Nie da się ukryć, że lider cyklu SEC po trzech rundach – Andrzej Lebiediew - notuje ostatnimi czasy poważną zniżkę formy. Czy Łotysz zdoła się przełamać w Lublinie i sięgnie po złoto?
Biorąc pod uwagę występy zawodnika Betardu Sparty Wrocław w półfinale PGE Ekstraligi, kiedy to ekipa z województwa dolnośląskiego mierzyła siły z Cash Broker Stalą Gorzów, wydawać by się mogło, że Andrzej Lebiediew boryka się z największymi kłopotami w tym sezonie. Na Stadionie Olimpijskim błysnął tylko raz, kiedy to wspólnie z mistrzem świata juniorów, Maksymem Drabikiem, przywiózł „za plecami” Przemysława Pawlickiego oraz Linusa Sundstroema. Dwa punkty i bonus to było wszystko, co mógł tego dnia dać drużynie. Jeszcze gorzej było 10 września w Gorzowie, gdy 23-latek zanotował tylko dwa „oczka”. Kibice we Wrocławiu oraz dziennikarze zaczęli spekulować, czy nie lepiej byłoby w finale postawić na Tomasza Jędrzejaka, kosztem właśnie Lebiediewa.
Rafał Dobrucki zaufał jednak jednemu ze swoich liderów z fazy zasadniczej, a ten… zdobył w Lesznie zaledwie jeden punkt. Fatalna jazda, bez błysku i szybkości była obrazem formy Łotysza w pierwszej odsłonie finału. Mimo olbrzymiej krytyki, Dobrucki znów dał mu szansę. W rewanżu było nieco lepiej. Cztery punkty i bonus na własnym torze, to jednak wciąż nie jest ten Andrzej Lebiediew, którego znamy chociażby z tegorocznej edycji SEC. Mistrzostwo Polski z Wrocławiem przepadło.
Występy w finale Elitserien pokazały, że - tak naprawdę - nie wiemy czego się spodziewać po obecnej formie Łotysza. Pierwszy finał, który jego Smederna Eskilstuna jechała u siebie – niespecjalnie wyszedł. Trójka, dwójka i dwa zera, dały razem pięć „oczek”. Zupełnie inaczej było w Vetlandzie. Na torze rywala, zarówno Andrzej, jak i Smederna, jechali jak natchnieni. 9 punktów i bonus wygląda tak dobrze, że obrazu nie psuje nawet jedno zero w ostatnim starcie. Zwłaszcza, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, iż Lebiediew jechał już wtedy
na luzie, z zapewnionym mistrzostwem Szwecji.
Słabe występy w Polsce na sam koniec fazy zasadniczej, następnie kiepska jazda w play-off i nierówna forma w Szwecji. Taki obraz Lebiediew może być jednak bardzo mylący. To wciąż lider klasyfikacji SEC i zawodnik, który przed Lublinem znajduje się w najlepszej sytuacji. Pozostaje mu właściwie tylko jedno – udowodnić wszystkim, że przejściowy kryzys jest już za nim, a on na finał przyjechał po złoto.
Redakcja (za: inf. prasowa)