Mimo iż od pierwszego półfinałowego meczu Unibaxu Toruń z Włókniarzem Częstochowa miął już prawie tydzień, nie milkną echa wypadku, do jakiego doszło w siódmym wyścigu spotkania na MotoArenie. Choć za winnego całej tej sytuacji większość obserwatorów uznała Adriana Miedzińskiego, który nie zostawił Rosjaninowi miejsca przy bandzie, to jednak po stronie popularnego Miedziaka stoją niektórzy zawodnicy. Głos w sprawie zabrał m.in. najwybitniejszy polski żużlowiec - Tomasz Gollob.
- Podczas meczu nie widziałem dokładnie całego zajścia. Dopiero kiedy obejrzałem w telewizji, to widzę, że Adrian jechał z przodu swoim torem. Emil niepotrzebnie ryzykował i pchał się na siłę między zawodnika a bandę. Nie mówię tego tylko dlatego, że Miedziński jeździ w tej samej drużynie, co ja. Mówię obiektywnie, tak jak było - stwierdził Tomasz Gollob. - Były jeszcze trzy okrążenia i Emil miałby możliwość na kolejny atak, który byłby mniej ryzykowny. Jest mi przykro, bo dla Sajfutdinowa może oznaczać to koniec sezonu i nie będzie miał szans na wywalczenie tytułu mistrza świata - dodał Gollob.
Były znakomity żużlowiec - Krzysztof Cegielski - w swoich wypowiedziach także zachowuje ostrożność w ocenie zachowania Adriana Miedzińskiego. - Adrian pojechał ostro, ale to było spowodowane jego wcześniejszym biegiem, kiedy tak samo potraktował go Grigorij Łaguta. Emil niepotrzebnie się pchał, gdzie nie było miejsca. Wielka szkoda, że doszło do takiej sytuacji. Niepotrzebnie w obu zespołach panowały wielkie emocje - stwierdził Cegielski. - Rosjanie mają to do siebie, że jadą na całego. Zwłaszcza Grisza i Emil. Trzeba pamiętać, że wyścig nie kończy się na pierwszym okrążeniu - analizuje popularny "Cegła".
Sam uczestnik omawianej sytuacji - Adrian Miedziński - zapewnia, iż jego manewr nie był nastawiony na spowodowanie upadku Sajfutdinowa. - Nie chciałem Emilowi zrobić krzywdy. Jechałem z przodu i go nie widziałem. Mam nadzieję, że szybko wróci do zdrowia, bo to jest najważniejsze - powiedział Miedziński.
Pikanterii całej dyskusji dodają słowa trenera Dospelu CKM Włókniarz Częstochowa, Grzegorza Dzikowskiego, który w przerwie między biegami zachęcał swoich podopiecznych do dojeżdżania do bandy. "Dojeżdżajcie do bandy, nie dajcie im się rozpędzać!" - te słowa trenera częstochowian wyłapała ekipa telewizyjna nSport, co ukazane zostało w ostatnim magazynie ligowym na antenie tejże stacji.