W rozegranym w niedzielę spotkaniu Betard Sparty Wrocław, Maciej Janowski odczarował golęciński tor i pokazał się z bardzo dobrej strony. Spartanin w swoich pięciu startach zainkasował 11 punktów plus dwa bonusy, czym walnie przyczynił się do wygranej swojego zespołu z ROW-em Rybnik 51:39. Zawodnik na każdym kroku podkreśla, że czeka go jeszcze sporo pracy, aby znaleźć optymalne ustawienia na ten poznański owal.
- Mam małe problemy z tym torem. Nadal nie czuję na 100% tego Golęcina. Jeszcze musimy trochę popracować - powiedział Maciej Janowski tuż po spotkaniu.
Po ostatnich rozegranych spotkaniach na torze w Poznaniu kibice wrocławskiej drużyny mogli czuć się zawiedzeni postawą "Magica", który notował nie najlepsze rezultaty. W swoim jedenastym biegu dwudziestopięciolatek odczarował twardy tor przy ul. Warmińskiej 1 i przekroczył linie mety na pierwszej pozycji. - W końcu wygrałam bieg. Niezmiernie się cieszę - przyznał.
?Podopieczny Piotra Barona pomylił się tylko raz - w biegu 10, kiedy to para gości Laguta - Woryna przywiozła go na 1:5. - Trochę przegrałem start, ponieważ źle się ustawiłem. Będąc na pierwszym polu, zostałem zamknięty przez przeciwników, a ciężko się tutaj goni na tym torze. Przydarzyła się taka mała pomyłka - skomentował zawodnik.
Sposób przygotowania nawierzchni nie sprzyja walce. O kolejności zawodników na mecie decyduje przede wszystkim start i rozegranie pierwszego łuku. Wrocławianin przyznaje, że sam nie wiem czy bardziej nie odpowiada mu nawierzchnia tego toru czy jego geometria. - Ten tor mi nie odpowiada.Dzisiaj jednak nie ma co narzekać. Zdobyłem trzynaście punktów, więc bardzo się cieszę.
Przed drużyną Betard Sparty Wrocław, wydawałoby się korzystny układ spotkań. Już w najbliższą niedzielę bowiem podejmą GKM Grudziądz, a tydzień później leszczyńskie Byki (03.07.). Ekipa ze stolicy Dolnośląska ma zatem realne szanse na powiększenie swojego niezbyt okazałego dorobku punktowego w ligowej tabeli, choć atut toru drużyny wrocławskiej nadal pozostaje sprawą dość sporną. - Każdy mecz jest bardzo ciężki. Nie można patrzeć na przeciwka. Tutaj naprawdę ciężko zdobywa się punkty, tym bardziej mi. Każdy mecz kosztuje mnie bardzo dużo energii - wytłumaczył.
W sobotę Janowski nie będzie miał okazji do treningów na torze w Poznaniu, bowiem w tym samym dniu wystartuje w Grand Prix Czech.Po triumfie w duńskim Horsens polscy kibice stawiają czwartego zawodnika klasyfikacji generalnej IMŚ w gronie faworytów kolejnej rundy cyklu. Na korzyść stałego uczestnika Grand Prix przemawia fakt, że na czeskiej Markecie żużlowiec czuje się bardzo dobrze. W ubiegłym roku kapitalnie dysponowany "Magic" zakończył rundę zasadniczą z kompletem punktów. Ostatecznie stanął na trzecim stopniu podium GP Czech, tuż obok zwycięzcy turnieju Woffindena i Hampela. - Apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc będę się starał zrobić wszystko jak umiem najlepiej. Tak jak do tej pory - podkreślił jeden z czołowych jeźdźców PGE Ekstraligi.
Już 1 lipca na Stadion im. Alfreda Smoczyka w Lesznie odbędzie się finał Indywidualnych Mistrzostw Polski. Na czapkę Kadyrową ponowną chrapkę ma jej obrońca z zeszłego sezonu. - Każdy chce zdobyć mistrzostwo Polski, więc tym bardziej będzie zadanie będzie utrudnione. Zobaczymy, ja na pewno dam z siebie wszystko - zakończył Janowski.