W poniedziałek Get Well Toruń przegrał w Poznaniu z Betard Spartą Wrocław 42:48. Dziewięć punktów na koncie gości zapisał Adrian Miedziński.
"Miedziak" podczas meczu na Golęcinie był trzecim ogniwem w talii Roberta Kościecha. Adrian Miedziński jeździł w kratkę. Zawody zaczął od pięciu oczek w trzech gonitwach, potem w swoim czwartym biegu minął linię mety na ostatniej lokacie, natomiast później znów zanotował dwie "dwójki". - Drużyna przegrała, ale myślę, że nic się nie stało. Tak naprawdę, to jechaliśmy na bardzo ciężkim torze. Trudno się tutaj startuje. Rywale na pewno byli bardzo mocno zmotywowani, bo im punkty przydadzą się w walce o play-offy. Mogło być troszeczkę lepiej, lecz nie ma co narzekać. Dwukrotnie dałem się minąć Taiowi (dop. Woffindenowi). Jeden silnik miałem po zmianach, więc też go dzisiaj testowałem. To był dla mnie dobry trening, z którego wyciągnę wnioski. Pozytywna lekcja. Starty były okej, więc wszystko idzie w dobrym kierunku. Dziękuję tunerom za przygotowanie sprzętu - powiedział żużlowiec tuż po zakończonych zawodach.
Drużyna Betard Sparty Wrocław podeszła do tego meczu bardzi zdeterminowana, bowiem gospodarze musieli ten mecz wygrać, aby nadal liczyć się w grze o fazę play-off. Torunianie już po XII kolejce byli pewni, że powalczą po rundzie zasadniczej o medale i do tego spotkania mogli podejść na większym luzie. Czy brak presji i nacisków na zwycięstwo był przyczyną gorszej dyspozycji zespołu Get Well Toruń? - Każdy jeździ, po to, żeby wygrać. My jednak nie mieliśmy takiej presji jak gospodarze, że musimy tutaj wygrać. Zawsze jedziemy o zwycięstwo. Dla mnie to dobry trening i dobre zawody, z których wyciągnę kilka pozytywnych wniosków. Będę mądrzejszy o kilka rzeczy. Cieszę się, że miałem dobre starty, bo tydzień temu ten element u mnie szwankował. Teraz jest lepiej po zmianie, za co dziękuję moim tunerom - wyjaśnił.
W poniedziałek nawierzchnia poznańskiego owalu była nieco inna niż zazwyczaj. Zapewne spory wpływ miały na to warunki pogodowe - w przeciwieństwie do poprzednich spotkań, tym razem było chłodniej i pochmurnie. - Tor bardzo mocno się sypał. Nie był po prostu zbytnio ubity. Nie miał za dużo wody, dlatego mocno się odsypywał. Ciężko było tu wyprzedzać. Ktoś musiał jechać bardzo dobrze, być szybkim, aby minąć przeciwnika. Mijanki były też możliwe po błędach lub jeśli ktoś miał źle ustawiony sprzęt. Tylko takie mieliśmy opcje, bo w głównej mierze decydował start. Te moje wyjścia spod taśmy nie były złe - ocenił zawodnik z Grodu Kopernika.
Wychowanek toruńskiego klubu całkiem nieźle wychodził spod taśmy, ale na dystansie pogubił on kilka cennych punktów. 30-latek przyznał, że było to spowodowane brakiem sił. Zawodnik nie jest jeszcze w optymalnej formie po odbytej kontuzji i przed faza play-off chce poprawić swoją kondycję poprzez jazdę na motocrossie. - Pogubiłem trochę punktów na dystansie. Może ustawienia nie były do końca optymalne. Do tego dochodziły też moje błędy, bo może mogłem pokonywać niektóre łuki w inny sposób. Dzisiaj męczył mnie sprzęt i tor. Na takiej nawierzchni potrzeba siły, a ja przez kontuzję nie mogłem jeździć na crossie, czego mi brakuje. Mam mniej jazdy. Pomału mogę wracać do treningów na crossie, dzięki czemu wzmocnię niektóre rzeczy, by było lepiej - podsumował Miedziński.
Natalia Zawodna (za: inf. własna)