W ubiegłym tygodniu rozbiłem na litery grudziądzki GKM, wypisując, moim zdaniem, najważniejsze czynniki, które charakteryzowały tę drużynę w mijającym sezonie. Czas na kolejny klub, a ponieważ rzeszowska Stal będzie jeździć w barażu, na tapetę weźmiemy szóstą drużynę tego sezonu, a ubiegłorocznego mistrza.
S-T-A-L Gorzów
S jak... smutek, który z pewnością odczuwali wszyscy związani ze Stalą Gorzów. Zwłaszcza na początku sezonu, kiedy ekipa mistrza Polski przegrywała wszystko i wszędzie. Gorzowianie przegrali na inaugurację wyjazdowy mecz w Tarnowie, następnie polegli w Grudziądzu. Nie poradzili sobie na własnym torze z Unią Leszno ani drużyną toruńską. 24 maja przegrali także derby w Zielonej Górze i na poważnie do Gorzowa zaglądnęło widmo spadku, zwłaszcza po kolejnym rozczarowaniu we Wrocławiu. Pierwsze zwycięstwo, drużyna prowadzona już wtedy przez Stanisława Chomskiego, odniosła dopiero na początku czerwca z ekipą PGE Stali Rzeszów. Dwa następne mecze gorzowianie bardzo wysoko wygrali na własnym obiekcie z ekipami z Grudziądza i Tarnowa, lecz nadal nie mogli być spokojni. Pod koniec rundy zasadniczej były jeszcze wygrane z Falubazem i Spartą Wrocław na własnym torze. O utrzymaniu w pierwszej szóstce zadecydowały punkty bonusowe i wspomniane bardzo wysokie zwycięstwa z „Jaskółkami” i „Gołębiami”. Do końca jednak walczyli, by nie znaleźć się w barażu, a serca kibiców i działaczy u progu sezonu z pewnością były ogarnięte wielkim smutkiem i niepokojem. Mistrz, który upadł na kolana i tak naprawdę do końca się z nich nie dźwignął.
T jak... talent Bartosza Zmarzlika. Żeby nie mówić tylko negatywnie o tegorocznej Stali, to trzeba koniecznie zauważyć wyczyny Bartosza Zmarzlika, który jako jedyny nie wpasował się w marazm gorzowskiego zespołu. Ten utalentowany młodzieżowiec wykręcił czwartą średnią w całej lidze i w meczach swojej drużyny nie zawodził. Co więcej, podczas gorzowskiej rundy GP znalazł się na czwartym miejscu, w rybnickim Challengu zakwalifikował się do przyszłorocznego cyklu mistrzostw świata i w końcu – zdobył Indywidualne Mistrzostwo Świata Juniorów. Będziemy do znudzenia powtarzać, że jest to chłopak z ogromnymi papierami na jazdę i szansami na wiele tytułów w przyszłości. Sodówa mu raczej nie grozi, pod czujnym okiem rodziny powinien bardzo daleko zajść. Pytanie tylko, czy nadal w Stali Gorzów?
A... jak aspiracje muzyczne Krzysztofa Kasprzaka. No cóż, każdy chyba widział w sieci wyczyny ubiegłorocznego mistrza Polski. Niestety, nie te torowe... Nie mnie to oceniać, muzycznym ekspertem nie jestem, pozostawiam to fachowcom. Być może internetowe występy były odskocznią od tego fatalnego sezonu. Być może to nowa droga Krzysztofa Kasprzaka. Jedno jest jednak pewne, zawodnik Stali Gorzów pogubił się piekielnie. W porównaniu do ubiegłorocznego sezonu upadł chyba jeszcze bardziej niż jego gorzowska drużyna. O ile w lidze czasem miewał przebłyski, o tyle w Grand Prix przegrywał nawet z „kapeluszami”. Nie zamierzam Kasprzaka krytykować, bo być może problem jest głębszy, niż nam wszystkim się wydaje. „KK” z roku 2014 i ten aktualny, to jednak dwie różne postacie. Można go lubić bądź nie, ale osobiście życzę mu powrotu do dobrej i stabilnej dyspozycji. By z „największego koksa” i „rapera znad Wisły” stał się od nowa dobrym żużlowcem. Niekoniecznie też „słodko słodkim”, choć słodka dla nas może być jego jazda.
L... jak liderzy, którzy po prostu nie stanęli na wysokości zadania. Po ubiegłorocznej mistrzowskiej fecie postanowiono nie zmieniać nic. Ten sam trener i ten sam zespół. Liderem oczywiście w tym roku był młody Bartosz Zmarzlik. Ale mieli nimi być Niels-Krisitan Iversen i wspomniany wielokrotnie Kasprzak. Swoje powinien też dorzucać Matej Zagar. Na „L” mamy też Linusa Sundstroema, który ani na moment nie złapał odpowiedniej formy. Zawodnicy, którzy liderami w formacji seniorskiej mieli być, zawiedli. Najlepszy z nich, Iversen, wykręcił średnią na poziomie 1,9 punktów na bieg. To chyba mówi wszystko. Fakt, że gorzowianie znaleźli się w szóstce, jest naprawdę dużym szczęściem, które w Lubuskiem powinni docenić.
W przyszłym tygodniu zajmiemy się drużyną Falubazu. Serdecznie zapraszam, jak również polecam swojego bloga, gdzie znajdziecie wszystkie moje teksty.
Amadeusz Bielatowicz (za: inf. własna)