Podczas zgrupowania kadry w Szklarskiej Porębie, fotoreporter portalu zuzelend.com, Krzysztof Szpak, zadał kilka pytań przebywającemu na obozie Piotrowi Protasiewiczowi.
Jak Pan ocenia nowe nabytki Falubazu Zielona Góra?
Od ocenia nie jestem ja tylko trener, który będzie drużyną zarządzał. Szczerze mówiąc drużyna na papierze wygląda jakby na to obiektywnie patrzeć dobrze. Nie chciałbym jednak ingerować i skupiam się przede wszystkim na swoich przygotowaniach do sezonu. Wydaje mi się, że jak będzie trochę więcej szczęścia niż w poprzednich latach, a przynajmniej w poprzednim roku to możemy się pokusić o jakąś niespodziankę. Życie napisze jakiś scenariusz, a my w trakcie sezonu zobaczymy co z tego wyjdzie.
Jak Pan ocenia poprzedni sezon w swoim wykonaniu?
Indywidualnie udało mi się poszaleć. Ligowo miałem świetny sezon w wielu przypadkach potrafiłem udźwignąć ciężar presji, dużej presji i oczekiwań. Wiem jaka była sytuacja kadrowa, brakowało zawodników, musiałem jeździć po siedem razy, margines błędu był minimalny. Z sezonu jestem bardzo zadowolony.
Jak i kto odkrył Pana talent?
Mówimy o starych, odległych czasach. Nie wiem kto mnie odkrył. Na początku zajął się mną tata. Pierwszym moim trenerem był Jan Grabowski. Później była to ciężka praca moja i mojego taty. Ciężko pracowałem, ścigałem się i na początku nie było kolorowo, bo miałem trudne pierwsze dwa lata po zdaniu licencji. Po około dwóch latach zaskoczyłem i zaliczyłem duży progres.
Co najbardziej Pana fascynuje w żużlu?
Mam 41 lat, a w sporcie jestem od siódmego roku życia. Ponad 30 lat ścigam się w różnego rodzaju zawodach motorowych. Dla mnie sport to jest pasja i całe moje życie. Chęć ścigania się i rywalizacja, uczucie bycia lepszym, szybszym. Cieszę się, że robię to co jest moją pasją, a przy okazji także moją pracą.
Co uważa Pan za swój największy sukces?
Trudno powiedzieć co jest moim największym sukcesem. Miałem to szczęście, że kilka sukcesów drużynowych i indywidualnych na poziomie światowym udało mi się osiągnąć. Wszystkie sukcesy i wszystkie zwycięstwa są dla mnie cenne i ważne.
Kto najbardziej Pana wspiera?
Oczywiście, że rodzina. Moja żona, która jest dla mnie ostoją, bierze na swoje barki dom, opiekę, a ja się w tym czasie realizuje i poświęcam, nie ma innej możliwości. Jest ona dla mnie bardzo dużym wsparciem i jestem za to bardzo wdzięczny. Wspierają mnie także moi przyjaciele, którzy są moimi sponsorami. Przyjaciele, którzy nie są w moim zespole. Wspierają mnie także kibice i najbliżsi, mam się na kim wesprzeć i mam do kogo się odezwać w trudnych chwilach.
Czy miał Pan kiedyś myśli, żeby rzucić żużel i zacząć coś całkiem nowego?
Był taki moment po poważnej kontuzji, był to moment zawahania. Nie byłem pewnie czy będę wstanie fizycznie podołać jeździe i ściganiu na wysokim poziomie. Były to krótkie chwile zwątpienia, później była szybka rehabilitacja, wszystko jednak szybko się goiło i umiałem się jakoś dźwignąć się po tych ciężkich momentach. Szczerze mówiąc takich trudnych momentów, czy będę jeździł czy nie, nie było wiele. Momenty zwątpienie zdarzają się chyba u każdego.
Jakie ma Pan plany na przyszły sezon?
Cieszyć się jazdą, czerpać radość z jazdy, realizować swoje marzenia i mieć wielu fanów. To jest chyba najważniejsze.
Dominika Bajer (za: info. własne)