Nas, kibiców żużlowych nie trzeba przekonywać, że ten sport powiązany jest ze sporą dawką emocji. Już za niedługo zacznie się niemal cotygodniowe przesiadywanie na stadionie kibicując swojej ulubionej drużynie. W soboty będziemy zasiadać przed telewizorem i oglądać zmagania żużlowców o Indywidualne Mistrzostwo Świata. Jakby tego było mało wielu zapaleńców równie skrupulatnie śledzi rozgrywki Elite League. No właśnie. Mimo, że są to rozgrywki w obcym kraju, rywalizują między sobą raczej obojętne nam drużyny to lubimy oglądać żużel w brytyjskim wydaniu.
Elite League to świetni zawodnicy.
Nie ma wątpliwości, że ze wszystkich lig żużlowych to PGE Ekstraliga jest najmocniejsza. W Polsce startują właściwie wszyscy zawodnicy cyklu Grand Prix, na kontrakty idą grube miliony, a ogrom kibiców śledzi zmagania żużlowców na stadionach i przed telewizorami. Pod tymi względami polska liga góruje nad innymi. Trzeba jednak docenić inne europejskie rozgrywki, w tym brytyjską Elite League. W szczególności z uwagi na jej atrakcyjność. Przeglądając składy tamtejszych drużyn natkniemy się na kilka znanych nazwisk. Chris Holder, Maciej Janowski, Peter Kildemand, Niels Kristian Iversen czy Matej Zagar to znane marki na całym świecie. Niestety w ostatnich latach nastąpił kryzys. Przed rozpoczęciem poprzedniego sezonu ze startów w EL zrezygnowała obecna ikona angielskiego żużla, Tai Woffinden. Brakuje z brytyjskich zespołach wielu topowych zawodników, ale dobrze wiemy, że rozpoznawalni żużlowcy nie są jedynym gwarantem widowiskowego żużla. Anglicy mogą pochwalić się świetnymi walczakami. Mam tu na myśli np. Roberta Lamberta czy Craiga Cooka. W zeszłym sezonie mieliśmy okazję zobaczyć sporo interesujących biegów z udziałem tych zawodników. Mieszanka najlepszych, ambitnych i odważnych żużlowców daje nam świetne widowisko.
Elite League to techniczne tory.
Tory są sporą zaletą ligi brytyjskiej. Krótkie, techniczne i z nawierzchnią sprzyjającą walce tamtejsze areny są gospodarzami czasem niemal historycznych biegów. Co z jednej strony jest zaletą z drugiej może być też minusem. Mamy do wyboru - twarde oraz bezpieczne nawierzchnie i jazda gęsiego lub bardziej przyczepne i przynoszące więcej widowiska ?kopy?. Dobrze jest znaleźć ten złoty środek. Na początku sezonu pierwszy raz na Wyspach miał okazję wystąpić Kacper Woryna. Rybnicki młodzieżowiec pierwszy kontakt z brytyjskimi torami zanotował w King?s Lynn. Kilka dni później jeździł jeszcze w Poole i Coventry. - Było inaczej, różniło się ich przygotowanie, były inne kąty, ale jestem naprawdę pozytywnie nimi zaskoczony - powiedział Woryna już po powrocie do Polski. Często możemy usłyszeć pozytywne słowa o brytyjskich owalach. Pozwalają one na walkę na całym dystansie i potrafią wiele nauczyć młodych, niedoświadczonych zawodników. Dla nas kibiców są one źródłem ciekawego speedwaya.
Elite League to luźna atmosfera.
Tamtejsza liga nie jest tak medialna jak by mogła być. Jak wspomniałem wyżej Elite League dręczy mały kryzys i wielu zawodników woli wybrać szwedzką Elitserien niż rozgrywki w lidze brytyjskiej. Jedno co się nie zmienia to świetna atmosfera podczas tamtejszych spotkań. Podejście do żużla w Wielkiej Brytanii jest nieco inne i to widać zarówno w parkingu jak i na trybunach. Oczywiście coś co dla jednych może być wadą, dla innych może być zaletą. Luźna atmosfera i swoboda na trybunach czasem aż bije przez ekran telewizora i chciałoby się wybrać specjalnie do Anglii na mecz jeden z tamtejszych drużyn.
Elite League to niepowtarzalny komentarz.
Żużel z angielskim komentarzem od razu wydaje się ciekawszy. Jakoś się tak dzieje, że gdy w tle słyszymy brytyjskiego komentatora to wyścig budzi więcej emocji. Tego nie da się podrobić i tego trzeba posłuchać. W Polsce jest chociaż przez wielu lubiany Tomasz Lorek, którego bardzo często mamy okazję usłyszeć przy okazji relacji akurat Elite League na antenie Polsatu Sport. No właśnie. Kto wie czy gdyby Elitserien nie zagościła na którejś z polskich stacji, to szwedki odpowiednik nie cieszyłby się większym zainteresowaniem.
Nie ma na świecie zbyt wielu lig żużlowych stojących na wysokim poziomie. Na co dzień zajmujemy się naszym podwórkiem, a w wolnym czasie śledzimy wyniki ze Szwecji, Wielkiej Brytanii czy Danii. Dotychczas głównie do Elite League mieliśmy szerszy dostęp dzięki Polsatowi Sport. W tym roku zmieni się tylko tyle, że żużel na Wyspach będziemy oglądać na antenie Eleven Sports Network. Rezultat tej zmiany może być różny. Albo popularność Elite League w Polsce wzrośnie, albo zmaleje. To co z tego wyniknie ocenimy na koniec sezonu.
Bartłomiej Głazowski (za: inf. własna)