Początek nie zapowiadał, takiej katastrofy jaka miejsce ma dla tego klubu, na półmetku rozgrywek. Katastrofą nazwałem 5-punktowy dorobek, po odjechaniu siedmiu spotkań. Tor na Golęcinie w Poznaniu, miał być twierdzą nie do zdobycia, podobnie jak miało to miejsce przed rokiem we Wrocławiu, choć i tam gospodarze nie ustrzegli się przed porażką, a mianowicie z tarczą ze stadionu Olimpijskiego wyjechał Falubaz, który i tym razem znalazł receptę na spartan tyle, że tym razem w stolicy Wielkopolski. Piotr Baron, przygotowując tor popełnił błąd i było to widoczne w spotkaniu ze Stalą Gorzów. To miejscowym nawierzchnia sprawiała więcej problemów, mimo tego, że mieli za sobą już serię treningów. I tylko wspaniała postawa Tomasza Jędrzejaka, oraz przebudzenie reszty drużyny w drugiej fazie zawodów, pozwoliło tej ekipie wywalczyć remis. Co do tego spotkania, to prawdopodobnie błędem było postawienie na Nicka Morrisa, zamiast Szymona Woźniaka. Mimo, że polak, także nie zachwyca to jednak istniało duże prawdopodobieństwo, że wywalczy chociaż ?1? punkt. Brytyjczykowi w tym spotkaniu, taka sztuka się nie udała.
Kolejna kwestia, to wyżej wspomniany Jędrzejak. Mimo wielkiej sympatii do tego zawodnika, oraz wspaniałej kariery, to jednak wychodzę z założenia, że nie można żyć przeszłością. Czas tego zawodnika, na ekstraligowych torach pomału dobiega końca. Poza tym świetnym występem, przeciwko Stali. Reszta jego wyników, była raczej przeciętna.
Jeśli chodzi o Macieja Janowskiego, to rozpędzał się bardzo długo, ale wszystko wskazuje na to, że w ostatnich tygodniach wskoczył na ?odpowiednią ścieżkę?. Jego punkty były zawsze bardzo potrzebne i cenne, a teraz gdy brakuje już Maksyma Drabika. To na jego barkach, jako kapitana drużyny będzie spoczywać jeszcze większa odpowiedzialność. Mimo to, właśnie ten zawodnik jest w pewnym stopniu winny słabych występów wrocławskiego klubu. Wynik w kilku meczach, był na przysłowiowym ?styku? i zabrakło wyraźnego akcentu, który mógł przechylić szale zwycięstwa na ich korzyść.
Żużlowcami, którzy w pełni wywiązują się ze swojej roli, są indywidualny mistrz świata Tai Woffinden, oraz Vaclav Milik. To, że brytyjski mistrz jeździł będzie dobrze, nie jest raczej żadnym zaskoczeniem. Za to Czech, mający za sobą bardzo słaby sezon, wrócił odrodzony. Punktuje bardzo dobrze i jest pewnym punktem swojej drużyny. W trudnych czasach dla tego klubu, zaczyna przejmować nawet rolę jednego z liderów. I nie wiadomo jak potoczyłoby się spotkanie w Zielonej Górze, gdyby nie doznał kontuzji w trakcie meczu, ponieważ widać było, że z biegu na bieg był co raz szybszy.
Do słabej pozycji w tabeli, przyczynili się również juniorzy. Odnieść można wrażenie, że w tej formacji był tylko Drabik i długo, długo nic. Koledzy nie potrafili wesprzeć Maksyma, a teraz to oni muszą udźwignąć ciężar ekstraligi, bo kontuzja wykluczyła syna, Sławomira na resztę sezonu i to na pewno jest największa strata, oraz problem dla wrocławian. Ich junior był jednym z najlepszych w lidze. Wspierał drużynę, łatał dziury, lecz jego sezon zakończył się bardzo szybko. I te ?dziurę? ciężko będzie zniwelować.
Geneza złej sytuacji wrocławskiej ekipy, ma kilka czynników. Jeden z najważniejszych to wymuszone remontem stadionu, przenosiny do Poznania. Kolejny, to słabsza postawa większości seniorów i ciężka kontuzja Maksa Drabika, która wykluczyła z dalszej części rozgrywek.
Nadzieje w serca kibiców wlało ostatnie spotkanie z Rybnikiem, z którego wicemistrzowie wyszli zwycięsko. Teraz Spartan czekają kolejne trudne boje i tylko od nich samych zależeć będzie, czy początkową porażkę, przekują w końcowy sukces.