Przykładów spadkowiczów, którzy musieli zaczynać od drugiej ligi lub zniknąć na chwilę ze sceny jest ostatnio sporo. Najbardziej znany, to oczywiście Włókniarz Częstochowa, który zmagał się z tak potężnymi problemami finansowymi, że nie mógł wystąpić nawet w PLŻ2. Podobnie wygląda sprawa Wybrzeża Gdańsk, które jednak szybko się odbudowuje i już za rok ujrzymy ich na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej. Wygląda na to, że właściciele tych klubów nie skalkulowali kosztów i nie byli gotowi na wyzwanie, jakim jest najlepsza liga świata. Utrzymać się na szczycie jest trudno, ale mogą to zrobić tylko najlepsi, którzy uważnie stawiają kroki. Tutaj zabrakło ostrożności. Czy warto dla krótkiego epizodu ryzykować przyszłość klubu? Czasem warto poczekać jeden sezon dłużej, niż awansować o jeden rok za szybko i brutalnie przekonać się o warunkach panujących w Ekstralidze.
Wzorem może być postawa GKM-u Grudziądz, który nie wywalczył sportowo awansu, ale po wycofaniu się Orła Łódź z baraży, władze klubu postanowiły, że wykorzystają swoją szansę. Występ w Ekstralidze nie przysporzył im problemów finansowych, ale poziomem organizacji nie odstają od elity i dobrze by było, gdyby w niej pozostali. Tutaj mógłby pojawić się motyw zamkniętej ligi, który byłby dla nich dobrym rozwiązaniem, ponieważ mają odpowiedni budżet i zaplecze, które gwarantowałoby ustabilizowanie się wśród najlepszych zespołów.
Gdy władze siatkarskiej PlusLigi mężczyzn zamykały ligę, to nie przyjmowałem tego z radością. Wydawało mi się, że będzie nudno, bo większość pierwszoligowców nie będzie miała szans na awans. Jednak okazało się to świetnym pomysłem, który pozwolił uratować siatkówkę w kilku miastach. Między innymi w Częstochowie i Warszawie, które sportowo i finansowo odbiegały od czołówki i bardzo szybko pożegnałyby się z PlusLigą. Jednak, to że dzięki zamknięciu ligi nikt nie spada, pozwolił im odbudować sytuację finansową i teraz mogą one powalczyć o coś więcej, ponieważ mają takie możliwości. Obecnie w siatkarskiej najwyższej klasie rozgrywkowej można zobaczyć nowe zespoły, które bardzo szybko się rozwijają i nawet jeśli teraz są na dole tabeli, to wkrótce mogą włączyć się do walki. Tam najlepszym przykładem jest Cuprum Lubin, który odważnie wszedł do PlusLigi, z ładną halą i bardzo dobrymi zawodnikami i przede wszystkim z odpowiednim budżetem, co zaowocowało 5 miejscem.
Wiadome jest to, że pierwsza czwórka Ekstraligi zgarnia najwięcej pieniędzy, ale należy dać szansę utrzymać się drużynom, które z czasem mogłyby się dobić to tej czwórki. W ostatnich latach najczęściej bywało tak, że drużyna awansująca do najwyższej klasy rozgrywkowej od razu spadała spowrotem do 1 ligi. Jak wcześniej wspomniałem, przygoda w Ekstralidze kosztuje bardzo dużo i za jeden rok na salonach, można zapłacić tym, że w kolejnych latach najważniejszy pojedynek kluby toczą z własnym budżetem.
Władze Ekstraligi powinny przedyskutować ten pomysł, by najlepsza liga świata stała się prawdziwą elitą, w której nie ma miejsca na przypadek.