Zostań naszym Fanem!
ZALOGUJ SIĘ: 
Polecamy
Biało-zielony kolektyw, czyli Włókniarz w sezonie 2010
 03.01.2012 12:42
Fart, kombinacje z torem, fart. Tak najczęściej kibice żużla w Polsce tłumaczą utrzymanie się w najwyższej klasie rozgrywkowej częstochowskiego Włókniarza. Mało kto zauważa, że angielski model drużyny o którym mówiono przed sezonem pod Jasną Górą udało się zrealizować...

Sytuacja Włókniarza po sezonie 2009 była beznadziejna. Klub opuścili liderzy, a zarazem gwiazdy zespołu - Greg Hancock, Nicki Pedersen oraz Lee Richardson i Tomasz Gapiński. Problemy finansowe doprowadziły do tego, że zaczęto się zastanawiać czy klub w ogóle wystartuje w Speedway Ekstralidze.

Prezes Marian Maślanka jednak podniósł rękawice i podjął się wyzwania, ratowania żużla na najwyższym poziomie dla Częstochowy. Kompletowanie składu rozpoczął późno, gdy większość klubów była "dogadana" z poszczególnymi zawodnikami. Zakontraktowanie takich grajków jak Davidsson, Karlsson czy Szombierski powodowało salwy śmiechu wśród kibiców pozostałych ośrodków ekstraligowych, a najczęściej pojawiającą się liczbą w przedsezonowych typowaniach obok "CKM" była "8".

Jedynym zawodnikiem w składzie, którego poziomu sportowego nikt nie negował był Rune Holta. Z powrotu "Ryśka" w Częstochowie ucieszyli się wszyscy. "Holtański" obudził w sercach kibiców biało-zielonych wspomnienia o mistrzowskiej koronie z 2003 roku, sam zawodnik zaś przypomniał sobie o wspaniałych szarżach, które wykonywał z "Lwem" na plastronie w przeszłości. Holta został kapitanem drużyny i jak się spodziewano, jej niekwestionowanym liderem w trakcie trwania sezonu.

 Reprezentant Polski zdawał sobie sprawę, że czeka go trudny sezon i bardzo odpowiedzialna rola w zespole: Nie boję się presji i chcę poprowadzić tą drużynę aby utrzymać ją w Ekstralidze. Przede wszystkim musimy wszyscy tworzyć drużynę, pomagać sobie nawzajem. To tylko sport ale jeżeli wygrywamy to razem. Przegrywamy też razem. Nie każdy z osobna. - mówił podczas spotkania z kibicami w Press and Practice Day.

Wtórował mu nowy nabytek "Lwów", Peter Karlsson: Myślę, że będziemy bardzo mocni na naszym torze. Musimy jednak odnaleźć dobrego ducha zespołu i stworzyć dobrą atmosferę. Nie jesteśmy faworytami Ekstraligi ale powinniśmy ją utrzymać.

"Okularnik" nie pomylił się: Włókniarz wygrał co prawda tylko trzy spotkania w rundzie zasadniczej i zajął ostatnie miejsce w tabeli, ale zawodnicy tworzyli zgrany zespół, który na własnym torze stawiał opór silniejszym rywalom.

"Lwy" u progu sezonu odniosły dwa szalone zwycięstwa w meczach, w których wynik ciągnęli Skandynawowie. Po meczu z Polonią mówiono o obronie Częstochowy przez Szwedów (świetny mecz "Pikeja") , bohaterem spotkania z Wrocławiem został niespodziewanie Rafał Szombierski i z miejsca stał się idolem częstochowskiej publiki. W meczu w Zielonej Górze genialny występ zanotował Jonas Davidsson, który przy słabszej postawie Rune Holty uratował honor biało-zielonych. Przebłyski mieli Brytyjczycy Bridger i Woffinden, drugą młodość po raz wtóry przeżywał Sławomir Drabik. Gdy Włókniarze wyjeżdżali na swoim torze do kolejnej gonitwy, niemal każdy wynik był możliwy. Kibice nie mogli być pewni niczego, poza walką o każdy centymetr toru, choć nie zawsze udawało się ją "Lwom" nawiązać, czasem rywale po prostu byli zbyt silni. W tym szaleństwie zrodziła się prawdziwa drużyna, która pokazała charakter w najważniejszych meczach sezonu.

Walczył cały zespół, a pomagał mu w tym Sebastian Ułamek z całym swoim teamem. Na jego silnikach punkty zdobywali Borys Miturski i Lewis Bridger. Sebastian pomógł nam w sytuacji zagrożenia spadkiem i bardzo mu za to dziękuję. (...) Mnie cieszy jednak to, że w drużynie jest duch walki. Na przekór wszystkiemu, mimo kontuzji Rune Holty i Jonasa Davidssona zdołaliśmy pokonać groźną Bydgoszcz - mówił w wywiadzie dla "Gazety" prezes Marian Maślanka, tuż po pierwszym spotkaniu dwumeczu o 7 miejsce z bydgoską Polonią.

Najtrafniej skład Włókniarza ocenił jednak znany komentator sportowy oraz ekspert brytyjskiego żużla, niegdyś spiker na stadionie Włókniarza - Tomasz Lorek. W jednym z wywiadów, jeszcze przed rozpoczęciem sezonu A.D. 2010 zwrócił on uwagę na to, że zespół który zbudował prezes Marian Maślanka, przypomina model angielskiej drużyny, w której decydującym czynnikiem będzie atmosfera, chemia, dobry duch drużyny.

Słowa Tomasza Lorka, można powiedzieć, że okazały się prorocze. Zespół z jednym zdecydowanym liderem, który równocześnie pełnił rolę największego showmana na torze, z nieobliczalnymi młodymi,  zdolnymi "lwiątkami" i weteranami żużlowych torów, prowadzony przez trenera Krzystyniaka wykonał zadanie, na którego powodzenie przed sezonem niewielu dawało szansę.

0 (za: inf. własna)
Czy na pewno chcesz usunąć ten komentarz?
TAK NIE
Komentarze (0)
Nie ma komentarzy związanych z tym artykułem. Twoja opinia może być pierwsza.
© 2002-2024 Zuzelend.com