Gościł pan na gali PGE Ekstraligi jako legenda żużla. Wracają wspomnienia, kiedy patrzy pan na zawodników, którzy odbierają „Szczakiele”?
Tomasz Gollob: Oczywiście. Chciałbym pogratulować żużlowcom, którzy zostali nagrodzeni i odebrali statuetki. Życzę też wytrwałości tym, którym się nie udało, żeby pracowali i odebrali nagrody w przyszłym roku. Zwłaszcza, że mają kogo naśladować.
Mówi pan o Bartoszu Zmarzliku?
Oczywiście. Sam osobiście mu kibicuję. Jego kariera potwierdza, że sport jest piękny i tworzy wspaniałe historie.
Bartosz Zmarzlik za każdym razem powtarza, ile panu zawdzięcza. Kiedy pierwszy raz dostrzegł pan w nim potencjał?
Właściwie ten potencjał dostrzegł pan Władysław Komarnicki i mnie zainspirował. Poprosił, żebym przekazał Bartkowi trochę wiedzy. Obecnie Bartosz Zmarzlik ma w dorobku trzy tytuły Indywidualnego Mistrza Świata. Mamy z panem Władysławem satysfakcję, że w zasadzie jako pierwsi taki scenariusz przewidywaliśmy.
Muszę więc zapytać, czy jest jakiś młody zawodnik, w którym widzi pan podobny potencjał?
Każdy może być mistrzem świata. Nikt nie powinien tracić nadziei. Trzeba brać przykład z najlepszych, ciężko pracować i wycisnąć z siebie maksimum energii.
Ostatnio rozmawiałem z kilkoma osobami, które odpowiadają za szkolenie młodzieży w klubach PGE Ekstraligi. Nie mają tyle optymizmu co pan. Kręcili głową, mówiąc, że jeśli są już jacyś młodzi ludzie chętni do uprawiania żużla, to chcieliby wejść na szczyt szybko, lekko, łatwo i przyjemnie.
Szybko to można zrobić wiele innych rzeczy, ale na pewno nie zostać mistrzem Świata na żużlu. Zresztą w żadnym innym sporcie też nie da się z dnia na dzień osiągać wybitnych wyników. Owszem. Jednym sukcesy przyjdą szybciej, innym później, ale nie zmienia to faktu, że swoje trzeba przepracować.
I jak sam pan wspomniał, podpatrywać mistrzów. Jeśli więc młody zawodnik zadzwoni do pana i poprosi o pomoc, otrzyma ją od pana?
Pomogłem już wielu młodym zawodnikom i nikomu pomocy nie odmawiam. Ale muszą być też zdrowe zasady i obie strony muszą wiedzieć, do jakiego celu dążą. Żeby nie skończyło się jedynie na słowach i deklaracjach, bo ja jestem z tych, którzy jak coś powiedzą, to to czynią. I od innych wymagam tego samego.
Wyjątkową nagrodę odebrał Piotr Protasiewicz, z którym doskonale się znacie. Była okazja, aby powspominać stare czasy?
Rozmawialiśmy na takie tematy już nieraz. Kibicowałem mu, kiedy skończyłem swoją przygodę z żużlem. Teraz Piotr zakończył karierę. Jest wielkim żużlowcem, spełnionym zawodnikiem i ambasadorem tego sportu. Cieszę się, że odebrał Złotego Szczakiela, bo to spore wyróżnienie. A jemu się absolutnie należało.
Takie eventy jak Gala PGE Ekstraligi są potrzebne, by nagradzać zawodników za ciężką pracę i szczególne wyróżnienia?
Absolutnie tak. To pokazuje jakim ważnym sportem jest żużel. Mamy najlepszych zawodników, mistrza Świata i najlepszą ligę. A gala każdego roku jest coraz ciekawsza.
Nie zabrakło też akcentów z panem w roli głównej. Jak się oglądało parodię samego siebie?
Z tego co widziałem i słyszałem każdemu się podobało. I o to chodzi. Oby więcej takich filmów, które będą śmieszyć, a przy tym podkreślać i pielęgnować historię żużla. Mam nadzieję, że za rok będą podobne filmy. A może nawet lepsze.
Na koniec jeszcze zapytam: Jak zdrowie?
Walczę. Nie poddaję się – to tak w największym skrócie.