Kobiecą logiką: kopana
21.06.2016 17:52
Wiem już prawie na pewno, ze tym wpisem narażę się niektórym z Was. Dlatego proszę podejść do tego z dystansem i przymrużeniem oka, bo to przecież kobieca logika.
Teraz wszyscy żyją tym całym Euro. W sklepach pełno gadżetów biało-czerwonych, można znaleźć wszystko od szalików po koszulki, kubki, szklanki co kto woli, Asortyment jest szeroki. Promocja na chipsy napoje alkoholowe przekąski i inne używki. Marketing pełną gębą. Jedyny plus, jaki widzę w tej całej akcji marketingowej z reprezentacją Polski na czele, to to, że koszulka w biało-czerwonych barwach przyda mi się na Grand Prix w Gorzowie.
Piłka nożna jakoś mnie do siebie nie przekonuje. Wiem, wiem to przecież sport narodowy. Popularny w każdym mieście, czy nawet na wsi istnieją drużyny piłkarskie. Dyscyplina sportowa na czasie. Niestety, ale ja nie widzę tu nic interesującego. Osobiście nie jara mnie latanie po boisku za piłką. Nie czuje tu żadnych emocji. Obojętne mi to. W niedzielę zasiadłam jednak przed TV, czułam taki patriotyczny obowiązek. Co prawda reguły znam średnio, nie wiem co to spalony. Nie widziałam tu jednak większej filozofii niż bieganie za piłką. Z reguły kopana jest dla mnie przereklamowana. Wracając jednak do niedzieli, probowałam zachęcić swoją 4-letnią córkę do obejrzenia ze mną tego spotkania, żużel często ze mną ogląda i kibicuje. Krzyczy: Iversen! No i chyba spodobało jej się nazwisko Zengoty, bo często je powtarza i się cieszy. Milena nie była za bardzo zainteresowana. Może to moja wina, bo sformułowałam swoją zachętę, że obejrzymy mecz. Słowo ,,mecz'' chyba bardziej kojarzy się jej z żużlem. Wracając do meritum, już w pierwszych minutach ogarnął mnie śmiech. Zastanawiałam się, czy zawodnicy sobie robią żarty? Co chwilę ktoś upadał, symulował i tylko patrzył czy sędzia zareaguje. Jak arbiter nie reagował, to szybko wstawał i dalej biegał za piłką. Rozumiem, że kopnięcie boli i też może powodować kontuzje jak w każdym sporcie. Śmieszy mnie tylko to udawanie. W żużlu by to nie przeszło. Kiedy Polacy w drugiej połowie strzelili gola. Słyszałam okrzyki radości, które dochodziły z paru pięter niżej. Niedzielę przeżyłam, ale zdania o kopanej nie zmieniłam. Wczoraj nasi grali z Niemcami, czyli z naszym odwiecznym wrogiem. Spotkanie zaczęło się o 21, a że ja chodzę spać z kurami, to obejrzałam tylko pierwszą połowę. No i co zobaczyłam? To samo co w niedzielę. Czyli symulacja, symulacja i jeszcze raz symulacja. Jednym słowem żenada. Ostateczny spotkanie zakończyło się rezultatem 0:0. Budzę się rano odpalam swojego FB a co tam widzę? Zdjęcia znajomych przed tv, dzieci ubrane na biało-czerwono, jakieś memy czy demotywatory, opisy typu: Brawo Polska. Nie rozumiałam tej euforii i zachwytu. Przecież nie trafiliśmy do bramki Niemców, więc z czego ta radość? Tak wiem, pójdziemy dalej. Mimo to nie upatruję to wielkiego sukcesu. cdn......