Adrian Miedziński to, bez wątpienia, jeden z najbardziej pechowych zawodników obecnego sezonu. Popularny Miedziak prezentował na początku roku wyśmienitą formę. Przerwa w startach i kontuzje, jakich się nabawił, spowodowały, iż zawodnik Unibaxu znacznie obniżył loty.
Adrian Miedziński zanotował w tym sezonie już kilka groźnych upadków. Nie inaczej było w jego ostatnim meczu ligi szwedzkiej. - To był niegroźny upadek. Na pierwszym łuku było bardzo ciasno i po ostatnich wydarzeniach nie chciałem ryzykować i dopuścić do jakichś poważniejszych konsekwencji. Sędzia, mimo iż był to pierwszy łuk, podjął decyzję o wykluczeniu mnie z powtórki - skomentował to wydarzenie jeden z liderów Unibaxu Toruń.
Zawodnik nie ukrywa, że druga połowa sezonu jest niezwykle ciężka i ciągłe leczenie nie należy do najprzyjemniejszych rzeczy, a dodatkowo jest frustrujące. - Po upadku w Szwecji ręka wciąż mnie boli. Do tego odczuwam jeszcze skutki upadku w Gorzowie. Myślałem, czy nie odpuścić tego wczorajszego meczu w Elitserien, ale chciałem pomóc drużynie. Nie ukrywam także, że miałem już dość ciągłego siedzenia i leczenia. Druga połowa sezonu jest ciężka pod względem zdrowia - analizuje Miedziak.
Miedziak podkreśla też, że miał zupełnie inne plany w tym sezonie. W tej chwili założenia trzeba zweryfikować i najważniejszą sprawą jest ściganie się w pełnej dyspozycji fizycznej. - Tak się wszystko potoczyło, że teraz będę miał znacznie mniej napięty terminarz i, mam nadzieję, będę mógł zaleczyć te urazy i w końcu ścigać się w pełni zdrowy. Teraz jeżdżę z myślą, żeby się tylko nie przewrócić. Te wszystkie zdarzenia skutecznie wybijają z właściwego rytmu. Takiego, w jakim byłem na początku sezonu. Jestem zły, że tak się to potoczyło, bo miałem zupełnie inne cele w tym roku. Trzeba jednak zacisnąć zęby i powalczyć , żeby ocalić z tego sezonu co się jeszcze da - zakończył Adrian Miedziński.