Zawodnik toruńskiej drużyny przyznaje, że podczas spotkania goście popełniali wiele błędów i zaznacza, że Fogo Unia Leszno to jest mimo wszystko aktualny Drużynowy Mistrz Polski - Było dużo błędów z naszej strony, a Unia Leszno to jest mimo wszystko Drużynowy Mistrz Polski. Gospodarze dzisiaj świetnie jechali, my ten problem mieliśmy większy.
W trzecim biegu spotkania pomiędzy Fogo Unią Leszno a Get Well Toruń na tor upadł Adrian Miedziński. Wychowanek toruńskiego klubu żeby nie wpaść na Grega Hancocka musiał mocno skontrować motocykl, którego nie opanował i zapoznał się z nawierzchnią leszczyńskiego toru. Miedziński po meczu przyznał, że początek zawodów nie ułożył się po jego myśli, a pierwszy jego bieg mógł zaważyć na dalszym występie w Lesznie - W moim przypadku w pierwszym biegu źle zacząłem z przełożeniami, źle trafiłem to był ewidentnie mój błąd. W pierwszym biegu musiałem odpuścić żeby nie uderzyć w Grega Hancocka, bo się za bardzo wpuściłem tak jak Paweł Przedpełski i skończyło się jak się skończyło. Po pierwszym biegu musiałem zmienić motor, rama była krzywa. Nic nie zafunkcjonowało, źle się to wszystko dla mnie ułożyło. Początek zawodów rozbił mi cały mecz.
Podczas piątkowego spotkania na tor poza Adrianem Miedzińskim upadali również Paweł Przedpełski oraz Peter Kildemand. Miedziński przyznał, że owal leszczyńskiego stadionu był wymagający, a upadki mogą zdarzać się czasami z chęci walki. Zawodnika z Torunia cieszy jednak najbardziej to, że nikomu nic specjalnego się nie stało - Tor dzisiaj był wymagający, chęć walki czasami stwarza takie sytuacje. Najważniejsze jest jednak to, że nikomu nic specjalnego się nie stało.