- Nie, nie jest to zaskoczeniem, aczkolwiek patrząc na przebieg turnieju, nie był głównym faworytem, gubił punkty i to mocno. Stawka jest jednak bardzo wyrównana. Nie ma tutaj bardzo słabych zawodników, którzy gubią punkty od początku do końca. Tutaj każdy może wygrać, każdy może przegrać. To się dzisiaj potwierdziło. - powiedział.
W sobotę na leszczyńskim torze zaprezentowało się pieciu Polaków. Wbrew wcześniejszym spekulacjom, nie musieli oni notorycznie oglądać pleców rywali. - Mówiło się, że świat nam odjechał, że wszyscy pracowali nad tłumikami a my protestowaliśmy. Myślę, że to się dzisiaj nie potwierdziło. Wszyscy tak samo pracowali nad tym. Wszyscy mieli dziś równe szanse, przejeździli cało i zdrowo ten turniej. Tor był równy, więc nie było też większych problemów z jazdą. Co najważniejsze – to my byliśmy z przodu raczej. Nikt nam nie odjechał i wszystko jest w normie. - mówił po zawodach "Cegła".
Bardzo niemiło te zawody zakończył podopieczny Krzysztofa Cegielskiego - Janusz Kołodziej. Będąc już jedną nogą w półfinale, "Koldi" przeszarżował i upadł. Mimo wszystko Cegielski jest zadowolony z jego postawy. - Pozytywnie, aczkolwiek z dużym niesmakiem i rozżaleniem na koniec, bo zabrano nam to, co już mieliśmy w kieszeni. Janusz dobrze dzisiaj jeździł, dobrze startował, prowadził motocykl i zachowywał się na torze. W tym ostatnim wyścigu gdzieś ambicja go poniosła. Oczywiście bardzo dobrze, że ją ma. Tym razem ona nie poskutkowała, bo może gdyby kalkulował, przywiózłby dwa punkty. Tak jednak nie można podchodzić do sportu. Próbował wygrać po prostu, niewiele brakowało, przewrócił się. Jestem przekonany, że niejednokrotnie ta ambicja wyjdzie mu jednak na dobre.