- Usłyszałem huk, więc wyjrzałem przez okno. Ubrałem się i pobiegłem na szosę. Zobaczyłem, że leży tam mężczyzna, więc zadzwoniłem pod 112. W samochodzie, który leżał w rowie, był jeszcze jeden mężczyzna, ranny, wydawało mi się, że miał złamaną nogę. Był też kierowca samochodu. Był w szoku, chodził z miejsca na miejsce. Sprawdziłem tętno mężczyzny na szosie, wydawało mi się, że jeszcze żyje. Potem, po jakichś dwudziestu minutach, przyjechała karetka - mówi pan Wojciech Kuna, świadek wypadku.
Przyczyny wypadku bada policja.