Jacek Frątczak (manager Get Well Toruń) - Przede wszystkim dziękuję kibicom za przybycie na stadion. Gdy obejmowałem ten zespół, miałem w składzie jeszcze Grega Hancocka, miałem Pawła Przedpełskiego przed kontuzją i sytuacja kadrowa była zupełnie inna. W tym meczu nie było Amerykanina i najprawdopodobniej w przyszłym tygodniu będziemy coś wiedzieć. Na pierwszym spotkaniu z zespołem powiedziałem, żeby skupiać się na sobie i starać się robić to, na co mamy wpływ a nie nad tym na co wpływu nie mamy. Spraw Grega Hancocka jest bardzo trudna i cały czas ją monitorujemy a sam mówi, że operacja jest pewna. Udało się w międzyczasie pozyskać Jacka Holdera, który świetnie pokazał się w Lesznie, ale w niedzielne popołudnie nie było już wyniku dwucyfrowego. Mimo wszystko walczył bardzo dzielnie. Cóż, w sobotę doszła do nas informacja o problemach z barkiem Adriana Miedzińskiego. Podjęliśmy decyzję, iż nie chcemy ryzykować. Nie chcieliśmy też prowokować dodatkowego ryzyka na torze, czasami trzeba wykazać się zdrowym rozsądkiem i podjąć męskie decyzje. To jest Ekstraliga. Mamy Pawła Przedpełskiego po kontujzji, który dopiero w czwartek zaczął trenować. Walczyliśmy bardzo dzielnie. Marzyłem o tym, żeby w czternastym biegu rozstrzygnąć wynik, gdyż zdawałem sobie sprawę z szybkości liderów przyjezdnych. Wiele pytań będzie odnośnie protestu. Był on całkowicie taktyczny dlatego, że potrzebowaliśmy czasu aby przełożyć silnik z jednej ramy do drugiej, nie powiem o jakiego zawodnika chodzi ponieważ nie ma to najmniejszego sensu. Taka opcja jest w regulaminie to się ją wykorzystuje. Drużyna zdecydowanie lepsza dzisiaj wygrała i tego im serdecznie gratuluje. Są na prostej drodze, by awansować do play-off.
Paweł Przedpełski (Get Well Toruń) - Nie mam prawa być pocieszony, ponieważ przegraliśmy mecz u siebie, a w życiu bym nie przypuszczał, że tak może się stać. Ciężko cokolwiek powiedzieć o tym spotkaniu. Na pewno problemem jest to, iż nie dysponujemy wszystkimi zawodnikami. Skład jest szarpany. Są w parkingu, pomagają, ale nie na motocyklach i nie w kewlarach. Z Gregiem wiadomo co się dziej, Adrian podobnie. Ja dałem z siebie wszystko, można powiedzieć, że 200 procent. Wyszło fajnie, no ale nie ma wygranej całej drużyny. Pogubiliśmy punkty, są biegi, w których mogło być inaczej. To jeszcze nie koniec rozgrywek. Ten mecz był najważniejszym w sezonie, ale w takim razie nie wiem jak określić te dwa, które przed nami. Nie poddajemy się, walczymy, bo wiadomo to jest sport, jest nieprzewidywalny i wszystko może się stać.
Lech Kędziora (trener Włókniarz Vitroszlif CrossFit Częstochowa) - Cieszę się, że wygraliśmy ten mecz. Przed zawodami miałem pewne obawy, iż drużyna z Torunia robi wszystko, aby zdobyć punkty i ratować wynik. Niestety dla nich, w niedzielne popołudnie byliśmy mocniejsi. Moi liderzy punktowali tak jak zawsze do tej pory. Druga linia może nie za bardzo, ale para młodzieżowców zrobiła różnicę na tle rywali. Cóż, są zwycięzcy i przegrani. Są zwycięzcy i przegrani. Nas raduje sukces i jedziemy dalej. Byliśmy przed sezonem skazani na porażkę, mieliśmy zajmować pozycję, którą aktualnie zajmuje drużyna z Torunia. Wiedzie nam się i będziemy walczyć do końca.
Leon Madsen (Włókniarz Vitroszlif CrossFit Częstochowa)- Jestem bardzo szczęśliwy. Nie poszło mi najlepiej podczas SEC-u, ale na ten moment skupiam się na klubie z Częstochowy i na eliminacjach do SGP. Wiedzieliśmy wszyscy, jak ważne to będzie spotkanie w kontekście walki o play-offy. Wciąż mamy niewielkie szanse. Mimo wszystko, spróbujemy po nie sięgnąć. Mój występ mnie zadowala, ale co najważniejsze, drużyna pracuje wspólnie. Atmosfera, dobry trener, zarząd, cały klub znakomicie funkcjonuje. Jeśli chodzi o tę maleńką akcję ze strony ekipy z Torunia, to jest takie powiedzenie, które mówi, iż złodziej zawsze myśli, że wszyscy kradną.