- Protas, to było tak, jakbyś chciał jechać do Bydgoszczy o 22:00 a wyruszyłbyś o 23:00. To było takie spóźnienie - porównał w swoim stylu komentator Canal+ Piotr Olkowicz w rozmowie z Piotrem Protasiewiczem, który po zawodach w Toruniu zamierzał pojechać do żony i dzieci do Bydgoszczy. Jak się okazało, Hampel źle ustawił motocykl na starcie. Koło zawisło na koleinie i mimo że wicemistrz świata puścił sprzęgło jako jeden z pierwszych, to na trase zabrał się jako ostatni. - Niestety, źle ustawiłem motocykl pod taśmą. Koło zawisło na koleinie i, choć w odpowiednim momencie puściłem sprzęgło, start był spóźniony. Efekt? Do Hancocka wciąż mam dużą, 17-punktową stratę - tłumaczy.
Drugi błąd Polak popełnił w wyścigu finałowym, zostawiając zbyt dużo miejsca Jonssonowi przy krawężniku. Ostatecznie na dystansie nie udało się dogonić będącego w rewelacyjnej dyspozycji Szweda. - Popełniłem błąd podobny do tego z półfinału w Terenzano – na pierwszym wirażu zostawiłem rywalowi zbyt wiele miejsca przy krawężniku. We Włoszech miałem do siebie większe pretensje, bo tam zdecydowanie wygrałem start. W Toruniu spod taśmy szybciej ruszył Jonsson. Miał nade mną pół metra przewagi pod koniec prostej startowej, więc nie mogłem rozegrać łuku tak, jakbym chciał. Musiałbym uciekać się do nieczystych zagrywek, a tego nie zwykłem robić. Na dystansie byłem bezradny, bo Andreas jechał najszybszą ścieżką na torze – tuż przy krawężniku, nie zostawiając mi miejsca na atak. Gdybym zaryzykował jazdę po zewnętrznej, mógłbym stracić drugie miejsce, bo na plecach czułem oddech Darcy'ego Warda - kończy Jarosław Hampel.