Zaczynając od tego, co jest już praktycznie pewne. Grudziądz utrzyma się w elicie. I tylko plaga kontuzji mogłaby odebrać drużynie, ten spokój. Pozostały im 3 spotkania u siebie. Z Rybnikiem, które zapewne zostanie wygrane, choć bez bonusu i 2 bardzo trudne boje z Toruniem, oraz Lesznem, choć oczywiście one też są do wygrania. Czy są w stanie ugrać coś więcej? Nie.
Dlaczego? Warto wyjaśnić, że nie opieram się tu o jakiekolwiek wyliczenia. Po prostu Unia Leszno wraca do gry, a rywale, którzy znajdują się wyżej w tabeli, są już w tej chwili poza zasięgiem. Faza Play-Off jest już praktycznie obsadzona i choć teoretycznie wrocławianie mogą liczyć się jeszcze w walce o pierwszą czwórkę, to w praktyce jest mało prawdopodobne. Lecz wracając do istoty sprawy, grudziądzanie sami są sobie winni.
Mianowicie, pozbawili się, aż sześciu punktów, które mogły ustawić ich w bardzo korzystnej sytuacji. Mieli szanse, spoglądać w tym momencie, z pozycji wicelidera tabeli i tylko na własne życzenie, to się nie udało. Rozpoczynamy analizę:
2 punkty ? w wyjazdowym meczu na tarnowskim torze. Fatalne nieporozumienie w biegu nr. 15 Laguty i Okoniewskiego, kosztowało ich drużynę zwycięstwo i gratyfikacje punktową.
1 punkt ? w spotkaniu na własnym torze z liderem. Ciężko tutaj szukać jednoznacznej przyczyny, ale jeśli byłaby konieczność wskazania kilku, to momenty były trzy, a dokładniej. Bieg juniorski i podwójna przegrana, utrata drugiej pozycji na przysłowiowej ?kresce?, przez Krzysztofa Buczkowskiego na rzecz Krzyśka Kasprzaka w biegu nr. 13 i ponownie ostatnia gonitwa dnia, w której Tomasz Gollob nie poradził sobie z jednym z braci Pawlickich. Wtedy ten jeden brakujący punkt przewagi, mógłby się na pewno znaleźć.
3 punkty ? ponownie na wyjeździe, a dokładniej na poznańskim Golęcinie. Tu głównym winowajcom utraty zdobyczy punktowej jest Antonio Lindbaeck. Jego defekt i wykluczenie z ostatniego wyścigu, miały kolosalny wpływ na przebieg spotkania i jego końcowy rezultat.
Podsumowując, ta ekipa jest też fenomenem pod względem tych straconych punktów. Żadna drużyna, nie straciła w tym sezonie tylu oczek, mając je praktycznie na wyciągnięcie ręki. Oczywiście, można spekulować o tym, czy akurat bonus z Gorzowem, do tej klasyfikacji można zaliczyć. Jasne, że idąc tym tropem wyliczeń, każda drużyna mogłaby wygrać każde spotkanie, tu jednak, tej sytuacji, broni to, że GKM miał tego dnia wszelkie atuty opowiadające się za wyższym zwycięstwem. Był naprawdę blisko, a warto zwrócić uwagę na to, że przed spotkaniem nikt nie zakładał, że to jest możliwe. Kibice, działacze, oraz sami zawodnicy byli przekonani o tym, że ciężko będzie również o zwycięstwo. A jednak triumf nad liderem stał się faktem.
Kolejną z rzeczy, czasem niepojętych jest fatalna postawa Tomasza Golloba na wyjazdach. Cały czas mówi się o sprzęcie, niedopasowaniu, nie potrafię w to uwierzyć. Przyczyna może leżeć gdzie indziej? w głowie. I co jakiś czas możemy usłyszeć, że mistrz świata z 2010 roku, nie potrafi przełamać się na torze rywali, ponieważ nie wie co go może na nim spotkać. Strach? spowodowany dawnymi kontuzjami. Tylko nie do końca jest to zrozumiałe. Oczywiście, naturalną koleją rzeczy jest, że zawodnik im starszy, tym intensywniej zaczyna myśleć o tak zwanym życiu ?po?, czyli sportowej emeryturze. Z racji tak niebezpiecznego sportu jakim jest żużel, może pojawić się automatyczna reakcja, zachowawcza z obawy przed niespodziewanym zdarzeniem, które może zakończyć się poważnymi konsekwencjami zdrowotnymi. Ale czy zawodnik jeżdżący w tak niebezpieczny sposób dla samego siebie, jak czyni to Gollob na własnym torze przy Ul. Hallera 4, naprawdę może mieć blokadę psychiczną?
Ostatnim z fenomenów jest Rafał Okoniewski, zawodnik któremu wróżono, po 2013 roku ?dogorywanie? na zapleczu ekstraligi, prezentuje się nadal bardzo dobrze. Jest szybki u siebie i do tego potrafi punktować na wyjazdach. Solidny polski senior, którego brakuje w niektórych składach rywali.
Reasumując. Grudziądzanie, to klub niezwykły, dobrze poukładany i świetnie prowadzony finansowo. Dotknięty kontrowersją, załatwiania przynależności do najwyższej klasy rozgrywkowej przy ?zielonym stoliku? i choć wciąż jest to wypominane, to jednak każdy rywal docenia klasę tej drużyny. Są niezwykle groźni u siebie i ciężko na ich obiekcie o gościnność. Przy czym, najczęściej doznają wysokich, porażek wyjazdowych i dlatego przylgnęła do nich opinia ?ekipy własnego toru?. Mają zawodników z różnych ośrodków, którzy powoli stają się żużlową rodziną, co można dostrzec w ich parku maszyn. Te wszystkie definicje powodują, że klub ten jest ewenementem. Skazywany na pożarcie, stawia się największym, choć według swojego kapitana, do niedawna był prowincją czarnego sportu?