Jaguś w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego" mówi, że nie myśli już o żużlu. Na pamiątkę torunianin zostawił sobie jedynie kewlar i kask, wszystko inne sprzedał i zajmie się teraz pracą na roli.
- Chciano mi dać gorszą umowę niż przed rokiem, bo jeździłem ostatnio słabiej. Działacze podeszli więc do sprawy logicznie, ale ja uznałem, że za mniejsze pieniądze to już wyniku nie zrobię, i dlatego podziękowałem. Mam za co żyć i na siłę niczego nie muszę robić. Pałętanie się w ogonie to nie dla mnie. Cały ostatni sezon jeździłem z tyłu i... - wyznaje.
Na pytanie, czy ostatni słaby sezon, frustrował Jagusia, ten odpowiada: - Ogromnie, bo całe życie byłem liderem, a teraz nagle stałem się drugim do pary, dodatkiem. I tak sobie jeździłem, ale wewnątrz cały się gotowałem. Moja ambicja była coraz bardziej podrażniona. Wiesław, to ci nie przystoi, myślałem sobie. Doszło do mnie, że jeszcze jeden taki sezon i ludzie zapomną o wojowniku, a zapamiętają faceta, który rozmienia się na drobne.
Oprócz marchewkowego pola, 'Jaga' zacznie siać również zboże. - Wiedziałem, że prędzej czy później zostawię motocykle i wyciągnę z garażu maszyny rolnicze. Przez kilka ostatnich lat uprawa ziemi była tylko moim hobby. Żyłem z żużla, a dochody z pola marchewki to było raptem kilkanaście procent w domowym budżecie. To się będzie musiało zmienić. I tak się stanie, bo chcę się rozwijać. Na pewno zacznę siać zboże.
Jaguś wyznał także, że stara się unikać ludzi, nie lubi być w świetle reflektorów. - Po każdym meczu klapy na oczy i do domu. Co tu dużo gadać, starałem i staram się unikać ludzi. W żużlu nie zawsze się tak da, ale ja próbowałem być jak najczęściej sam. Z tego powodu najgorsze były starty w Grand Prix. To duży show, a ja nie lubię być na świeczniku. Teraz, kiedy już nie będzie mnie w żużlu, spokojnie będę mógł się zaszyć w swojej głuszy - mówi.