Marek Grzyb: Marzę, żeby odtworzyć złoty zespół, który mieliśmy w latach 70.
20.08.2021 10:35
Grzyb
Wraca Pan czasami wspomnieniami do wydarzeń sprzed roku? Jest poczucie, że Stal dokonała czegoś niesamowitego, co szczególnie zapisze się w historii gorzowskiego żużla?
Dzisiaj patrzę na to ze znacznie większym spokojem i dość dużym dystansem. Pamiętam jednak te momenty, kiedy przegrywaliśmy mecz za meczem. Patrzyłem wtedy w lustro i zastanawiałem się o co tutaj chodzi, co ja robię źle? Mieliśmy skład na miarę dobrego wyniku, który powinien prezentować się całkiem nieźle, tymczasem wiele ogniw nie działało jak należy, a na dodatek trapiły nas kontuzje. Ostatecznie przekonaliśmy się jednak, że nawet jeśli przegra się sześć pierwszych meczów, to można przebudzić się do tego stopnia, żeby zakończyć rozgrywki ze srebrnym medalem. Myślę, że napisaliśmy piękną historię ? nie tylko dla nas, ale też dla całej dyscypliny. Każde kolejne zwycięstwo napędzało zespół i pozwalało stopniowo przesuwać się coraz wyżej. Oczywiście zdarzały się momenty zwątpienia. Nie brakowało krytyków i niedowiarków, którzy całkowicie nas skreślili, ale my przetrwaliśmy ten okres próby. Siła naszego zespołu brała się z jedności, charakteru i woli walki. Trzeba też powiedzieć, że na naszą korzyść zadziałał splot wielu różnych sytuacji. Nikt nie sądził, że po znalezieniu się na samym dnie będziemy w stanie zajść tak daleko. Wychodzi na to, że jednak da się dokonać czegoś, co na pierwszy rzut oka wydaje się nierealne i niemożliwe.
Tak wielkiego sukcesu zapewne nie byłoby, gdyby nie instytucja gościa wprowadzona w ubiegłym roku pod wpływem pandemii koronawirusa. Dzięki niej mogliście korzystać z usług Jacka Holdera, który występował wówczas w pierwszoligowym eWinner Apatorze Toruń. Nie da się ukryć, że Australijczyk okazał się sporym wzmocnieniem dla Stali i był lekarstwem na poważne problemy kadrowe.
Jackowi należą się ogromne podziękowania i słowa uznania, bo naprawdę nam pomógł. Wszyscy widzieli jak wiele żużlowego kunsztu potrafił zaprezentować na torze. Od samego początku był dla nas wartością dodaną i stał się jednym z liderów naszego zespołu. Było widać, że jest zainteresowany naszymi sprawami i chce wyciągnąć z tej współpracy jak najwięcej dla siebie. W parku maszyn trzymał się blisko naszych zawodników, a zwłaszcza Bartka Zmarzlika. Nie brakowało wzajemnej wymiany doświadczeń. Myślę, że obie strony na tym korzystały. Nasi chłopacy uczyli Jacka skutecznej jazdy na gorzowskim torze, a Jack wnosił trochę spokoju w nasze szeregi. Szybko zorientowaliśmy się, że jego jazda stoi na wysokim poziomie, więc zyskaliśmy kolejne mocne ogniwo, na którym mogliśmy się wesprzeć. Wszyscy dobrze wiemy, że Jack na co dzień jest związany z Toruniem, ale myślę, że w poprzednim sezonie stał się też stalowym chłopakiem dla naszych kibiców. Jestem pewien, że swoją postawą na torze i widocznym zaangażowaniem zapracował sobie na ogromny szacunek gorzowskiego środowiska żużlowego. To było zresztą widać, kiedy w tym roku przyjechał razem z Apatorem na mecz ligowy do Gorzowa. Kibice kochają zawodników, którzy wiele wnoszą do drużyny. Jack wykonał kapitalną robotę dla Stali, dlatego do końca życia wszyscy będziemy mu bardzo wdzięczni.
Nie było pokusy, żeby spróbować zatrzymać go w Gorzowie na dłużej?
Jeżeli pojawia się wartościowy zawodnik, który potrafi dobrze jechać, to każdy prezes chciałby mieć go w swojej drużynie. To jest oczywiste i nie ma się co obrażać. Jeżeli ktoś myśli, że jest inaczej, to nie zna się na żużlu. Niezależnie od tego czy dany transfer dochodzi do skutku czy nie dochodzi, to kluby zawsze sondują różne opcje i sprawdzają czy wybrany zawodnik nie chciałby jeździć pod danymi barwami. Do Bartka Zmarzlika też dzwonią praktycznie wszystkie kluby i badają grunt pod nogami. Jack jest świetnym żużlowcem, ale obecnie startuje w Apatorze. Czy widziałbym go kiedyś w Gorzowie? Na pewno z chęcią stawiałbym na zawodników, którzy dali coś pozytywnego naszemu klubowi i dobrze odnajdywali się w zespole. Ten chłopak zalicza się do tego grona i wiem, że mógłby być dla nas wartością dodaną.
Po ubiegłorocznym sukcesie Stal zapewne mierzy równie wysoko w tegorocznych rozgrywkach.
Każda drużyna chce dojść jak najwyżej i wywalczyć chociaż jakiś medal. Największym pragnieniem jest oczywiście wdrapanie się na szczyt, ale na to składa się wiele czynników. Sezon 2020 na pewno nauczył mnie pokory. Wiadomo, że wyznaczamy sobie ambitne cele, ale wiemy też jaką jesteśmy drużyną. Mamy wiele silnych punktów, jednak zdajemy sobie również sprawę z naszych słabości. Myślę, że każdy wygrany mecz warto traktować jako pewnego rodzaju sukces i nie należy wybiegać za daleko do przodu. Przekonałem się, że w żużlu czasami trudno jest realizować z góry nakreślony plan, bo to jest bardzo nieprzewidywalna dyscyplina. Z dnia na dzień gonimy po prostu za kolejnymi marzeniami i staramy się brać tak wiele, jak tylko możemy w danej chwili. Po sezonie przekonamy się jak wiele tych marzeń zdołaliśmy zrealizować.
Jak można oceniać tegoroczną postawę Stali? Pozycja w tabeli i posiadane punkty wskazują, że drużyna spisuje się bardzo dobrze, ale jeśli zagłębimy się w szczegóły, to dojdziemy do wniosku, że nie brakuje słabszych meczów i niezbyt przekonujących zwycięstw ? nawet z tymi najsłabszymi drużynami.
Nasza drużyna opiera się na czterech silnych seniorach. Na ich barkach spoczywa odpowiedzialność za ciągnięcie wyniku. Zdawaliśmy sobie sprawę, że możemy mieć problem z dobrze punktującymi juniorami i zawodnikiem u24, więc to nikogo nie powinno dziwić. Założenie jest takie, że nasze cztery główne motory napędowe powinny zdobywać w sumie około 40 punktów, a pozostali zawodnicy mają dorzucać pozostałe oczka niezbędne do zwycięstwa. Taki mieliśmy pomysł na tę drużynę. Wiadomo, że jeżeli któryś z liderów pojedzie trochę słabiej to trudno wypracować bardzo korzystny wynik i wysoko wygrywać, ale jeżeli spojrzymy na to przez pryzmat dotychczasowych kolejek, to zauważymy, że za bardzo nam to nie przeszkadza. Na razie nasza koncepcja działa całkiem nieźle. Myślę, że dobrze wywiązujemy się z naszego zadania, bo zajmujemy drugie miejsce w tabeli i już jakiś czas temu zapewniliśmy sobie awans do fazy play-off. Nasza pozycja pokazuje, że coś znaczymy w lidze i dysponujemy całkiem sporą mocą. To nie jest przypadek, tylko efekt skuteczności na torze. Ja jestem zadowolony z tego, co na razie osiągnęliśmy, bo realizujemy nasz plan. Czy w niektórych przypadkach można było wygrywać z większą przewagą? Oczywiście, że tak, ale do tego trzeba mieć nieco bardziej kompletny skład i siły rozłożone na większą liczbę zawodników. Stal została jednak skonstruowana inaczej i musimy wyciskać maksimum z tego, co mamy.
Sprowadzenie z powrotem do Stali Martina Vaculika okazuje się chyba strzałem w dziesiątkę.
Każdy zarząd ma własną filozofię przy tworzeniu drużyny. Nam przyświeca chęć budowania jak najlepszych relacji wewnątrz zespołu. Bardzo mocno przyglądaliśmy się temu, którzy zawodnicy najlepiej pasowaliby do stalowej rodziny, a jednocześnie gwarantowaliby odpowiedni poziom sportowy. My chcemy budować drużynę na lata, a nie tylko na rok. Według nas Martin idealnie wpisywał się w tę koncepcję, dlatego stał się naszym głównym celem transferowym. Nie ukrywam, że po sezonie 2018, kiedy jeszcze nie pełniłem funkcji prezesa, byłem mocno zaskoczony, że Martin mógł zostać w jakiś sposób nakłoniony do odejścia ze Stali. Ja akurat nie do końca zgadzałem się z tamtą decyzją, ponieważ bardzo go polubiłem i uważałem, że jego miejsce jest w Gorzowie. Niektórzy zawodnicy mogą nie przekonywać mnie swoją osobowością, ale w przypadku Martina jest zupełnie inaczej. Moim zdaniem sympatia do danego żużlowca jest bardzo istotna we wzajemnej współpracy, tym bardziej jeśli mówimy o żużlowcu, który ma tak wiele do zaoferowania klubowi. Martin ze wszystkimi utrzymuje dobre kontakty i nie wprowadza nerwowej atmosfery. Na torze jest dużym wzmocnieniem i jedną z naszych armat. Jego średnia biegopunktowa oraz podejście do żużla pokazują, że zbudował sobie bardzo silną pozycję w Stali.
Głównym filarem drużyny jest jednak Bartosz Zmarzlik. Jak wygląda współpraca z dwukrotnym Mistrzem Świata?
Bartek wyznacza nowe kierunki w żużlu i trzeba równać do jego poziomu. Nie chodzi wyłącznie o kwestie związane z kontraktem, ale też o odpowiednie poukładanie wielu innych wymiarów wzajemnej współpracy. Żużel to nie jest tylko jazda na motocyklu, ale też na przykład budowanie relacji z otoczeniem, pozyskiwanie sponsorów czy kontakty z kibicami. To jest cała machina zróżnicowanych aktywności. Na szczęście Bartek to wszystko rozumie i dobrze się w tym odnajduje. Przy wszystkich dodatkowych obowiązkach on nadal jest skoncentrowany na dążeniu do kolejnych sukcesów i budowaniu jak najwyższej formy. Ambicji na pewno mu nie brakuje, pomimo tego, że ma na koncie praktycznie wszystkie najważniejsze osiągnięcia. Myślę, że trzeci mistrzowski tytuł z rzędu jest w zasięgu jego ręki. Mogę też powiedzieć, że Bartek czuje pewne istotne wartości i zależy mu na pielęgnowaniu wzajemnych relacji. Widać, że w życiu i sporcie kieruje się zasadami, które wpajali mu rodzice w procesie wychowania. Dla niego ? obok sportu ? na pierwszym miejscu znajdują się dom i rodzina. Na co dzień jest bardzo zaangażowany w to, co dzieje się w naszym klubie i myślę, że wszystkie wzloty i upadki przeżywa na swój sposób. Dla całego gorzowskiego środowiska żużlowego to jest niesamowite, że doczekaliśmy się takiego wychowanka, który jest nie tylko najlepszym żużlowcem na świecie, ale też fantastycznym człowiekiem. Uważam, że on działa jak magnes na wielu zawodników i kibiców. Bartek jest dla nas bardzo silnym fundamentem, na którym chcielibyśmy budować jak najmocniejszą drużynę. Marzę, żeby w oparciu o niego odtworzyć złoty zespół, który mieliśmy w latach 70. Jeżeli uda mi się zrobić to za mojej prezesury, to będę mógł powiedzieć, że czuję się spełniony.
Wspomniał Pan wcześniej, że prezesi dzwonią do Bartka i pewnie ostrzą sobie na niego zęby. Nie obawia się Pan, że któraś oferta w końcu go skusi?
Powiem szczerze, że naprawdę nie widzę powodu, dla którego Bartek miałby zmienić barwy klubowe. Jestem świadomy, że praktycznie wszyscy chcieliby mieć go u siebie, ale on jest tylko jeden i jeździ dla Gorzowa. Niektórzy być może muszą zrozumieć, że nie wszystkie marzenia są możliwe do spełnienia. Myślę, że zapewniamy Bartkowi spory komfort finansowy i pewną stabilizację. Wydaje się, że wszystko jest poukładane najlepiej jak tylko się dało. Czasami ludzie piszą, że któregoś dnia się zdziwię, gdy ktoś przebije naszą ofertę, ale wychodzę z założenia, że człowiek nie robi wszystkiego dla pieniędzy. Bartek ma zresztą u nas chyba najwyższy kontrakt w PGE Ekstralidze, więc jest doceniany finansowo za swoje osiągnięcia i możliwości. Nasi sponsorzy są z nim bardzo mocno związani. Do tego dochodzi cała rzesza kibiców i przyjaciół, którzy skoczyliby za nim w ogień. Dlaczego miałoby mu zależeć, żeby to wszystko porzucić? W historii żużla było wielu zawodników, którzy dali się skusić, ale zmiana barw klubowych wcale nie wychodziła im na dobre. Warto pamiętać, że jeżeli człowiek nie wychował się w danym ośrodku, to kibice doceniają go przede wszystkim za wyniki. W Gorzowie Bartek zawsze będzie serdecznie witany, niezależnie od tego czy zaliczy lepszy czy gorszy sezon. W innym klubie będzie uwielbiany tylko do momentu, kiedy będzie dobrze jechał. Jeżeli przydarzy mu się słabszy okres, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że euforia wokół niego bardzo szybko osłabnie. Gorzowscy kibice zawsze będą go wspierać i pamiętać o jego dokonaniach. Mam nadzieję, że zawodnicy widzą takie rzeczy i przywiązują do nich wagę. Zapewniam, że robimy co w naszej mocy, aby spełniać oczekiwania Bartka. Moim zdaniem tutaj ma wszystko i niczego nie powinno mu brakować.
Twarzami współczesnej Stali powoli stają się też Anders Thomsen i Szymon Woźniak. Mam wrażenie, że to zawodnicy, którzy są głodni rywalizacji na wysokim poziomie i cały czas starają się wzmacniać swoją pozycję. Jest Pan zadowolony z ich postawy czy oczekiwałby Pan trochę większego progresu?
Uważam, że obaj fantastycznie rozwijają się w Stali. To są zawodnicy, którzy cały czas znajdują się na fali wznoszącej i mogą być jeszcze lepsi. Mam wrażenie, że ten największy skok jakościowy jest dopiero przed nimi, ale mimo tego już teraz wykonują świetną robotę dla naszej drużyny. Doceniam ich jednak nie tylko za możliwości sportowe, ale też za osobowość. Anders jest naszym gorzowskim wesołkiem, który potrafi porwać wszystkich kibiców do jak najlepszego dopingu. Fani go kochają, bo z jednej strony jest utalentowany żużlowo, a jednocześnie umie zarażać pozytywną energią i wprowadzać wiele akcentów humorystycznych. Nie ukrywam, że on świetnie czuje się w Stali i rozmawia z nami o kontraktach na kilka lat do przodu. Widać, że docenia wszystko, co tutaj dostał i nie chce tego porzucać. Szymek również idealnie wpisał się w nasz zespół. Co prawda nie jest wychowankiem gorzowskiego klubu, ale można powiedzieć, że stał się już stalowym chłopakiem. Mamy naprawdę bliskie relacje. Widać po nim ogromne zaangażowanie i pracowitość przy napędzaniu swojej kariery. Postępy są widoczne gołym okiem. Życzę mu jak najlepiej, bo to jest fantastyczny człowiek. Szymek ma bardzo dobre serce i kieruje się wieloma istotnymi wartościami. Podoba mi się jego filozofia życia. Często możemy bardzo merytorycznie podyskutować, co buduje mnie jako prezesa.
Stali na pewno przydałoby się znacznie większe wsparcie ze strony zawodnika u24, ale Rafał Karczmarz i Marcus Birkemose niestety nie rozpieszczają swoimi wynikami.
Wiadomo, że nie spodziewaliśmy się pokaźnych zdobyczy punktowych z ich strony, ale myślę, że można wymagać od nich nieco więcej. Chciałbym, żeby chociaż w tej decydującej fazie sezonu weszli na jakiś wyższy poziom swojej formy i byli wartościowym dodatkiem dla naszego zespołu. Nie odkryję Ameryki, jeśli powiem, że trudno jest opierać zdobycz punktową drużyny wyłącznie na najlepszych seniorach. Dodatkowe wsparcie zawsze się przyda. Rafał udowadniał już w swojej karierze, że potrafi pojechać fantastyczny mecz. On naprawdę miewa przebłyski dobrej formy. Potrzeba mu tylko trochę więcej wiary w siebie i wtedy może wchodzić na wyżyny swoich możliwości. Marcus to natomiast melodia przyszłości. Być może PGE Ekstraliga to dla niego jeszcze za wysokie progi i ten debiut przyszedł zbyt wcześnie. Jak człowiek nie spróbuje, to jednak się nie przekona i nie zdobędzie cennej wiedzy. Marcus bardzo chciał spróbować, ponieważ myślał, że będzie gotowy, ale to chyba nie był najlepszy pomysł. Doceniam jednak jego ambicję i chęć rozwoju. Myślę, że dla niego najlepiej będzie, jeśli objeździ się trochę na zapleczu, a kiedy zbuduje odpowiednio wysoką formę, to wtedy będzie mógł myśleć o powrocie do najwyższej klasy rozgrywkowej.
Z czego wynika fakt, że Stal Gorzów nie dysponuje również najmocniejszymi juniorami?
Każdy klub chce mieć jak najlepszych wychowanków, ale myślę, że w ostatnich latach pojawiło się trochę błędów w zakresie szkolenia. Dzisiaj widać tego efekty. Formacja juniorska powinna być na lepszym poziomie, ale niestety nie jest. Oczywiście nie można powiedzieć, że nie mamy żadnego wsparcia ze strony młodzieżowców, ale zapewne życzylibyśmy sobie czegoś więcej. Teraz przykładam dużą wagę do tego, żeby mieć jak najlepsze relacje z Wawrowem, gdzie odbywa się szkolenie młodych chłopaków. Stal pomaga adeptom zarówno finansowo jak i sprzętowo. Jeżeli chcemy znaleźć talenty na miarę Bartka Zmarzlika czy Oskara Palucha to musimy inwestować. Bez tego raczej się nie uda zapracować na lepszą przyszłość. Trzeba otwierać tym chłopakom jak najwięcej drzwi i dawać im możliwie najlepsze warunki do rozwoju. Myślę, że najmłodsi zawodnicy mają u nas wzorce do naśladowania, więc to może pchać ich naprzód. Widać, że wiele klubów ma dzisiaj problemy z juniorami. Wiemy, że młodzi żużlowcy są w cenie i często stają się źródłem hitów transferowych. Włodarze szukają zawodników gdzie tylko mogą, ale młodzieżowców na dobrym poziomie jest tak naprawdę niewielu. W dotychczasowej działalności na pozycji prezesa zrozumiałem wiele rzeczy i staram się działać. Myślę, że za kilka lat Stal powinna mieć solidną bazę swoich wychowanków. Pamiętajmy, że to jest proces i nikogo nie da się wyszkolić w ciągu roku lub dwóch lat. Wszystko wymaga czasu i zaangażowania.
Tuż przed kluczową fazą sezonu los nie oszczędza Stali i zsyła na drużynę kolejne kontuzje. Jakiś czas temu w problemy zdrowotne wpadli Anders Thomsen, Szymon Woźniak, Wiktor Jasiński i Kamil Nowacki, a ostatnio do tego grona dołączył także Martin Vaculik. Myśli Pan, że to może mocno wpłynąć na rezultat końcowy?
Do niedawna wydawało się, że na play-offy będziemy w pełni zdrowi i gotowi, ale po upadku Martina niczego nie możemy być pewni. Napływające informacje nie są jednak takie złe, więc staramy się być dobrej myśli. Teraz najważniejsze jest zdrowie naszych zawodników. Musimy się jakoś pozbierać, bo na razie bardziej przypominamy szpital niż drużynę sportową. Taka seria kontuzji to oczywiście powód do zmartwień, ale nie mamy na to żadnego wpływu. Taki jest żużel i trzeba się z tym pogodzić, chociaż nie jest łatwo. Człowiek zawsze ma jakieś pretensje do losu, bo takie sytuacje potrafią zniweczyć wiele wcześniejszych starań. Szczęście w nieszczęściu, że przed tymi kontuzjami zdołaliśmy wypracować sobie dobrą pozycję w tabeli, więc ewentualne porażki w końcowej fazie rundy zasadniczej nie są w stanie nam zagrozić. Mimo wszystko wierzę, że do rywalizacji o medale przystąpimy w pełnym składzie i wszystkie problemy nie pokrzyżują nam za bardzo szyków.
W poprzedniej kolejce Stal przegrała na własnym torze z Betard Spartą Wrocław różnicą dwunastu punktów. Czy Pana zdaniem trzeba przejmować się tym wynikiem? Warto podkreślić, że drużyna jechała wtedy bez Szymona Woźniaka i podstawowych juniorów ? Wiktora Jasińskiego oraz Kamila Nowackiego.
Gdybyśmy jechali w pełnym składzie, to moglibyśmy mieć do czynienia z ostrą i wyrównaną rywalizacją. Kiedy jednak okazało się, że musimy wystąpić bez trzech podstawowych zawodników, to uznałem, że to nie będzie do końca wymierne i trzeba potraktować to spotkanie jako mecz o pietruszkę. Generalnie oglądałem to z nastawieniem, że raczej przegramy. Nie chodzi o to, że nie wierzyłem w drużynę, tylko znałem siłę przeciwnika i starałem się być realistą. Podszedłem do tego bez żadnych negatywnych emocji. Nie byłem ani rozczarowany ani przesadnie zaskoczony. Dzisiaj już nie pamiętam o tym meczu i nie przywiązuję do niego wielkiej wagi.
Wszystko wskazuje na to, że na ostatni mecz rundy zasadniczej do Torunia Stal również pojedzie mocno osłabiona. Korzystne położenie w tabeli sprawia jednak, że nie drużyna nie musi nakładać na siebie praktycznie żadnej presji i może potraktować to spotkanie niemalże jak trening.
Uważam, że musimy podejść do tego na luzie, żeby nie dołożyć sobie kolejnych kontuzji. Ten mecz za wiele już nie zmieni, więc tak naprawdę nie ma dla nas zbyt wielkiego znaczenia. Dla zawodników, którzy się tam pojawią, to będzie szansa, żeby jak najlepiej przygotować się do play-offów i posprawdzać różne rzeczy. Bartek Zmarzlik i Anders Thomsen być może potestują coś pod kątem zbliżającego się Grand Prix na Motoarenie. Trener Chomski będzie miał okazję, żeby bliżej przyjrzeć się naszym zawodnikom u24 i zdecydować, który z nich powinien dostać szansę w meczach o medale. Na pewno nie będzie u nas przesadnie dużego ciśnienia.
Apator dotychczas nie wygrywał z czołowymi drużynami, ale w tym wypadku zapewne będzie chciał wykorzystać osłabienie rywala i przełamać nienajlepszą passę. Co prawda sytuacja ?Aniołów? też wydaje się już jasna i klarowna, ale po serii domowych porażek wszyscy są spragnieni zwycięstwa.
Dla torunian to będzie ostatni mecz w tym sezonie. Podejrzewam, że nasi rywale zrobią wszystko, żeby wygrać i zakończyć rozgrywki pozytywnym akcentem, a przy okazji sprawić trochę radości swoim kibicom. Gospodarze zapewne będą stawiać twarde warunki, ale dla nas to nie jest mecz o być albo nie być. Wiadomo, że każdy chce wygrywać, ale nie jestem przekonany czy będziemy zabijać się o każdy punkt. To jednak nie znaczy, że pojedziemy do Torunia, żeby położyć się na torze i czekać aż przeciwnicy nas rozjadą. Podejrzewam, że nasi zawodnicy spróbują pokazać się z jak najlepszej strony i zrobią co tylko w ich mocy, żeby wypracować przyzwoity wynik ? oczywiście wszystko w granicach rozsądku. Pogodziliśmy się z tym, że przy naszym obecnym stanie kadrowym głową muru nie przebijemy.
Na co Pana zdaniem będzie stać Stal w play-offach? Czy to jest wystarczająco mocny zespół, żeby walczyć o najwyższe cele?
Wszystko zależy od tego w jakim składzie przystąpimy do rywalizacji. Jeżeli w końcu opuści nas pech i będziemy mieli do dyspozycji wszystkich zawodników, to myślę, że jesteśmy w stanie wygrać dwumecz półfinałowy, niezależnie od tego czy pojedziemy z Motorem Lublin czy Unią Leszno. W przeciwnym wypadku może być nam trudniej. Uważam, że przy naszym optymalnym zestawieniu najtrudniejszym przeciwnikiem będzie dla nas Sparta Wrocław. Myślę, że wszystkie kluby upatrują we wrocławianach głównego konkurenta do złota. Plan minimum jest taki, żeby zdobyć chociaż jakiś medal i najlepiej wjechać do finału. W play-offach tak naprawdę wszystko może się zdarzyć. Widzimy, że o wynikach potrafi decydować wiele różnorodnych i nieprzewidywalnych czynników. Skoro jesteśmy już tak blisko strefy medalowej to na pewno zrobimy wszystko, żeby zakończyć ten sezon sukcesem. Niezależnie od tego co się stanie, do każdego meczu przygotujemy się najlepiej jak tylko będziemy potrafili i damy z siebie sto dziesięć procent.
Można powiedzieć, że w Gorzowie panują dobre warunki do rozwoju żużla? Ostatnie lata ? poza drobnymi wyjątkami ? przyniosły sporo medali.
Gorzów zawsze żył żużlem. To jest chyba kluczowy sport dla tego miasta, który przyciąga całą rzeszę kibiców. W tym miejscu na pewno jest klimat do rozwoju i zawieszania sobie poprzeczki jeszcze wyżej. Razem z zarządem cały czas inwestujemy w różne udoskonalenia. Na pewno będziemy zabiegać o powrót Grand Prix na Stadion im. Edwarda Jancarza. Jeżeli w następnym sezonie wzmocnimy się delikatnie na pozycjach, gdzie dzisiaj występują braki, to będziemy mieli znacznie bardziej kompletną drużynę opartą na szczerych relacjach i wielu wychowankach. Atmosfera w klubie jest naprawdę dobra i musimy to pielęgnować. Patrzymy na gorzowski żużel w szerokiej perspektywie czasowej. Myślę, że przy dalszej tak owocnej współpracy z włodarzami miasta, sponsorami i kibicami możemy być spokojni o przyszłość i zagwarantować żużel na wysokim poziomie w najbliższych latach.
https://4kolka-blog.pl/