"bez pojęcia" to cykl felietonów darka losu, krojczego marynarek na portalu sportowa bieda
dziś nie chcę zabierać wam dużo czasu, bo pogoda fajna, a weekend nie do zamulania. czy marzyło wam się kiedyś jakieś wspólne kibicowskie śniadanie świąteczne? takowe właśnie mają okazję spożyć we własnym gronie fani z łodzi w dzisiejszym autokarowym tripie do rybnika. o zbiorowym, kolektywnym uwolnieniu zapachu kanapek z jajkami na twardo, wyjętych z plecaków i odwijanych z folii w temperaturze dwudziestu kilku stopni, tutaj na forum możecie zapomnieć. to są jedyni wybrańcy tej niedzieli i to im w tej wielkanocnej pielgrzymce będzie dane dużo dobrego fetoru na cały żużlowy dzień.
próbowałem wyluzować, nie wracać jakiś czas w krainę baśni żużlowych, ale wyszło jak widać, trudno zasnąć bez choćby "odrobiny nutki" tej pochłaniającej diskopolowej twórczości. tak jak "legendarny komentator telewizji polskiej szaranowicz krzyknął kiedyś z podziwem po kolejnym dalekim skoku małysza: nie ma mocnych na polaka", tak i ja uważam, że nie ma mocnych na stichałera mediów żużlowych. gdyby był żużlowcem, pewnie "moglibyśmy oglądać go w pełnej krasie, przedzierającego się na trasie", ale nie jest... nie jest też izydorem z sewilli, ani owidiuszem, ani laktancjuszem lub pliniuszem, nawet herodotem z halikarnasu. żaden z filozofów, historyków czy elegików starożytności nie widział mitycznego ptaka, klęczącego w modlitwie lub pokucie, jedyny on, hynryk z tarnowa dostrzegł odradzające się życie i formę w żużlowcu, który "powstał z kolan niczym feniks z popiołów". stichałer wyrasta w moich oczach na wiodącego w kraju psychologa i tępiciela żużla w jednym, nie znam nikogo, kto tak skutecznie potrafi połączyć sztukę katowania języka polskiego z urojoną zdolnością wnikania w głowy i myśli zawodników. ale "co doświadczenie to doświadczenia. tego nie kupisz na półce w sklepie". ostatnie mistrzostwo to rozgryzienie jednego z najbardziej utytułowanych aktorów tej gry, zgłębienie nie tylko myśli, ale też ciała, w sferze duchowej odkrycie najszerszych ścieżek, z zahaczeniem o szósty krąg dantego, zajmowany przez heretyków. "próbując nieco wejść w skórę amerykanina... już zacierałby ręce i zstępował z nogi na nogę". i chyba tylko ja nie zrozumiałem, a może dopiero po czasie dotarłem do głowy, że to celowe przestawienie znaczenia, wszak wszyscy wiedzą, że "przestępując z nogi na nogę" przez cały sezon, można w konsekwencji prędzej "zstąpić do piekieł" niż zarobić jakąś kasę. a jeśli komuś "nie podoba się takie życie, na świeczniku" stichałer poleca zmianę zajęcia. "nie będzie wymieniał zawodów, aby kogoś nie urazić. ale paleta zajęć jest naprawdę różnorodna. są prace stojące, leżące, siedzące (wiszące - dop. darek losu). do wyboru, do koloru. nikt zawodników nie przyspawał do motocykla... cytując bogusława lindę nie mają zamiaru z nim gadać... wy jesteście dla nas, a wy dla nas" pamiętajmy o tym i powtarzajmy wszyscy przez te święta:
wy jesteście dla nas, a wy dla nas
wy jesteście dla nas, a wy dla nas
wy jesteście...
wesołych świąt wszystkim internetowym prorokom i cenzorom żużlowym, zorientowanym, będącym blisko, otoczeniom klubowym, kuluarom i pomrukom, internetowym prezesom i działaczom, internetowym trenerom i menedżerom, internetowym statystykom i analitykom, internetowym sędziom i komisarzom, internetowym toromistrzom, internetowym politykom i decydentom miejskim od przydzielania kasy klubom, internetowym sponsorom, internetowym przyjaciołom, kolegom i rodzinom zawodników, internetowym psychologom zawodników wnikających w ich myśli, internetowym bywalcom stadionowym, internetowym kibicom, internetowym kolegom hynryka z tweetera, internetowym mechanikom i tunerom, internetowym sportowcom, w tym przede wszystkim internetowym żużlowcom, z niejednego internetowego toru jedzącym szlakę...
follow @darek_losu