Robert Dowhan zaprzecza informacjom, że kupi klub, ale nie ukrywa, że jeżeli znalazłaby się odpowiednia grupa ludzi to zdecydowałby się na kupno części udziałów - Cały czas wspieram klub w szukaniu tych, którzy chcieliby w niego zainwestować. Było spotkanie, wysłaliśmy też oferty. Nie było specjalnego odzewu. Pojawiające się tu i ówdzie informacje, że ja kupię klub i zrobię to dla lepszego efektu przed wyborami, jak pokazało życie, okazały się wyssane z palca. To są wielkie pieniądze. Owszem, gdyby znalazła się grupa osób, z którymi mi po drodze, to jakąś niewielką cząstkę mógłbym mieć. Sam tego nie jestem w stanie wziąć. Nie mogę przecież wykonać wariantu Częstochowy. Przecież tam wykupiono akcje, wydrenowano klub i nastąpił upadek. Dziś ich nie ma i boję się, że długo nie będzie - komentował obecny senator RP.
Były prezes Spar Falubazu Zielona Góra ma obawy czy ktoś zdecyduje się zainwestować w klub - Trzeba sobie zdawać sprawę, żeby klub normalnie funkcjonował, to oprócz tych dwóch milionów zaległości trzeba zebrać dziesięć. Wiadomo, że to wpływy od sponsorów i z biletów, a jeśli gdzieś będzie dziura, to trzeba dopłacać ze swego kapitału. To funkcjonuje jak firma. Jeśli są straty, to pokrywa je właściciel. Stąd mam obawy czy znajdzie się ktoś, kto zechce zainwestować. Przecież w sporcie raczej się dokłada niż zarabia. Niestety widzę to czarno. Do końca listopada trzeba mieć wszystko z poprzedniego sezonu wyczyszczone. Jeśli nie, to koniec. Regulamin jest w tym przypadku nieubłagany. Przecież znam od dawna prezesa, ale on nie powie: „Dobra Robert, przymknę oko. W marcu pospłacacie zawodników i będzie OK”. W dniu 30 listopada z automatu rozwiązują się wszystkie kontrakty. Wcześniej są związane ręce. Nie można podpisać żadnej ugody, umowy, czegokolwiek. Muszą być spłacone należności. Jak tego się nie zrobi, nie będzie licencji. Sytuacja jest bardzo, bardzo poważna.