Robert Kościecha operację zespolenia złamanego obojczyka przeszedł dzień po fatalnym w skutkach spotkaniu ligowym bydgoskich „Gryfów” w Daugavpils. Toruńscy lekarze wszczepili „Kostkowi” metalową płytkę oraz sześć śrub, które mają za zadanie pomóc w jak najszybszym zrośnięciu się złamanego obojczyka. Żużlowiec drużyny „Biało – Czerwonych” zaraz po upadku był bardzo zły na siebie, jednak gdy emocje opadły zdał sobie szybko sprawę z tego, że takie są właśnie „uroki” uprawiania tej dyscypliny sportu. Kościecha podkreśla zarazem, iż było bardzo blisko do odniesienia poważniejszej kontuzji – oprócz obojczyka wstępne diagnozy lekarskie mówiły również o pękniętej bądź nawet złamanej łopatce. Wychowanek toruńskiego Apatora absolutnie nie myśli o zakończeniu sezonu i zapewnia, że wspólnie z kolegami z zespołu na torze wywalczy dla Polonii awans do grona najlepszych „ekip” w Polsce!
- Realnie myśląc, to chciałbym być 21 sierpnia na torze. Za wielu meczów nie mam zamiaru odpuszczać. Na pewno dzięki komfortowej sytuacji w jakiej znajduje się Polonia przed play – offami, nie widzę tej kontuzji, która mi się przytrafiła, w tak czarnych barwach. Pracowaliśmy ciężko w rundzie zasadniczej i teraz procentuje to spokojem. Nie zmienia to jednak faktu, że chcę być na torze, kiedy awansujemy do ekstraligi – zapewnia zawodnik „Biało – Czerwonych”.