy mecz okazał się kluczowy, bo choć w rewanżu próbowaliśmy odrobić straty, to były one za duże. To wszystko można też skwitować brakiem szczęścia. Tak brakło nam go w decydującej fazie.
Byliście trochę jak Motor Lublin, świetny w fazie zasadniczej, z kłopotami w play-off.
Tylko nam nie udało się wygrać ligi. U nas skala problemów była chyba jednak za duża. Przecież także Wiktor Przyjemski nie był w pełni sprawny. Nie mam do niego pretensji, bo swoje zrobił, w wielu spotkaniach ciągnął wynik, ale w tym ostatnim meczu z Falubazem zabrakło jego większej zdobyczy przez kontuzję. Znów wychodzi, że nie mieliśmy szczęścia, a żużel jest nieprzewidywalny.
Po tym, co się stało, zmieniłby pan system rozgrywek?
Nie. Uważam, że play-off jest od kilku lat, sprawdza się, więc trzeba się tego trzymać. Nie ma co zwalać na regulamin, bo on jest znany przed sezonem i taki sam dla wszystkich. Jednym się nie podoba, ale ja bym z tym nie dyskutował.
Na koniec chciałem zapytać o Przyjemskiego, którego jedni chwalą, ale szuka się też u niego wad i zwraca się uwagę na to, że na trudnych torach nie istnieje.
To jest zawodnik, ale to jest także 17-letni młodzieniec, czy nawet dziecko. On odjechał jeden pełny sezon. Pewnie nikt przed startem ligi nie przewidział, że ten chłopak wykręci średnią na poziomie TOP10 eWinner 1. Ligi, a on to zrobił. A jak zaczął dobrze jeździć, jak już wszystkich do tego przyzwyczaił, to zaczyna się krytykowanie za mecz na poziomie sześciu, siedmiu punktów. Tak jednak nie można. To zawodowiec, należy od niego wymagać, ale na spokojnie.
A jak to jest z tymi ciężkimi torami?
Jest problem i Wiktor oraz jego otoczenie to widzą. Po SGP2 w Pradze mocno nad tym pracuje. Na ciężkim torze, a taki był w finale MIMP w Częstochowie i na SGP2 w Toruniu Wiktor już pojechał lepiej niż w Pradze. On musi dużo jeździć, zbierać doświadczenia. Wraz z upływem czasu będzie miał coraz mniejszy problem z torami.