Zarówno Jarka Hampela, jak i Krzysztofa Kasprzaka stać na odebranie tytułu Gregowi Hancockowi. Liczę, że warszawskie pożegnanie Tomka Golloba z indywidualnymi mistrzostwami świata na żużlu będzie jednocześnie początkiem rywalizacji o złoto w wykonaniu dwóch innych polskich zawodników ? nie ukrywa Sebastian Ułamek, były uczestnik cyklu Grand Prix, a obecnie żużlowiec ŻKS ROW Rybnik.
Od czasów Nickiego Pedersena nikomu nie udało się obronić tytułu indywidualnego mistrza świata na żużlu. Gregowi Hancockowi uda się przełamać tą serię?
Nie ukrywam, że mocno liczę na tego zawodnika. Kibicuję mu, bo spędziliśmy wspólnie mnóstwo czasu w różnych drużynach.
W czym tkwi fenomen amerykańskiego zawodnika, który w czerwcu skończy już 45 lat?
Ciężko jednoznacznie oceniać. W przypadku Grega kluczowe jest chyba jednak to typowo amerykańskie podejście do sportu. Czyli totalny luz i ogromna radość z tego, co się robi. Grega, odpukać, omijają też poważniejsze kontuzje, dzięki czemu cały czas pozostaje w odpowiednim rytmie startowym. Mentalność amerykańska bardzo pomaga Gregowi i nic nie zapowiada, żeby coś miało się zmienić. Życzę mu jak najlepiej.
Z kursów firmy bukmacherskiej Fortuna wynika jednak, że to Tai Woffinden ma największe szanse na tytuł mistrza świata w tym roku. Czy według pana młody Anglik będzie głównym rywalem weterana z Kalifornii?
Tak to się trochę zapowiada. Ale osobiście bardziej liczę w tej kwestii na Jarka Hampela. Mam nadzieję, że po słabej końcówce poprzedniego sezonu drzemie w nim na tyle duża sportowa złość, że w kolejnych tegorocznych startach pokaże wszystkim na co go stać i trafi na tron.
A czego możemy w tym sezonie oczekiwać po pozostałej dwójce polskich zawodników?
Maciej Janowski będzie zapewne płacił tzw. frycowe, związane z debiutem w pełnym cyklu. Będzie poznawał poszczególne tory jednodniowe i wdrażał się w całą atmosferę Grand Prix, która jest całkiem inna niż podczas meczów ligowych. Jego celem będzie pewnie miejsce w ósemce, które pozwoli mu utrzymać się w stawce uczestników na przyszły rok. Przy odpowiedniej determinacji i odporności psychicznej bez wątpienia stać go na to. Wiem po sobie, co to znaczy walka o pozostanie w cyklu i życzę mu tego z całego serca. Zdobyte w tym roku doświadczenie z całą pewnością zaowocuje u Maćka w kolejnych sezonach. Krzysztof Kasprzak musi natomiast przede wszystkim opanować teraz swoją psychikę po rewelacyjnych występach w ubiegłym roku. Po wicemistrzostwie świata teraz wszyscy będą od niego oczekiwać złotego medalu i Krzysiek będzie musiał poradzić sobie z tą presją. Jeżeli dźwignie ten ciężar, powinno być dobrze. Byłoby super, gdyby dwóch Polaków walczyło o tytuł w tych najbliższych miesiącach. Bo o tym, że stać ich na to, nie trzeba chyba nikogo przekonywać.
Po raz pierwszy w Polsce rywalizacja w cyklu Grand Prix odbywać się będzie na torze jednodniowym. Jak może to wpłynąć na wyniki?
Najprościej można to ująć jednym słowem: loteria. Nikt nie będzie miał atutu w postaci znajomości toru, przez co szanse poszczególnych zawodników będą bardzo wyrównane. Każdemu będzie musiał wystarczyć jeden trening na zapoznanie się ze specyfiką obiektu. W przypadku polskich zawodników jedynym plusem dla nich będzie obecność krajowej publiczności.
Dodatkowym smaczkiem otwarcia sezonu będzie pożegnanie Tomasza Golloba z Grand Prix podczas zawodów na Stadionie Narodowym w Warszawie…
Pożegnanie Tomka z mistrzowskim cyklem z pewnością jest dodatkowym magnesem dla kibiców. Widać to choćby po zainteresowaniu wejściówkami, które rozeszły się już praktycznie w całości. Każdy będzie chciał osobiście podziękować naszej żużlowej legendzie za te wszystkie międzynarodowe sukcesy i lata pełne emocji. Sam też wybieram się na Grand Prix Polski i bardzo miło będzie mi uścisnąć z szacunkiem dłoń Tomka. Bez niego polski speedway zapewne nie byłby w tym miejscu, gdzie znajduje się obecnie. Czyli na najwyższym światowym poziomie.
Czy przyjazd najlepszych żużlowców świata do Warszawy może pomóc w odbudowie tego sportu w stolicy?
Miejmy nadzieję, że tak właśnie się stanie. Jak wiele innych osób, ubolewam, że w Warszawie nie ma żużla na dobrym poziomie, choć potencjał ku temu na pewno jest. Fajnie, gdyby znowu jakiś warszawski zespół pojawił się w rozgrywkach ligowych. Trzymam kciuki, aby za sprawą Grand Prix Polski udało się organizatorom pobudzić chęć na stworzenie prężnego żużlowego ośrodka w stolicy. Ideałem byłoby, gdyby ryk żużlowych silników słychać było regularnie nie tylko w Warszawie, ale i innych dużych miastach w całej Polsce.