Wielu zapewne na starcie skreśliło USA w rywalizacji barażowej na torze w Vojens, która już dzisiaj wieczorem. Greg Hancock wierzy jednak, że jego drużyna może namieszać, choć oczywiście zdaje sobie sprawę, że z góry zespół amerykański jest skazywany na porażkę.
Przez trzy ostatnie edycje Drużynowego Pucharu Świata Amerykanie za każdym razem znajdywali się wśród najlepszych. Nie inaczej jest teraz, bo przecież występ w barażu to już wielki sukces. W poniedziałkowym półfinale reprezentanci Stanów Zjednoczonych zajęli trzecie miejsce za Australijczykami i Brytyjczykami.
- Chcemy osiągnąć coś specjalnego w Vojens – komentuje dla monsterenergyswc.com Greg Hancock, najbardziej doświadczony z Amerykanów i dodaje: - Będzie bardzo ciężko, ale wiem, że mamy potencjał.
- Bycie skazywanym na porażkę to jedna sprawa. Druga jednak jest taka, że kiedy pozostałe trzy drużyny będą rywalizować o punkty, my możemy na tym skorzystać. Tor w Vojens jest bardzo dobry do ścigania. Każdy może tam wygrać. Nam będzie bardzo ciężko, ale z pewnością się nie poddamy i spróbujemy wywalczyć jak największą ilość punktów.
Hancock bardzo pozytywnie wypowiada się na temat swoich młodszych kolegów z zespołu, mówiąc, że przed nimi naprawdę dopiero mogą otworzyć się drzwi do wielkiej kariery.
- Max i Gino pokazują, że chcą być w grze. Walczą i ewidentnie mają szanse, by stać się liderami tej drużyny w przyszłości. Nie wywieramy na nich żadnej presji, bo oni sami ją nakładają na siebie w wystarczającym stopniu. Chłopcy żyją speedwayem. Myślą o nim, śnią i żużlem oddychają.
Amerykanin swój pierwszy tytuł Mistrza Świata odebrał właśnie w Vojens (1997 r). Bardzo chciałby przekazać swoje doświadczenia z tego toru kolegom.
- Zrobię wszystko co w mojej mocy, by jak najlepiej nakreślić chłopakom odpowiednie ścieżki na tym owalu. Za dużo się tam teraz nie jeździ, ale mam bardzo dobre wspomnienia tego toru i na pewno pamiętam jak najlepiej pokonywać łuki w Vojens. Jestem przekonany, że możemy tam ukraść wiele cennych punktów innym drużynom. To nasz największy cel na dzisiejszy wieczór – skwitował Greg Hancock.