- Mogę zrozumieć geograficzny klucz, ale jak to jest, że mamy czterech Australijczyków i żadnego Grand Prix w tym kraju, a z drugiej strony mamy trzy rundy u nas i tylko dwóch naszych żużlowców. Ostatnio byliśmy tak słabo reprezentowani po rezygnacji Golloba, gdy zostali Hampel z Kasprzakiem. Dlatego nie będzie przesadą, jak powiem, że czuję się oszukany. Jestem oszołomiony, zażenowany i bliski nazwania tego skandalem. Jasne, że może cztery dzikie karty do podziału, to nie za dużo. Z drugiej strony to, że jest runda w Niemczech i Czecha nie oznacza, że musi być stały uczestnik z tego kraju. Może wystarczyłaby jednorazowa dzika karta. Janowski z Dudkiem pokazywali się w tym roku z niezłej strony w Grand Prix. Pierwszy wskoczył jako rezerwowy za kontuzjowanego Woffindena i zrobił więcej punktów niż Kvech jadąc tylko w połowie rund. Dudek był widoczny, jadąc z jednorazowymi dzikimi kartami. Obaj nasi błysnęli w finale IMP, gdzie byli lepsi od Zmarzlika. Nominacji jednak nie dostali. Prezesi klubów, które organizują Grand Prix, też są oburzeni. Myślę, że poczynimy jakieś ruchy dyplomatyczne, że nadamy tej sprawie rozgłos – mówi prezes PZM, Michał Sikora