Zmiana właściciela toruńskiego klubu zrodziła wiele pytań co do pierwszego sezonu ?Aniołów? po transformacji, a także przyszłości klubu. Z dniem 1 listopada 2014 roku toruński żużel z rąk Romana Karkosika przejął Przemysław Termiński - wieloletni sponsor i kibic żużla w grodzie Kopernika, a przede wszystkim znany w regionie broker. Do klubu powrócił przy tym Jacek Gajewski, który w 2008 roku poprowadził toruński zespół do ostatniego w historii mistrzostwa kraju.
Wówczas było jasnym, że KS Toruń - bo pod taką nazwą zaczął funkcjonować klub tuż po zmianie władzy i odejściu Unibaksu - czekają zmiany nie tylko w strukturach klubowych, ale przede wszystkim w kadrze zespołu. Od początku było pewne odejście Tomasza Golloba (Grudziądz), a wkrótce z klubem nie dogadał się Indywidualny Mistrz Europy Emil Sajfutdinow (Leszno). Wobec tego manager Jacek Gajewski zdecydował się zaprosić do współpracy Kacpra Gomólskiego (poprzednio Tarnów) i Grigorija Łagutę (poprzednio Częstochowa). W klubie pozostał ponadto wychowanek Adrian Miedziński, a ważne umowy posiadał duet juniorów: Paweł Przedpełski i Oskar Fajfer. Po trudnych negocjacjach ostatecznie pozostał też Chris Holder, który reprezentuje żółto-niebiesko-białe barwy od 2008 roku.
Wielce prawdopodobnym było, że drużyny przynajmniej na początku sezonu nie wspomoże Darcy Ward - zawieszony po wyskoku alkoholowym podczas turnieju światowej elity w Daugavpils w sierpniu ubiegłego roku. Australijczyk czekał całą zimą na werdykt światowej federacji (to nastąpiło dopiero pod koniec lutego), a włodarze KST nie chcąc ryzykować postanowili zastąpić go nowym zawodnikiem. Wybór padł na najlepszego zawodnika zaplecza Ekstraligi, także Australijczyka Jasona Doyle’a. Nie wykluczało to jednak angażu Warda, jeśli okazałoby się, że ostatecznie będzie mógł wystartować w sezonie 2015.
Początek sezonu przypomniał kibicom ostatnie pechowe lata, bowiem już na samym starcie kontuzja przytrafiła się Miedzińskiemu, który uległ wypadkowi w Elite League, jadąc w barwach "Rudzików" ze Swindon. Fatalny uraz lewej dłoni wykluczył torunianina na cały miesiąc, ale nawet po powrocie na tor „Miedziak” nie był w pełni zdrowy i z bolesnymi dolegliwościami zmagał się do końca sezonu. Ponadto w inauguracyjnym meczu przeciwko Sparcie Wrocław upadł znakomicie się prezentujący Przedpełski, który złamał kciuk, tym samym wypadając ze składu na okres trzech tygodni. Osłabieni torunianie pomimo ambitnej postawy nie zdołali pokonać wrocławian (45:45), a także polegli w Zielonej Górze z Falubazem (43:47). W obu meczach dwucyfrowe rezultaty osiągnął Holder (11 i 10+2), który zimą także leczył kontuzję po upadku na treningu przed Indywidualnymi Mistrzostwami Australii w Underze, co zakłóciło jego przygotowania do sezonu.
Maj okazał się być jednak najlepszym okresem dla „Aniołów”, bowiem wygrały one w tym miesiącu wszystkie mecze. Zaczęło się wprawdzie od niezbyt przekonującego triumfu nad Stalą Rzeszów na Motoarenie (48:42), lecz potem przyszły dwie wygrane na torach rywali, które tak naprawdę utorowały drogę KS Toruń do najlepszej czwórki. Poskromieni na własnych śmieciach zostali wpierw mistrzowie Polski z Gorzowa (48:42), gdzie świetny mecz odjechał Łaguta (12+1), a następnie główny faworyt do mistrzowskiego tytułu Unia Leszno (46:44), gdzie bohaterem okazał się szalejący Doyle (13), który w ostatnim biegu minął Sajfutdinowa i zapewnił drużynie bezcenne 2 punkty do ligowej tabeli. Dopełnieniem formalności była derbowa wygrana na własnym obiekcie z GKMem Grudziądz (59:31) w obecności ponad 17 tysięcy widzów.
Niestety karta zaczęła się odwracać już w kolejnym miesiącu. Dwie wyjazdowe przegrane, choć były wkalkulowane, to jednak były dość niepokojące. Najpierw w Tarnowie z Unią (40:50) po fatalnym początku meczu, a następnie na trudnym terenie we Wrocławiu (39:51), gdzie fatalne zawody odjechali Miedziński z Gomólskiem, którzy nie zdobyli nawet punktu. Wydawało się, że KST powróci na właściwe tory, wygrywając za 3 punkty z osłabionym Falubazem na Motoarenie, ale słaby występ i skromna wygrana (46:43 i bez punktu bonusowego) potwierdziła, że torunian czekać będzie niezwykle trudna batalia o miejsce w play-off. Kilkanaście dni po meczu okazało się jednak, że Aleksandr Łoktajew startował w meczu, mając w organizmie śladowe ilości marihuany, przez co jego punkty (4+1) zostały zgodnie z procedurami anulowane. Oznaczało to, że punkt bonusowy ostatecznie zostanie w Toruniu. Na koniec rundy zasadniczej to właśnie ten punkt zadecydował o tym, że to KS a nie Falubaz awansował do półfinałów…
Podczas trzytygodniowej przerwy w lipcu głównym tematem była przynależność klubowa Warda, który 28 czerwca skończył odbywanie kary. Australijczyk i kierownictwo klubu dawali sygnały, że ich współpraca - gdy tylko zostanie otwarte okienko transferowe (15 lipca) - zostanie oficjalnie zawarta na piśmie. Ward podpisał w Toruniu list intencyjny i nieśmiało informował, że chciałby wystąpić w meczu w Rzeszowie (26 lipca). Na cztery dni przed meczem ze Stalą Gorzów (19 lipca) klub spotkał się z „Kangurem”, licząc na finał sprawy i podpisanie kontraktu. Zawodnik przedstawił jednak nowe warunki, na które nie chcieli przystać torunianie. Do spotkania drugiego w dniu kolejnym - wstępnie umówionego - jednak nie doszło i Ward po kilkunastu godzinach był już zawodnikiem Falubazu. Manager Jacek Gajewski szczerze tłumaczył, że nie mógł zgodzić się na warunki Australijczyka, który oczekiwał pewnego miejsca w składzie dla siebie i Holdera. Sam zainteresowany tłumaczył wybór klubu z grodu Bachusa niechęcią zabierania miejsca w zespole swojemu australijskiemu przyjacielowi.
Torunianie mimo to rozgromili gorzowian (56:33) i pełni nadziei wyruszyli do Rzeszowa. Tam kapitalny mecz Kenniego Larsena i Petera Kildemanda, a także niefrasobliwość sędziego Piotra Lisa, pozbawiły ekipę Gajewskiego niemalże pewnego punktu bonusowego. W sierpniu KST przegrał po bardzo emocjonującym i nerwowym spotkaniu na własnym torze z Unią Leszno (44:46) i wciąż nie był pewien awansu do play-off. Wkrótce doszła kolejna porażka, tym razem na torze beniaminka w Grudziądzu (42:48). Jednakże wobec przegranych Falubazu „Aniołom” do awansu wystarczał remis w ostatnim meczu przeciwko Unii z Tarnowa. Taki też wynik padł, choć gdyby nie kapitalna jazda Przedpełskiego (14pkt) najprawdopodobniej miejscowi znowu by przegrali i tym samym zakończyli sezon już w sierpniu.
Niewielu wierzyło, że KS Toruń zdoła powalczyć jak równy z równym w pierwszym meczu półfinałowym przeciwko rozpędzonym „Bykom”, ale to Przedpełski i spółka byli bliżej finału po pierwszym meczu (49:41). Dość powiedzieć, że gospodarze zjeżdżali po ostatnim biegu z niedosytem, bowiem szansa na wyższą wygraną z faworytem z Wielkopolski była tego dnia spora. W rewanżu w Lesznie zabrakło jednak argumentów, by skutecznie przeciwstawić się mocnym rywalom i wyższa porażka (37:53) zadecydowała o końcu marzeń o finale. W meczach o brązowy medal przeciwnikiem byli niewygodni zawodnicy z Mościc. Manewr, który zdał egzamin w meczu z Lesznem, a więc przygotowanie bardzo twardej nawierzchni, całkowicie nie sprawdził się w meczu przeciwko przyzwyczajonym do takich warunków torowych tarnowianom. Sromotna porażka (40:50) pozbawiła torunian szans na medal już na początku rywalizacji. W rewanżu pomimo przebudzenia bardzo słabego w drugiej części sezonu Doyle’a (11+1) KS przegrał z Unią 16-stoma punktami, kończąc sezon Ekstraligi na miejscu czwartym.
Prezes Termiński i manager Gajewski kilkukrotnie przekonywali, że głównym celem klubu żużlowego z Torunia na rok 2015 był awans do najlepszej czwórki i cel ten został zrealizowany. Wydaje się jednak, że medal - przynajmniej brązowy - był w zasięgu „Aniołów”, którzy rozbudzili nadzieje fanów po świetnej pierwszej połowie sezonu zasadniczego. Druga jego część była jednak mocno nieudana i awans do fazy play-off niemalże wisiał na włosku. Mimo chwilowego zrywu w rywalizacji półfinałowej zespół kończył sezon na tarczy, po tym jak został zdecydowanie pobity przez tarnowskie „Jaskółki” w meczach o brąz. Wydaje się jednak, że pognębieni porażką ze Spartą w półfinale Uniści byli w zasięgu podopiecznych Gajewskiego.
Oczekiwania zawiódł zdecydowanie Łaguta, który był przed rozgrywkami kreowany na nowego lidera drużyny. W drugiej części rozgrywek skrupulatnie dołował Doyle, bez błysku jeździł Holder, a z kontuzją walczył Miedziński. Dodając do tego wolnych i nieskutecznych przez prawie cały rok Fajfera i Gomólskiego można miejsce w czwórce uznać za sukces. Mimo to, znając potencjał zawodników i mając pod sobą znakomitego Przedpełskiego na pozycji juniora można było pokusić się o miejsce na podium DMP 2015. Taki cel na pewno zostanie postawiony przed „Aniołami” w sezonie kolejnym. Zarząd zapowiada gruntowne zmiany kadrowe i tym razem na pewno zrobi wszystko by zakończyć sezon z uśmiechem na ustach i medalami na szyji.
OCENY ZAWODNIKÓW KS TORUŃ 2015
Paweł Przedpełski - 17 meczów / 80 biegów / 153 punkty + 11 bonusów / średnia 2,050 (13) / 2,326 (dom), 1,730 (wyjazd)
20-latek okazał się być liderem i jedynym zawodnikiem, który przekroczył średnią biegową 2 pkt/bieg. Do „Pawełka” nie można mieć jakichkolwiek zastrzeżeń, bowiem pomimo kilku upadków nie zawodził i wciąż pnie się w górę, osiągając z roku na rok coraz lepsze wyniki. Znakomity szczególnie na Motoarenie, gdzie wielokrotnie pokonywał najlepszych na świecie, a podczas rundy SEC zajął świetne 2. miejsce.
Grigorij Łaguta - 17 meczów / 83 biegi / 142 punkty + 13 bonusów / średnia 1,868 (21) / 1,952 (dom), 1,781 (wyjazd)
Starszy z rosyjskich braci miał za zadanie zastąpić Emila Sajfutdinowa, ale kompletnie się nie sprawdził i wydaje się, że jego odejście z Torunia jest przesądzone. Poza kilkoma udanymi występami (np. w Gorzowie czy we Wrocławiu), Łaguta w większości przypadków zawodził, przywożąc o wiele mniej punków, aniżeli oczekiwali od niego kibice i sztab szkoleniowy. Czarę goryczy przelała kompromitująca postawa w meczu o brązowy medal z Unią Tarnów. Na rewanż nawet nie przyjechał, wybierając słabo obsadzony finał Mistrzostw Europy Par.
Chris Holder - 18 meczów / 90 biegów / 153 punkty + 12 bonusów / średnia 1,833 (23) / 2,068 (dom), 1,609 (wyjazd)
Australijczyk nieznacznie poprawił swoje osiągi w porównaniu z sezonem 2014 (1,780), ale wciąż nie odnalazł dyspozycji sprzed lat, gdy często bywał niekwestionowanym liderem drużyny. IMŚ 2012 tylko kilkukrotnie potrafił wspiąć się na wysoki poziom, wykazując się nie tylko skuteczną, ale i efektowną jazdą. Takich meczów było jednak o wiele za mało. Dla kibiców „Aniołów” szalejący i skuteczny Holder to dziś coraz bardziej odległe czasy…
Jason Doyle - 18 meczów / 86 biegów / 140 punktów + 15 bonusów / średnia 1,802 (24) / 1,825 (dom), 1,783 (wyjazd)
Postawa Australijczyka w pierwszej połowie sezonu była znakomita i do meczu ze Stalą w Rzeszowie jego średnia wyniosła 2,021. Od momentu, gdy Darcy Ward podpisał kontrakt z Falubazem, do końca sezonu średnia Doyle’a wyniosła… 1,526, co daje sporo do myślenia. Przyszłość zawodnika numer 5 tegorocznego GP pozostaje niewiadomą. Wielu kibiców chciałoby jednak pozostania „Kangura” w toruńskim zespole, uważając że zawodnik spełnił przedsezonowe oczekiwania.
Adrian Miedziński - 15 meczów / 62 biegi / 83 punkty + 12 bonusów / średnia 1,532 (32) / 1,645 (dom), 1,419 (wyjazd)
Startujący w Toruniu nieprzerwanie od 2002 roku „Miedziak” o tegorocznym sezonie będzie chciał jak najszybciej zapomnieć. Odniesiona już w kwietniu kontuzja odcisnęła duże piętno na jego postawie w kolejnych miesiącach, co zaprzepaściło jego plany indywidualne, a także spowodowało że nie mógł być zadowolonym z wyników uzyskiwanych w lidze. Gdy wrócił dowiózł jednak kilka cennych punktów, chociażby w Gorzowie i Lesznie. Przyszły rok ma być zupełnie inny w jego wykonaniu.
Kacper Gomólski - 17 meczów / 70 biegów / 72 punkty + 17 bonusów / średnia 1,271 (41) / 1,553 (dom), 0,938 (wyjazd)
Zgodnie z przypuszczeniami pierwszy rok w kategorii seniorskiej był dla „Gingera” bardzo trudny. Gnieźnianin w żadnym ze spotkań nie zdołał zdobyć dwucyfrowej liczby punktów, a tylko raz z bonusami (Gorzów u siebie 8+4). Średnia biegowa poniżej 1 punktu na wyjazdach tylko potwierdza, że zarówno kierownictwo jak i sam zawodnik nie mogą czuć się usatysfakcjonowani. Przyszłość Gomólskiego jest na ten moment niesprecyzowana, jednakże istnieje możliwość jego pozostania w KST.
Oskar Fajfer - 17 meczów / 64 biegi / 59 punktów + 16 bonusów / średnia 1,172 (47) / 1,033 (dom), 1,294 (wyjazd)
Po wychowanku Startu na pewno spodziewano się o wiele więcej i jego starty w minionym sezonie należy ocenić mimo wszystko na minus. Spory spadek średniej biegowej (w 2014 osiągnął 1,578) i słabe mecze w Toruniu, to o wiele za mało by móc być z siebie zadowolonym. Fajfer błysnął tylko w kilku meczach, ale generalnie prezentował się niemrawo i mocno nieprzekonująco. W nowym roku zapowiada starty na zapleczu elity.
Dawid Krzyżanowski - 4 mecze / 5 biegów / 1 punkt / średnia 0,200 (nsk) / 0,000 (dom), 0,333 (wyjazd)
Całkiem udany sezon młodego torunianina (niezłe wyniki w rozgrywkach młodzieżowych) zakończył fatalny upadek podczas meczu z Unią Leszno, po którym w ciężkim stanie został odwieziony do szpitala. 18-latek na szczęście doszedł już niemal do pełni zdrowia i w przyszłym roku ma być jednym z kandydatów do zajęcia wolnego miejsca na pozycji juniora. Kibice mają jednak prawo czuć się zaniepokojeni czy po tak ciężkim upadku młody zawodnik podoła w przyszłości trudom dyscypliny.
Paweł Wolender - 1 mecz / 1 bieg / 0 punktów / średnia 0,000 (nsk)
Marcin Turowski - 2 mecze / 0 biegów
STATYSTYKI DRUŻYNY
Pozycja: 4
Mecze: 18
Zwycięstwa: 7
Remisy: 2
Porażki: 9
Małe punkty: -7 (803-810)
Czy czwarte miejsce to sukces „Aniołów”? Jak ocenicie postawę poszczególnych zawodników? Jak Waszym zdaniem może prezentować się siła toruńskiego zespołu w sezonie 2016? Zapraszamy do przedstawienia własnej oceny postawy KS Toruń w rozgrywkach PGE Ekstraligi 2015.