Widać było, że wczorajszy tor w Toruniu był dla gospodarzy atutem. Był on znacznie bardziej przyczepny niż zwykle, o czym świadczyły czasy poszczególnych biegów. Udało się też pobić rekord toru na Motoarenie. -Ten tor bardzo mocno podatny jest na warunki atmosferyczne, minimalna korekta przy polewaniu wody i przy braku Słońca automatycznie puchnie. Musieliśmy mieć ten tor pod kontrolą, później się trochę odsypał i było wszystko dla nas jasne. Do tej pory zaczynaliśmy dobrze a kończyliśmy słabo teraz było odwrotnie i wnioski wyciągnęliśmy szybciej. Kluczowe było ściągnięcie Jacka Holdera, i to jest perspektywa przed Toruniem – powiedział Jacek Frątczak.
Wielkie brawa i słowa uznania należą się Jackowi Holderowi, który wraz z Pawłem Przedpełskim wygrywał najważniejsze biegi. Ten młody dynamit dał zwycięstwo „Aniołom” we wczorajszym meczu. -Jack Holder to świetny zawodnik, dobrze czuje sprzęt. Jak go zobaczyłem na pierwszym treningu to byłem zszokowany, że do tej pory nawet nikt o niego nie pytał co się z chłopakiem dzieje. On bardzo odwdzięcza się na torze, poza tym miał świetnie przygotowany sprzęt, jeżeli chodzi o team Grega Hancocka to też duża zasługa. Jednak trzeba było to wszystko poukładać. Wielkie podziękowania dla Jacka bo reszta praktycznie pojechała swoje. Dobrze pojechała drużyna, super mecz, świetny początek Daniela Kaczmarka. Pracujemy nad tymi juniorami, efekty nie przyjdą nagle – zauważył manager Get Well Toruń.
Nareszcie w toruńskim zespole dobrze pojechali juniorzy, którzy w sumie zdobyli w sumie osiem punktów a grudziądzanie jeden. -Od początku zakładaliśmy taki scenariusz, że na grudziądzkich juniorach musimy punkty przywieźć. A nasi zawodnicy to zrealizowali – chwalił toruński sternik.
Dla Jacka Frątczaka było to zupełnie nowe doświadczenie w jego karierze. Z reguły walczył z rodzimym Falubazem o medale a tym razem musiał walczyć o utrzymanie z toruńskim zespołem. Jestem starszy i daj się coraz mniej. Ja już czuję troszeczkę bardziej zdystansowany, mimo wszystko jest więcej spokoju w tym wszystkim. Sytuacja był dla mnie inna ponieważ co innego jest walka o pierwszą czwórkę, gdy byt w lidze jest już zapewniony, a co innego gdy walczysz o życie co moim zdaniem jest dużo trudniejsze – wyznał selekcjoner.
Po tym meczu wielu kibiców w Toruniu bardzo by chciało aby Jacek Frątczak został w Toruniu na kolejny sezon jednak jak sam przyznaje nie widzi na to szans. -To był najważniejszy krok i to dało nam furtkę do utrzymania. Nie wyobrażam sobie żebym miał w tym sezonie odejść a co do następnego sezonu to szanse są iluzoryczne. A wyniki to z innych planów zawodowych jakie mam. Ja zostałem trochę wyrwany z kontekstu, nie żyje z żużla, nie zajmuje się nim na co dzień. Od początku stawiałem sprawę jasno, to nie jest tak, że coś mi się w Toruniu nie podoba ale będzie tutaj jeszcze trzeba wiele zmian poczynić i wierze, że klub to sobie poukłada przy jakimś moim skromnym udziale a od rad lub sugestii nie będę uciekać. W mojej ocenie był to ostatni dla mnie mecz ekstraligowy w Toruniu. Na pewno nie powiem, że żałuję, wręcz przeciwnie jednak ten miesiąc kosztował mnie strasznie dużo nerwów ponieważ wziąłem nie swoje problemy na głowę – powiedział Jacek Frątczak.
Duży wkład w dobrą postawę Get Well Toruń miał Paweł Przedpełski. Jacek Frątczak dał mu szansę i pokazał, że bardzo mocno w niego wierzy. -Zawodnikom trzeba zaufać a ja obdarzyłem Pawła ogromnym zaufaniem od samego początku. Ja obserwuje tych zawodników i wiem mniej więcej na jakim poziomie jeżdżą. Ważne jest to aby zawodnicy, zwłaszcza tutejsi, mieli parasol ochronny od samego początku. Jemu od samego początku trzeba była zaufać, proszę zauważyć z jakim numerem jeździ a to nie jest przypadek – zakończył manager Get Well Toruń.