Problemem w ekipie Stanisława Chomskiego była nierówna jazda zawodników. Bartosz Zmarzlik jeździł w systemie zero jedynkowym i zgarniał albo wszystko albo nic. Matej Zagar oraz Niels Kristian Iversen nie potrafili sobie poradzić z twardym torem na którym przyszło im się zmierzyć. Krzysztof Kasprzak który uważa, że dąb stojący na drugim łuku na stadionie przy ulicy Hallera 4 przyciąga zawodników także nie może być do końca zadowolony ze swojej dyspozycji. Podobnie jak Michael Jepsen Jensen, który wywalczył tylko jedno oczko a także Adrian Cyfer, który w biegu juniorskim pokazał zacięcie. Wśród wszystkich zawodników był także Przemysław Pawlicki, który razem z Bartoszem Zamrzlikiem próbował ciągnąć wynik drużyny. Wiedzieliśmy, że to będzie bardzo ciężki mecz, ale przyjechaliśmy tutaj powalczyć o zwycięstwo. Tak jak my zaskoczyliśmy zawodników z Grudziądza torem u nas, tak i oni nas zaskoczyli torem. Dużo pracy i dużo myślenia żeby wywieźć stąd bonus, bo naprawdę było bardzo ciężko, ale w porządku. Jedziemy dalej, mamy bonus. Przed nami kolejny ciężki mecz, ale to już w domu.
Apetyt rósł w miarę jedzenia. Z każdym biegiem, kiedy zgromadzeni kibice na stadionie wpisywali wynik 5:1 jasnym stało się, że każdy po cichu w sercu liczył na bonus. Drużyna z Gorzowa pokazała swój silny charakter i to ona wywalczyła ten jeden ważny punkt. Cale zawody szukaliśmy optymalnych ustawień, a końcówka wyglądała dla nas coraz lepiej. Taki jest sport, nie jest łatwo znaleźć optymalne ustawienia ponieważ tor cały czas się zmieniał i był dla nas ogromną zagadką. Każdy ze sobą rozmawiał, ale nie mieliśmy w drużynie kogoś takiego, kto cały czas jechał i wygrywał. Jak ktoś wygrywał dwa biegi to zaraz przyjechał ostatni, więc każdy musiał szukać coś samemu. To nie było proste, a na końcówce pokazaliśmy, ze potrafimy jechać, ale szkoda, że za późno. Niestety tak bywa, a przed nami kolejne mecze na których będziemy walczyć do samego końca.
W parkingu po meczu widać było nerwową atmosferę. Goście wyraźnie byli niezadowoleni z porażki i skarżyli się na stan toru. Najspokojniej do tematu podszedł właśnie Przemysław Pawlicki. Oczywiście, że porażka boli. Udało nam się wygrać sześć meczy z rzędu, z tego co wiem wyrównaliśmy rekord i trochę zabrakło by go pobić. Niestety, był to bardzo ciężki mecz. Najważniejsze, że bonus jedzie do Gorzowa.