Żużlowcy Ekantor.pl Falubazu Zielona Góra wygrywając z Betard Spartą Wrocław pierwszy mecz, którego stawką jest trzecie miejsce w PGE Ekstralidze są bliżej zdobycia krążka z tego mniej cennego kruszcu. W najbliższą niedzielę rewanż w Winnym Grodzie. Jego początek zaplanowano na godzinę 16:00.
Zespół z Ziemi Lubuskiej w pierwszym starciu nie dał najmniejszych szans drużynie z Dolnego Śląska, pewnie zwyciężając na jej terytorium sześcioma punktami. Taka zaliczka to bardzo dobry wynik przed meczem rozgrywanym u siebie, w Zielonej Górze. - Jesteśmy blisko medalu, ale jeszcze go nie zdobyliśmy. Na naszą korzyść przemawia to, że jedziemy na własnym obiekcie, przed własną publicznością. Ale nie zapominajmy, że Sparta Wrocław nie znalazła się w fazie play-off przypadkiem. Ma w swoich szeregach mistrza świata i mistrza Polski. Dlatego zachowajmy dużą czujność, spokój i dystans. Walczymy o medal, a ja obserwuję jakieś dziwne płacze i lamenty, że brąz to porażka - przyznał Piotr Protasiewicz. - Proszę sobie przypomnieć, jaka była sytuacja po pierwszym meczu derbowym w rundzie zasadniczej. Jason Doyle został poturbowany, ja jechałem poskładany ze śrubami w środku i cały czas nie było z nami Jarka Hampela. Nasza dyspozycja nie była wysoka. Dopiero później złapaliśmy optymalną formę, a apetyty urosły do chorobliwych wręcz rozmiarów i gdzieś wielu umknęło, że sport jest przecież nieprzewidywalny. Walka o brąz to duży sukces dla klubu po dwóch nieszczęśliwych sezonach - przypomniał "PePe".
Kapitan zielonogórskiej drużyny zawarł z Zielonogórskim Klubem Żużlowym SSA kontrakt aż do 2020 roku. - Podpisanie tak długiego kontraktu to świadoma i dobrze przemyślana decyzja. Czuję, że to jest moje miejsce na Ziemi. Mam ogromną przyjemność i satysfakcję ze startów w i dla Zielonej Góry, a w tym sporcie pasja odgrywa ważną rolę - zakończył Protasiewicz.