W niedzielę w pierwszym półfinałowym spotkaniu w Poznaniu Betard Sparta wyraźnie uległa Stali Gorzów. Na skutek dość intensywnych opadów deszczu, sędzia Meyze postanowił zaliczyć wynik meczu po rozegraniu 13 gonitw.
Stanisław Chomski (trener Stal Gorzów): Z naszej perspektywy mecz ułożył się bardzo dobrze. Nie chodzi tu tylko o punkty. Kluczowe było wygranie startu oraz odpowiednie rozegranie pierwszego łuku, co nam się udało. Pokazaliśmy malkontentom, że potrafimy jeździć parą. Przykładem takiej współpracy był choćby bieg trzeci, piąty i siódmy. Była dobra komunikacja na torze - to, nad czym pracujemy cały sezon. Wiedzieliśmy, że przy tych warunkach przegrany start sprawiał, że szanse na zwycięstwo mieli przeciwnicy. W biegu dwunastym zyskaliśmy na tym, że na pierwszym łuku podniosło Zmarzlika. Nie ma co się przechwalać, to dopiero pierwszy mecz. Jestem zadowolony ze swoich zawodników.
Niels Kristian Iversen (Stal Gorzów): Od samego początku prowadziliśmy, co okazało się kluczowe. Nie lekceważyliśmy przeciwnika, bowiem wiedzieliśmy, że jest bardzo mocny. Teraz czeka nas mecz rewanżowy, do którego podejdziemy ze sporą zaliczka punktową.
Piotr Baron (menadżer Betard Sparty Wrocław): Gratuluję rywalom. Moja drużyna pojechała chyba najgorszy mecz w tym sezonie. Szukaliśmy przełożeń, które początkowo były nieodpowiednie. Pogoda nie była naszym atutem. Jeśli jedzie się mecz u siebie i pada deszcz, to wiadomo, że traci się przewagę w postaci domowej nawierzchni.
Tai Woffinden (Betard Sparta Wrocław): Również chciałbym pogratulować gorzowskiej Stali. Przeciwnicy mieli dobre starty. Moim zdaniem już w okolicach 5-6 biegu tor robił się niebezpieczny. Nie wiem, jak sytuacja wyglądałaby, gdyby mecz nie był transmitowany przez telewizję.
Natalia Zawodna (za: inf. własna)