Andriej to zawodnik nietuzinkowy, bez wątpienia. Już trzykrotnie osobiście gratulowałem mu wspaniałego występu w tegorocznych rozgrywkach, a on bardzo szczerze uśmiechał się i dziękował mi, podając dłoń, ale konsekwentnie odmawiając udzielenia wywiadu. To mnie bardzo mocno zaintrygowało i przez to zdarzenie, nabrałem jeszcze większego szacunku do tego żużlowca. Jest bardzo skromny, tłumacząc, że po prostu robi swoje. Ciężko znaleźć dużą liczbę wywiadów, nowego członka Falubazu w niezależnych mediach, niepodlegających danemu klubowi w którym akurat jeździ. Pamiętam jego występ w ostatnim spotkaniu zielonogórzan z GT Toruń, gdy został jednym z najlepiej punktujących zawodników i po raz pierwszy zaproszono tego sympatycznego pana, na konferencje. Wszyscy czekamy na kilka słów, a on? Dosłownie wypowiada kilka słów, mianowicie - Ja robiłem, to co potrafię robić najlepiej. Tor był bardzo dobry, mogliśmy szukać wielu ścieżek. Po prostu nie wszystko rozstrzygało się na starcie. Można było też uzyskać wynik na dystansie. I dziś mi to naprawdę wychodziło. ? i tyle. Kto spodziewał się takiej postawy Karpova, przed sezonem? Ja.
Dlaczego? Już wyjaśniam. Imponuje mi, zawodnik ?wyciągany? z niższych lig. Podobnie było z Doylem, a dziś jest to jeden z najlepszych żużlowców świata. Takie wnioski dotyczące Australijczyka wyciągam na podstawie jego jazdy w cyklu Grand Prix, oraz ligach w których startuje. Powracając jednak do bohatera naszego artykułu. Niezbyt wielu widziało w nim czołowego żużlowca drugiej linii w klubie naszej ekstraligi. Co zdawało się potwierdzać takie rokowania, pierwsze zderzenie z elitą, czyli inauguracyjny mecz w Toruniu, który nie był zbyt udany w wykonaniu Ukraińca(3+1 pkt.). Jednak, później było już tylko lepiej. Mimo, że średnia wyjazdowa może nie powala na kolana, to jednak każdy punkt w drużynie, która jeździ od początku sezonu bez swojego lidera jest bardzo istotny. W starciach na własnym torze jest już jednak znaczenie lepiej.
Pamiętam wypowiedź trenera Marka Cieślaka, dla lokalnego radia przed inauguracją sezonu gdy pytanie zabrzmiało dokładnie tak ? Trenerze Karpov, czy ZZ-tka? ? Trener , obruszony odpowiedział ? A, dlaczego Karpov? A,, może Dyle, a może Larsen, a może ktoś inny? ? fakt wtedy miał racje, bo Karpov pojechał, a Duńczyk, który fatalnie spisywał się w przedsezonowych sprawdzianach doznał feralnego wypadku, wykluczającego go z jazdy na dłuższy czas i ta nie mógłby znaleźć miejsca w składzie Falubazu.
Były zawodnik ekipy z Krakowa w pierwszej myśli miał być człowiekiem od ?czarnej roboty?, czyli pisząc kolokwialnie, ktoś wypada z składu, to wtedy jedzie, a jednak stał się nieodłącznym i podstawowym elementem, tegorocznej układanki z pod znaku Zielonej Góry. I jak na razie wychodzi to wszystkim na dobre. Jest to ambitny i bardzo waleczny jeździec, co najważniejsze dla kibiców żółto-biało-zielonych, niema dla niego straconych punktów. Warto powrócić na chwile do spotkania z Toruniem, gdy w parze z Jasonem Doyle?m rozpracowywał Dream Team bez najmniejszych kompleksów.
W konsekwencji okazało się, że selekcjoner reprezentacji Polski miał po raz kolejny rację i w zawodniku, który wydawał się szerszej publiczności do tej pory przeciętnym, drzemię bardzo duży talent. Zresztą każdy, kto Karpova widział w akcji na szczeblu NICE PLŻ mógł mieć świadomość, że pomimo 29 lat, jest to człowiek, który może kiedyś zrobić o wiele więcej i tak właśnie się stało.
W skrócie, Andriej Karpov, dostał szansę od losu i w pełni ją wykorzystał.
P.S Wcale nie zdziwię się, jeśli ten żużlowiec okrzyknięty zostanie objawieniem roku!